Wisła Kraków od blisko 3 tygodni nie schodzi z pierwszych stron gazet i portali internetowych. Niestety, nie z powodów sportowych. Najpierw okazało się, że Bogusław Cupiał i jego Tele-fonika po 19 latach sprzedali klub. Potem niestety okazało się, komu sprzedali. Lista zarzutów wobec nowego właściciela, Jakuba M. jest długa i ciągle rośnie. Pranie pieniędzy, wyłudzenia VAT, fałszowanie świadectwa maturalnego - strach pomyśleć, co dalej.
Tymczasem niektórzy ciągle się łudzą, że to nieprawda. Że to jakiś ponury żart, że przecież nie można czegoś takiego zrobić kibicom jednego z najstarszych i najbardziej zasłużonych piłkarskich klubów, obchodzącego w tym roku 110-lecie. Że Bogusław Cupiał odwoła transakcję, lub że za Jakubem M. stoi tak naprawdę arabski szejk z ciężarówką pieniędzy. Jakoś nikt nie chce uwierzyć w bankructwo klubu i jego degradację do IV ligi, a nawet całkowitą likwidację.
Wyjaśniam: otóż taki scenariusz jest właśnie najbardziej prawdopodobny. Co więcej, istnieją sensowne przesłanki by właśnie tak sądzić:
Powód pierwszy: fabryka kabli w Ożarowie. Otóż właściciel Tele-foniki jest kapitalistą w starym stylu, a więc nie oglądającym się na śmieszne frazesy pt. "społeczna odpowiedzialność biznesu". Skoro mógł wykupić i zlikwidować cały zakład, pozbawiając pracy setki osób i skazując miejscowość na regres gospodarczy, to niby dlaczego ma się martwić Wisłą? W końcu to tylko piłka nożna, a więc sport.
Powód drugi: Tele-Fonika i profesjonalizm ludzi zatrudnionych w spółce. O ile Wisła Kraków za czasów Cupiała nie była najlepszym przykładem dobrego zarządzania, w myślenickiej spółce zawsze pracowali solidni menedżerowie. Dlatego, jeśli Tele-fonika zapewnia, że sprawdzono wiarygodność Jakuba M. i Marka Citki a negocjacje trwały 6 dni, to coś się tu kupy nie trzyma. W 6 dni takiej transakcji nikt poważny nie przygotuje, a przecież wymieniona dwójka wcześniej chciała kupić Koronę Kielce. W dodatku sprawdzenie raportów z KRS i kwestii niekaralności to sprawa dla początkującego prawnika na 1,5 dnia - a tego nie sprawdzono. Raczej bliższa prawdy jest teza, że sprzedano klub pierwszemu chętnemu, bez zadawania jakichkolwiek pytań - byle się pozbyć balastu.
Przy okazji warto rozwiać pewne narosłe mity o Bogusławie Cupiale jako "dobrodzieju Wisły". Owszem, niedawno podano informację, że właściciel Tele-foniki wydał na klub w ciągu 19 lat nieco ponad 200 mln złotych. Pomijając fakt, że to była prywatna zabawka zamożnego biznesmena, te 200 mln tylko z pozoru zostały "utracone". Przecież piłka stanowiła dla właściciela Tele-foniki sposób "wejścia na salony" i dobrą platformę do nawiązywania kontaktów biznesowych. Multimilioner by zaznaczyć swój status kupuje rollsa czy maserati, multimiliarder - klub piłkarski.
Ale pragnę przypomnieć że my - mieszkańcy Krakowa - przez właśnie zaangażowanie Bogusława Cupiała sfinansowaliśmy budowę nowego stadionu Wisły za... 750 mln złotych. A więc dofinansowaliśmy de facto prywatny klub na kwotę ponad trzykrotnie wyższą, niż jej właściciel.
Dlatego wbrew pozorom to co się dzieje obecnie w Wiśle to nie tylko problem kibiców tego klubu, do których i ja się zaliczam. To nie tylko problem polskiej piłki, w której upadają takie firmy jak Widzew czy Górnik, a w ekstraklasie grają kilkuletnie efemerydy bez kibiców. To problem mieszkańców Krakowa. Co bowiem zrobić ze stadionem, na którym nikt grać nie będzie?
Założyłem bloga, bo denerwuje mnie poziom dyskusji na tematy ekonomiczne, która toczy się w polskim internecie. Szczególnie teraz, gdy wchodzimy w okres spowolnienia, a może nawet (odpukać!) recesji. Idea bloga jest prosta - przedstawienie diagnoz/opisu polskiej gospodarki w sposób przystępny, właśnie "na chłopski rozum". Na ile to się uda, zależy nie tylko ode mnie, ale i od użytkowników:)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport