Marek Jan Chodakiewicz Marek Jan Chodakiewicz
823
BLOG

Polska - nacjonalizm wyobrażony, cz. II

Marek Jan Chodakiewicz Marek Jan Chodakiewicz Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Jest to druga, przedostatnia czesc mojego eseju polemicznego na temat książki Briana Portera: "Gdy nacjonalizm zaczął nienawidzieć" Książka nie ukazała się dotąd po polsku. Część pierwsza - patrz poprzedni wpis z dnia wczorajszego.

(Cz. II, jutro dokonczenie)

 

W latach 1880-tych do głosu doszło nowa formacja radykalnej inteligencji: pokolenie niepokornych (Porter zapożycza taksonomię Bohdana Cywińskiego). Niepokornym w ciągu kilkunastu lat udało się dokonać syntezy romantyzmu i pozytywizmu. Postawili sobie mistyczny cel, który mieli osiągnąć poprzez czyn, ale opisywali sposób osiągnięcia tego celu w sposób „naukowy”. Czyli złączyli mistykę poezji niepodległości z naukową retoryką. Zaatakowali liberałów za pasywność. Gloryfikowali „czyn społeczny” (social action).[1] Pod koniec lat osiemdziesiątych wieku XIX zdobyli rząd dusz.

Mniej więcej do tego momentu praca Portera jest spójna. Niestety w dalszej części autor coraz bardziej staje się więźniem schematów intelektualnych, którym hołduje lewicowa i liberalna profesura na amerykańskich uniwersytetach. Produktem pochodnym takich mód jest zaniedbywanie faktów na korzyść teorii. Brak kontekstu historycznego (albo jego znaczne bagatelizowanie) Porter stara się zastąpić „krytyką kulturową” umieszczoną niemal w dziejowej próżni.

Autor króciótko przypomina, że pod koniec XIX wieku społeczeństwo okupowanej Polski podlegało niesamowicie dynamicznym zmianom. Rosły miasta, a wśród ich mieszkańców umiejętność czytania i pisania. Warstwa wyrobnicza, zasilana migrantami ze wsi, w bólu przeistaczała się w klasę robotniczą, reagując klasową i etniczną nienawiścią do otoczającego świata. Jednocześnie przepaść między miastem a wsię pogłębiała się. (Potrer uznał to za „typowo wschodnio europejski dualizm,” [2] podczas gdy podobne procesy miały miejsce w tym samym czasie również na półwyspach iberyjskim i apenińskim.)

Na zmiany społeczne i ekonomiczne nakładał się wszechobecny terror władz, skierowany przeciwko polskości w sposób najbardziej gwałtowny w zaborze rosyjskim. Porter traktuje ten temat powierzchownie. Nie przykłada do niego dostatecznej wagi (tak zresztą jak do terroru popowstaniowego, wywózek i konfiskat). Przypomijmy: Bezwzględna rusyfikacja była normą. Zabraniano mówić po polsku. Na uczelniach wyższych obowiązywał numerus clausus na Polaków. Zorganizowane formy oporu kończyły się aresztowaniami i deportacjami. Między elitami a ludem kursowała „zabiedniała, sfrustrowana inteligencja polska.”[3] Zdesperowana, inteligencja postawiła sobie za zadanie zmobilizować lud. Dlatego też selektywnie wyłapywała wśród ludu sygnały, starając się koncentrować na tych aspektach ludowego niezadowolenia bądź ludowych dążeń, które w rozmaity sposób odpowiadały ideowym preferencjom poszczególnych grup politycznych powoli wyodrębniającym się w środowisku niepokornych.

Z jednej strony ustawili się patriotycznie nastawieni Głosowy, którzy utrzymywali ścisły kontakt z emigracją na Zachodzie. Z drugiej strony wyłonili się socjaliści. Doktrynę socjalistyczną sprowadzili sobie z Rosji. Lecz wnet doszło u nich do podziału na narodowych i międzynarodowi socjalistów. Ci ostatni odrzucili koncepcje takie jak „naród” i „niepodległość” w imię rewolucyjnej utopi. Socjaliści narodowi uważali, że niepodległość powinna iść ramię w ramię z rewolucją. Radykałowie z Głosu początkowo życzliwie traktowali obie opcje socjalistyczne. Potem zerwali z internacjonałami, ale starali się utrzymywać poprawne stosunki z narodowymi socjalistami.

Sytuacja taka utrzymywała się dłuższy czas. Porter podkreśla, że wynikało to z faktu, że niepokorni mieli wspólne lewicowe korzenie.[4] Wspólny front niepokornych opierał się głównie na wspólnej wszystkim radykałom krytyce liberalnego kapitalizmu. Współpraca wynikała też z solidarności radykałów walczących przeciw pozytywistom. Zaatakowano ich z jednej strony z pozycji wręcz marksistowskich. Z drugiej strony atak przypuszczono w imię „woli” i „czynu”. Kontynuowano pracę organiczną, ale pod inną nazwą. Niepokorni chcieli zmienić historię, a nie cierpliwie czekać na rezultaty ewolucji. Zmienić historię oznaczało ponownie postawić otwarcie postulat niepodległości.[5]

Tutaj od niepokornych ostatecznie odeszli socjaliści międzynarodowi, którzy postawili na rewolucję. Socjaliści narodowi trzymali się dyskursu równoczesnej walki z prześladowaniami społecznymi i narodowymi. Tymczasem wiodący Głosowcy uznali, że walka klas podminowuje solidarność narodową, a więc obiektywnie przeszkadza w skoncentrowaniu się na walce o niepodległość.

Debata między trzema wyodrębniającymi się orientacjami skupiła się na definicjach słów „naród” i „lud”, na stosunkach między nimi, oraz na koncepcjach związanych z potrzebą masowej mobilizacji. Narodowi socjaliści (którzy wnet stworzą Polską Partię Socjalistyczną – PPS) twierdzili, że antagonizmy klasowe nie mają znaczenia bowiem po zwycięskiej rewolucji proletariat będzie stanowić naród, wyeliminowawszy w gwałtowny sposób inne warstwy. „Konflikt [klasowy] wewnątrz Polski jest do zaakceptowania w teraźniejszości bowiem istnieje obietnica jedności narodowej w przyszłości.” Tymczasem Głosowcy, albo patrioci, „zdefiniowali zarówno naród jak i lud jako socjologiczne kolektywy istniejące w teraźniejszości, a nie jako historycznych aktorów, których przeznaczeniem było spełnić się w przyszłości.” Naród i lud to jedno, postulowali.[6]

Deterministyczna wizja rewolucji oznaczała przyzwolenie na chaos. Jednak chęć „czynu” w teraźniejszości dyktowała konieczność zachowania dyscypliny w polskich szeregach. Powoli wynurzały się dwa stanowiska: za porządkiem i dyscypliną albo za rewolucją społeczną. Wciąż jednak patrioci utrzymywali, że niepodległość musi iść w parze ze sprawiedliwością społeczną. Nawet po przekształceniu Ligi Polskiej w Ligę Narodową, byłe środowisko niepokornych współpracowało ze sobą: patrioci z socjalistami.

Do ostatecznego zerwania stosunków doszło dopiero w 1898 roku. Powodem było to, że socjaliści „chcieli natężyć ‘sprzeczności klasowe’ w społeczeństwie polskim, zasiać niepokój, przyśpieszyć apokalisę.”[7] Przyczyna rozłamu była więc bardzo podobna jak przy wcześniejszej kłótni patriotów z internacjonałami. Gdy marksista Ludwik Krzywicki głosił zwycięstwo mitycznego proletariatu w ramach przyszłej rewolucji i doradzał aby nie przejmować się chłopstwem polskim, które i tak przeznaczone jest na zniszczenie, patrioci odparli, że mało obchodzą ich deterministyczne opowieści o przyszłości. Chcieliby pomóc ludowi tutaj i teraz. Palili się do czynu.[8] Podobnie w debatach z narodowymi socjalistami, patrioci doszli do wniosku, że Polacy potrzebują „solidarności narodowej” a nie walki klas.

Ale komu pomóc? Z kim pracować? Odrzuciwszy definicje historyczne (naród jako szlachta) i romantyczne (naród jako idea spełniająca się w czynie), patrioci zwrócili się do spóścizny pozytywistycznej. Zdefiniowali naród jako zjawisko socjologiczne. Taka definicja zjawiska miała pomóc w przeprowadzeniu mobilizacji masowej – siły narodowej. Za jej pomocą chciano odzyskać niepodległość. Aby mobilizacja masowa udała się, potrzebna była jedność. Jednak jak twierdzi Porter, patrioci tacy jak Zygmunt Balicki i Roman Dmowski rozumieli, że „lud nie koniecznie jest oddany sprawie narodowej.”[9] Aby uzyskać jedność, trzeba było wypracować dyscyplinę i organizację. Trzeba było umieścić „lud” w ramach „narodu”. W rezultacie, „autorytaryzm ruchu narodowo-demokratycznego nie był konserwatywną reakcją na modernizację polskiej kultury politycznej; a był to produkt tej modernizacji.”[10]

Jaki był cel endeckiego autorytaryzmu? O zgrozo, narodowcy chcieli uświadomić lud przez edukację. Świadomy przedstawiciel ludu mógł (ale nie musiał) wybrać bycie Polakiem. W endeckiej teorii bowiem Polak nie miał wyboru, gdy rodził się Polakiem, zawsze miał nim być. Automatycznie więc stawał się narodowcem. W praktyce endecy uznawali jednak możliwość wemancypowania się z polskości przez renegactwo: zostanie jurgielternikiem zaborców, rewolucjonistą, albo „kosmopolitą”.

Jeśli jednak uświadomiony przedstawiciel ludu zdecydował się zostać Polakiem, endecy liczyli, że będzie on narodowcem. W tym sensie endecy dawali ludowi możliwość wyboru swego własnego przywództwa. Przywódcy endecy mieli nadzieję bowiem za pomocą demokratycznych metod zdobyć dobrowolne masowe poparcie uświadomionych dla stworzenia władzy narodowej dążącej do odzyskania niepodległości kraju. Porter uznał to za podłą sztuczkę mającą na celu przejęcia władzy nad ludem: „oświecony chłop uznał autorytet wewnątrz swojej [polskiej] społeczności narodowej a nie poza nią. Wzywanie do demokracji stało się sposobem na umieszczenia ‘ludu’ pod władzą ‘rządu narodowego’, podporządkowując lud pod nową hierarchię.”[11]

Argument ten czysty moralny relatywizm. Zastosujmy tą samą intelektualną ekwilibrystykę do czasów II wojny światowej. Wtedy musielibyśmy przyjąć, że Delegatura Rządu na Kraj oraz Armia Krajowa pod płaszczykiem „demokracji” dążyły do tego aby „oświecony chłop uznał autorytet wewnątrz swojej [polskiej] społeczności narodowej a nie poza nią.” Chodziło więc o otumanienie „ludu”, o to aby chłop odrzucił „rząd” Hansa Franka w Generalnym Gubernatorstwie i zwierzchnictwo Adolfa Hitlera, a wybrał „rząd narodowy”. Naturalnie dla takich jak Porter działania edukacyjne i organizacyjne Polskiego Państwa Podziemnego (1939-1945) to dowód, że „wzywanie do demokracji stało się sposobem na umieszczenie ‘ludu’ pod władzą ‘rządu narodowego’, podporządkowując lud pod nową hierarchię.”

Moralny relatywizm to czysty nonsens. Nowa hierarchia, nawet endecka była przecież lepsza od zabroczej, szczególnie moskiewskiej czy pruskiej. Słowa wolność i niepodległość mają tylko sens o ile założymy, że w każdym wypadku jest lepiej gdy rządzą nami wybrani przez nas samych Polacy niż okupanci, który nasz kraj podbili. Oczywistość tej propozycji powinno uznać nawet większość liberalnych naukowców.

W każdym razie dokładnie na takim założeniu oparli swoją działalność narodowcy. Endecy byli przekonani, że tylko w wolnej i niepodległej Polsce będzie można rozwiązać kwestię chłopską i robotniczą, poprawić los ludu. Aby dojść do niepodległości, najpierw trzeba było karnie zewrzeć szeregi. Oznaczało to poddać się samodyscyplinie organizacyjnej oraz ufać kierownictwu. Jak pokazała historia, udział w ruchu narodowym był masowy i dobrowolny. Przecież nikt do endecji nikogo na siłę nie zapędzał. Duża liczba rozłamów sugeruje nie tylko, że przeciętny członek miał prawo dać veto kierownictwu, ale też, że czyniły to całe grupy. Działo się to zwykle bez większych konsekwencji dla dysydentów, bez względu na rzekomo „totalitarny potencjał” ruchu narodowego. Odwrotnie niż w organizacjach rewolucyjnych lewicy, szczególnie socjalistycznych, gdzie od początku mordowano się na wzajem za „zdradę”. Po zdobyciu władzy przez bolszewików mordy przybrały charakter nie tyle masowy co stały się modus operandi tej formacji, w której Porter widział zarówno „zniewalające jak i wyzwalające elementy.”

W każdym razie endecy propagowali autorytaryzm bowiem nie mogli stosować liberalnych zasad gry. Żyli w ujarzmionym kraju. Dla Portera jednak autorytaryzm endecji był po prostu logicznym wynikiem odrzucenia wiary w „czas historyczny” czyli „postęp.” Czyli był to fałszywy wynik intelektualnych dywagacji. Porter zupełnie ignoruje nie tylko wpływy zaborców, ale również socjalistycznych konkurentów do rządów ludowych dusz. Czy fakt, że socjaliści od początku propagowali dyktaturę proletariatu pozostawał bez wpływu na myślenie endeków? „Socjaliści marzyli o milenarnym momencie zbawienia, rewolucji, która przewali cały świat i przyniesie ze sobą nową jutrzenkę i w kontekście takiej utopii postawili swą wyobrażoną jedność społeczną. Ich wizja rewolucji przewidywała momement rozgardiaszu, chaosu, oraz roztrzaskania systemu, po którym oczywiście miała nastąpić budowa nowego ładu socjalistycznego.”[12]

Jest to wizja przerażająca i mordercza. Lecz Porter nie wyciąga z tego żadnego wniosku. A przecież przy takiej apokaliptycznej wizji autorytaryzm endecji wygląda niemal kojącą obietnicą spokoju i pokoju. W tym kontekście początkowo trudno się połapać dlaczego Porter krytykuje endecję, za odrzucenie utopii, a skupienie się na zagrożeniu rewolucją. Powód braku logicznego połączenia przez autora tych faktów staje się jasny dopiero gdy zdamy sobie sprawę z tego, że dominującym czynnikiem w endeckich kalkulacjach, wiodących do autorytaryzmu i innych ekstremalnych rozwiązań, był strach przed rewolucją, a nie chęć zdyscyplinowania mas. Konstacja taka podważa główną tezę Portera.[13]

Bo przecież endecy nie bali się ludu. Bali się socjalistycznych agitatorów, których syreni śpiew zwodził lud i w ten sposób zagrażał nie tylko walce o niepodległość Polski, ale całej cywilizacji zachodniej. Endecy uznali, że nie mają wyboru. Socjaliści obiecywali apokalipsę. Polskę mogła ocalić jedynie zdyscyplinowana siła zmobilizowanych mas narodowych. Był to wyścig między narodowcami a socjalistami. Z jednej strony nagrodą była niepodległość, a z drugiej stała możliwość rewolucji. Wybór był między propagacją walki klas a walki narodów.

Narodowcy wywodzili się z tradycji pozytywistycznej i romantycznej. Ich interpretacja roli nauki sprawiła, że powoli odrzucili rewolucyjną utopię. Pojęli wszechogarniający ogrom zagrożenia rewolucyjnego. Doszli do wniosku, że Polak po prostu nie może popierać apokalipsy. Powszechna destrukcja bowiem przerwie spencerowską ewolucję „organizmu narodowego” w stronę niepodległości, niszcząc wszystko: zarówno romantyczną ideę polskości jako czynu, jak i liberalne wysiłki „pracy organicznej” oraz patriotyczne tradycje starych elit. Rewolucja to radykalne zerwanie z przeszłością, a nie odbudowanie niepodległej Polski. Dlatego trzeba się jej przeciwstawić jej również wszelkimi metodami, a w tym mobilizacją nienawiści.

Endecy uznali, że ten kto niszczy żywy organizm polskości, nie może być Polakiem. Musi być „obcy,” musi być „cudzoziemcem.” Musi być wrogiem takim samym jak zaborcy. Człowiek taki nie musiał faktycznie być „cudzoziemcem”. Występując przeciw niepodległości Polski, propagując rewolucję, taki „cudzoziemiec” dokonał wyboru: wykluczył się z polskiego kolektywu i stanowił dla niego zagrożenie w taki sposób w jaki uprzednio zdrowe tkanki organizmu, które stały się karcenogenne i zaczęły rozprzestrzeniać się po ciałym ciele, pchając człowieka do przedwczesnej śmierci. Narodowcy uznali, że walka z takimi „obcymi” siłami – nawet wywodzącymi się z tego samego narodu, to podstawowy obowiązek Polaka. Endecka argumentacja padła na podatny grunt.

W kontekście zaborów i innych nieszczęść jest jasne dlaczego większość Polaków uznawała państwa ościenne, a więc siły „cudzoziemskie”, za sprawców głównych nieszczęść Polski. Większość Polaków również była rozczarowana w stosunku do państw zachodnich, a więc innych „cudzoziemców,” którzy Polsce nie pomogli. Retoryka endecka padła na niezwykle podatny grunt. Porter podkreśla, że intelektualiści endeccy wyartykuowali swoją ideologię w sposób ewolucyjny. Kontekst historyczny, kolektywistyczny duch czasów, oraz odziedziczony po pozytywistach i romantykach dyskurs poetycko-naukowy zaprowadził endeków do następujących konkluzji.

Po pierwsze, pozytywistyczna „praca organiczna” to wymówka dla bezczynu w trakcie wiecznego oczekiwania na niepodległość. Jednak romantyczna mistyka czynu jest nie tylko utopijna, ale również psychicznie demobilizuje Polaków, pokazując ich stale jako ofiary, którym należy się niepodległość w bliżej nieokreślonej przyszłości. Polacy potrzebują zwycięstwa tu i teraz. Aby zwyciężyć potrzebują mocy wewnętrznej. Potrzebują zrozumienia, że nie są wiecznymi ofiarami. Wprost przeciwnie, są potencjalnymi zwycięcami. Muszą uwierzyć w siebie. Muszą walczyć bowiem trzeba ich przekonać, że nie mają innego wyjścia. Dlatego muszą zrozumieć, że nieszczęścia narodu wynikają z odwiecznej, deterministycznej, oraz amoralnej „walki o przetrwanie.” Walka toczy się od zarania dziejów aż do ich końca. W walce tej wszystkie chwyty są dozwolone, odwrotnie niż w stosunkach prywatnych, gdzie powinna obowiązywać moralność chrześcijańska. Walka toczy się między „nami” a „nimi”, „obcymi”.

Kim jest „obcy”? „Obcy” to ten, kto szkodzi narodowi: osłabia go, stara się go zniszczyć. Zaborca, rewolucjonista i wszyscy inni, którzy odrzucają brutalną wizję rzeczywistości przedstawioną przez narodowców.

Porter twierdzi, że w endeckim katalogu „obcych” i „wrogów” czołowe miejsce zajmowali Żydzi. Trzeba przyznać, że przeprowadzona przez autora analiza spraw żydowskich jest dość ciekawa. Porter odrzuca racjonalizację historyków polskich (e.g., Ryszarda Bendera), którzy twierdzą, że konflikt endeków z Żydami wynikał z ich „nadreprezentacji” w gospodarce i kulturze. Porter kwestionuje też tezy historyków zachodnich, którzy w antyżydowskości narodowych demokratów widzą formę patologii klinicznej, zupełnie nie opartej na rzeczywistości a jedynie na chorych kompleksach i nieracjonalnych fobiach.[14] Porter proponuje własną interpretację. Uznał on, że antyżydowskość endecji wynika z fałszywej logiki zawartej w endeckiej wizji narodu.

Początkowo narodowcy nie mieli raczej żadnych problemów z Żydami. Jeszcze w 1889 patrioci wliczali Żydów w poczet narodu polskiego.[15] Nie było to bezpośrednie nawiązanie do romantycznego “nacjonalizmu wielokulturowego”. Narodowcy przejęli spóściznę liberalnych pozytywistów. Dla tych antyżydowskość była objawem ciemnoty i obskurantyzmu. Mimo, że pozytywiści, według Portera, hołdowali “otwartym, często ohydnym uprzedzeniom” wobec Żydów, jednak uprzedzenia te skierowane były jedynie przeciw “ciemnym”, niezasymilowanym wyznawcom judaizmu.[16] 

Pozytywiści liczyli, że wszyscy w końcu dadzą się ucywilizować. Nieopatrznie jednak dostarczyli argumentów jednemu z najbardziej zaciętych propagatorów resentymentów antyżydowskich w Polsce: Janowi Jeleńskiemu. Jeleński jako pierwszy ubrał swoją antyżydowskość w język “nauki”: spencerowski dyskurs o “walce o przetrwanie”. Endecy początkowo odrzucili Jeleńskiego i jego retorykę. W międzyczasie, paradoksalnie, teorię wiecznej “walki ras” spopularyzował wśród pozytywistów i niepokornych żydowski Polak Ludwik Gumplowicz. On sam był jej przeciwnikiem, lecz stwierdzał, że po prostu taka jest brutalna rzeczywistość.[17] Tym sposobem Jeleński i Gumplowicz posłużyli jako intelektualny pomost między antyżydowskością a spencerowską ideą “walki o przetrwanie”.

Deterministyczna siła pozytywistycznych teorii naukowych okazała się dla wielu zbyt przekonywująca, nawet gdy miała wydźwięk antyżydowski, a co ważniejsze dla większości Polaków – nawet gdy stała w jaskrawej sprzeczności z chrześcijaństwem. Porter zdaje się dostrzegać, że wbrew własnej woli przyjął ją Teodor Jeske-Choiński. Jednak nie tłumaczy dogłębnie na czym polegały opory tego myśliciela. Po prostu Porter nie zna nauczania Kościoła Katolickiego w tym względzie. Lekceważyli go też niepokorni, czyli radykalna inteligencja a w tym i narodowcy.

W 1890 na łamach Głosu pojawiły się pierwsze akcenty “antyżydowskie” serwowane w sposób naukowy. “Głosowcy zdawali sobie dobrze sprawę, że zmieniali pozycję polskiego antysemityzmu i legitymizowali go na użytek radykalnej inteligencji.”[18] To był właśnie “moment gdy stało się możliwe aby mówić o nienawiści w ramach dyskursu nacjonalizmu.”[19] Porter podreśla, że “do tej pory polski nacjonalizm nie był skierowany przeciw Żydom.”[20]

Co się stało? Radykalna inteligencja przestała wierzyć w “czas historyczny”, czyli w postęp. Współczesność nacechowana była konfliktem między rozmaitymi grupami społecznymi i etnicznymi w Polsce. Socjologiczna (post-pozytywistyczna) “nauka” dyktowała, że taki stan rzeczy zawsze był, jest i będzie. Tak rozmiana rzeczywistość wymagała więc konieczność zdefiniowania Żydów na zawsze jako kulturowo “Innego”. I tak już zostało na stałe. “Żyd” był kulturowo – a nie rasowo – obcym w ideologii nacjonalizmu endeckiego. Ponadto, “antysemityzm stał się… punktem penetracji dla doktryny walki.”[21] Doktrynę tą zaczęto od tej pory stosować do wszystkiego i wszystkich. Przy tej okazji Porter rozprawia się z mitem rzekomego filomoskalstwa Dmowskiego i endeków. Mieli oni nienawidzieć Rosjan tak jak inne nacje, a szczególnie Niemców.[22] “Nacjonalizm bez możliwości odniesienia się do postępu szybko został zredukowany do retoryki nienawiści.”[23]

Dla liberalnego, sekularnego naukowca zachodniego takie argumenty brzmią przekonywująco. Problem polega na tym, że nie możemy zamrozić myśli endeckiej na poziomie roku 1890. Ona ewoluowała. Co najważniejsze, do dużego stopnia poddała się chrześcijaństwu. A nacjonalizm chrześcijański miał też przecież swój telos, swój “czas historyczny”. W związku z tym czy wiara w “czas historyczny”, w “utopię postęp” jest jedyną gwarancją, żeby polski nacjonalizm kochał “Innego” a go nie nawidził? Porter zupełnie nie odnosi się do tej kwestii ponieważ religia chrześcjańska została prawie zupełnie wyrugowana z dyskursu, któremu ten naukowiec hołduje.

Zresztą zachwycony abstrakcyjną koncepcją “Innego” autor nie odpowiada też na pytanie do jakiego stopnia było uprawnione opisywanie społeczności żydowskiej jako oddzielnej grupy. Przecież niezasymilowani Żydzi w istocie byli oddzielną, odzieloną i samo-oddzielającą się grupą. Narodowcy to dostrzegali, dlatego też wymagali – uwaga wyznawcy rasizmu! – “asymilacji totalnej” (total assimilation) od osób pochodzenia żydowskiego.[24] Endecy wymagali jasnej deklaracji: chcesz być Polakiem, zadeklaruj się otwarcie, że jesteś po naszej stronie. Kropka. Mamy nóż na gardle: wokół czychają zaborcy i rewolucjoniści. Polskość jest w niebezpieczeństwie. Stań przy nas całkowicie, a nie tylko częściowo. “Jeśli człowiek nie jest oddany swemu narodowi, jest on wtedy kosmopolitycznym indywidualistą. Socjaliści i Żydzi, którzy twierdzą, że wyrażają swoje przywiązanie społeczne kochając ludzkość są po prostu nieuczciwi.”[25]

Z tego staje się jasne: endecja nie była rasistowska. Jej antyżydowskość miała abstrakcyjne korzenie antysocjalistyczne złączone z żarłoczną, gwałtowną retoryką. Zgodnie z duchem czasów i zasadami “walki narodów” ideologię socjalistyczną “unarodowiono” jako rzekomo “żydowską”. Dla endeków Żydzi byli synonimem socjalistów i vice versa. “Definiując Żydów w szeroki sposób, Dmowski i jego koledzy byli w stanie umieścić w tym wymyślonym kręgu ‘elementów’ antynarodowych i szkodliwych wszystkich wrogów politycznych i ideowych.”[26] W ten sposób abstrakcyjny “Żyd” ogniskował endecką wizję świata. Uosabniał wszystkich innych wrogów, był “monstrum.” Porter twierdzi, że dla endeków “Żydzi byli obcą siłą, pasożytem szerzącym anarchię, nieposłuszeństwo, oraz słabość, w ten sposób podminowywując walkę Polski o przetrwanie.”[27]

Porter jednak nie zgłębia implikacji swoich przemyśleń dotyczących intelektualnych uwarunkowań antyżydowskości endecji. A przecież abstrakcyjny “Żyd” mógł spełnić rolę uniwersalnego endeckiego piorunochrona ze względu na swoją szczególną charakterystykę. Mniejszość żydowska różniła się od reszty mniejszości i narodów w Europie faktem znacznego rozproszenia na całym kontynencie, ponadpaństwową solidarnością, oraz brakiem własnej siedziby narodowej, państwa żydowskiego. Endekom wystarczyło to aby wysnuć “naukową” analogię między żydostwem a socjalizmem i kosmopolityzmem. Roli takiej nie mogli wypełniać ani Niemcy, ani Rosjanie, mimo, że endecja również z wielkim sukcesem krytykowała polskich socjalistów jako rosyjskich pachołków bowiem socjalizm był intelektualnym importem z Rosji. Ale trudno było argumentować, że internacjonalizm w swojej socjalistycznej czy kosmopolitycznej formie był “rosyjski”. Według endeków był “żydowski”.

Tak jak specjalnie Dmowski i koledzy nie definiowali ściśle “Żyda”, tak też do dużego stopnia endecja unikała uniformistycznej i homogenicznej definicji narodu. Na przykład o mówiących po “tutejszemu” katolikach na Rusi Białej endecy mówili “Białolachy.”[28] Rusini też stanowili pole do popisu dla polskości. Dla endeków każdy, a szczególnie nieoświecony chłop był “potencjalnym Polakiem.”[29] Nie narodowość, nie pochodzenie, ale co innego liczyło się dla Dmowskiego i jego kolegów: “duch narodowy.”[30]




[1] Porter, When Nationalism Began to Hate, 84.

[2] “this typically East European duality.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 78.

[3] “an impoverished, frustrated Polish intelligentsia.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 78.

[4] Nie jest to teza nowatorska. Ostatnio lewicowe korzenie, “demokracji antyliberalnej” opisał interesująco Nikodem Bończa-Tomaszewski. Nikodem Bończa-Tomaszewski, Demokratyczna geneza nacjonalizmu (Warszawa: Fronda, 2001).

[5] Porter, When Nationalism Began to Hate, 90-98.

[6] “Conflict withinPoland could be accepted in the present because national unitz was promised by a vision of the future…. The patriots, in contrast, defined both the lud and the naród as sociological collectives existing in the present, rather than as historical actors destined for realization in the future.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 105-106.

[7] “This is precisely what they wanted: to heighten the ‘class contradictions’ of the Polish society, to sow unrest, to hasten the apocalypse.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 142.

[8] Porter, When Nationalism Began to Hate, 130.

[9] “the people might not be devoted to the national cause.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 134.

[10] “The authoritarianism of the National Democratic movement was not a conservative reaction to the modernization of Polish political culture; rather, it was a product of that modernization.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 137.

[11] “In other words, the enlightened peasant would recognize authority within his national community rather than outside of it. The call to democracz thus became a means of locating ‘the people’ under a ‘national government,’ subject to new hierarchies.” .” Porter, When Nationalism Began to Hate, 150.

[12] “The socialists dreamed of chiliastic moment of salvation, a revolution that would overturn the entire world and bring a new dawn, and they positioned their imagined social unity within this utopia. Their vision of revolution implied a moment of disorder, chaos, and systemic destruction – to be followed, of course by the construction of the new socialist order.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 141.

[13] Porter, When Nationalism Began to Hate, 146-47.

[14] Porter, When Nationalism Began to Hate, 159.

[15] Porter, When Nationalism Began to Hate, 146.

[16] Porter, When Nationalism Began to Hate, 163.

[17] Porter, When Nationalism Began to Hate, 167-70.

[18] “The głosowcy were well aware that they were repositioning Polish anti-Semitism and giving it legitimacy for the radical intelligentsia.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 176.

[19] “the moment when it became possible to speak of hatred within the discourse of nationalism.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 176.

[20] “But Polish nationalism had not heretofore been directed against the Jews.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 176.

[21] “Anti-Semitism, then, was the point of entry for the doctrine of ‘struggle’.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 182.

[22] Porter, When Nationalism Began to Hate, 215.

[23] “A nationalism without recourse to progress quickly dissolved into a rhetoric of hate.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 177.

[24] Porter, When Nationalism Began to Hate, 178.

[25] Zygmunt Balicki quoted in Porter, When Nationalism Began to Hate, 199.

[26] “By defining the Jews broadly, Dmowski and his colleagues could place any ideological or political enemy within this imagined circle of subversive, ‘antinational’ elements.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 227.

[27] “The Jews, in other words, were an alien force, a parasite that was spreading disorder, disobedience, and weakness, thus underminingPoland’s struggle for survival.” Porter, When Nationalism Began to Hate, 229.

[28] Porter, When Nationalism Began to Hate, 202.

[29] Porter, When Nationalism Began to Hate, 204.

[30] Porter, When Nationalism Began to Hate, 202.

Get your own Box.net widget and share anywhere! Get Your Own Real Time Visitor Map! ZAMÓW: www.poczytaj.pl Marek Jan Chodakiewicz Żydzi i Polacy 1918 - 1955. Współistnienie-Zagłada-Komunizm Wydawca: Fronda Ilość stron: 736 s. Oprawa: miękka Wymiar: 145x205 mm EAN: 9788391254189 Dzisiaj cena: 35.40 zł

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura