flamengista flamengista
460
BLOG

Jawność dochodów, czyli przepis na polskie piekiełko

flamengista flamengista Gospodarka Obserwuj notkę 4

Pomysł OPZZ dotyczący ujawnienia PIT wszystkich pracowników i pracodawców dopadł mnie na wakacjach. Myślałem, że jest to typowy news sezonu ogórkowego, którego nikt nie potraktuje poważnie.

Niestety, myliłem się. Jeśli w takiej dyskusji głos zabierają dr Sedlak i Prof. Blikle, to sprawa jest poważniejsza (www.facebook.com/wyborcza/posts/10151662476448557). Nawet jeśli sam postulat był kuriozalny, zupełnie nierealny i szkodliwy - to wypowiadający się na ten temat eksperci ten pomysł w pewnym stopniu zalegitymizowali. Stał się on więc tematem publicznym, który należy traktować poważniej. Szczególnie że w dobie kryzysu (spowolnienia?) każda populistyczna propozycja zyskuje na popularności.

Jak zwykle w przypadku takich propozycji, wielu ludzi zaczyna dyskutować nie o oryginalnym projekcie, ale o doniesieniach medialnych. W gazetach, telewizji i portalach internetowych mowa jest więc o: "jawności pensji", "jawności płac w firmach", rzadziej - o "jawności wynagrodzeń". Wszystko pięknie, tylko to są stwierdzenia nieprawdziwe.

Oddajmy więc głos autorom tej propozycji. Prezez OPZZ Jan Huz na stronie związku pisze: "OPZZ opowiada się za jawnością płac wśród wszystkich polskich pracowników i pracodawców. Ujawnienie PIT, szczególnie przez osoby zajmujące ważne funkcje w życiu społecznym, ucięłoby spekulacje na temat poziomu dochodów kadry kierowniczej, polityków, dziennikarzy czy związkowców." (www.opzz.org.pl/aktualnosci-pelna-tresc/-/asset_publisher/Q4MSHJpImzIc/content/pit-y-na-stol).

Celowo podkreśliłem kluczowe stwierdzenie. Nie chodzi tutaj o same wynagrodzenia. Chodzi o jawność naszych rocznych deklaracji podatkowych. Propozycja OPZZ nie pozostawia wątpliwości: "PIT-y na stół"!

No więc ja uważam, że ten pomysł jest nie tylko nierealny, ale równocześnie groźny i szkodliwy. Dlaczego nierealny? Bo niekonstytucyjny. Pomijając zgłaszaną przez Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych niezgodność propozycji ustawodawczej z ustawą o ochronie danych osobowych (www.polskieradio.pl/42/273/Artykul/895008,OPZZ-chce-wprowadzenia-jawnosci-plac-GIODO-to-niezgodne-z-prawem), chodzi tutaj o nierówne traktowanie obywateli. Otóż jawność dochodów miałaby obejmować jedynie osoby pracujące. A więc emerytów już nie. Nic nie mam do dochodów jednej i drugiej grupy, ale ten gdyby taki przepis miałby spore szanse na skargę do TK.

Dlaczego to pomysł groźny i szkodliwy? Przecież dr Sedlak przedstawia sensowne argumenty, twierdząc że: "Wynagrodzenie jest ceną, jaką pracodawca płaci za pracę. Nasza praca jest produktem na rynku. Praktycznie jest to taki sam produkt jak samochód czy kwiaty. Trudno wyobrazić sobie gospodarkę rynkową, w której ceny są tajne. Jak w takiej sytuacji podejmować racjonalne decyzje? Jak robić zakupy? Jak planować budżet domowy?". Czyli jawność wynagrodzeń poprawiłaby pozycję pracownika na rynku. Szukając nowej pracy, wiedziałby czego oczekiwać od pracodawcy na rozmowie kwalifikacyjnej. Teraz negocjując wynagrodzenie porusza się po omacku.

Ale przecież nie tylko o wynagrodzenie tu chodzi. Pracuję jako wykładowca na państwowej uczelni, a więc finansowanej z budżetu. Teoretycznie więc podatnik powinien wiedzieć, ile płaci za moją pracę. I co śmieszniejsze, podatnik w zasadzie może to sprawdzić. Bo stawki za wynagrodzenie asystentów, adiunktów i profesorów są jawne i określone w rozporządzeniu ministerialnym.

Ale ja jako pracownik naukowy mam też inne dochody. Realizując grant czy pisząc ekspertyzę też zarabiam pieniądze, z których muszę się rozliczyć przed fisuksem w rocznym zeznaniu podatkowym. Te dodatkowe pieniądze są efektem mojego dodatkowego wysiłku i pracowitości. Dlaczego więc mam je ujawniać moim kolegom i koleżankom z pracy, a także moim sąsiadom i studentom? Co więcej, fuskusowi ujawniam też dochody będące pochodną mojego majątku. A więc wynajmując mieszkanie odziedziczone po babci, płacę stosowny podatek. Dlaczego wszyscy Polacy mają mieć dostęp do takich informacji o mnie? Czemu to miałoby służyć?

Rozpatrzmy jednak poważniejsze kwestie:

1. bezpieczeństwo - ujawnienie PIT oznacza także ujawnienie miejsca zamieszkania wraz z dochodami poszczególnych obywateli. To marzenie każdego włamywacza i złodzieja. Nie trzeba się poruszać po omacku i szukać potencjalnej ofiary. Wszystko dostaje się na tacy. Deklaracja o posiadanym potomstwie też się przyda potencjalnym porywaczom dla okupu.

2. ignorancja - przeciętny Polak będzie miał problem z rozróżnieniem przychodu od dochodu, a także dochodu po opodatkowaniu. Nie będzie też wnikał w źródła tych dochodów - zerknie do rubryki 60 w picie 37 i tyle. Obawiam się, że nawet nie podzieli tej kwoty przez 12. Tą informację porówna ze swoim wynagrodzeniem netto i zacznie się ogólnopolski wrzask. Już widzę te krzyczące tytuły brukowców, te narzekania zwykłych Kowalskich i Nowaków. Coś w stylu: "premier ma 200 tysięcy, a ja 2 - to skandal!". Tyle że te 200 tysięcy to będzie roczny przychód, a 2 tysiące - wynagrodzenie Kowalskiego płatne na rękę co miesiąc. I pewnie jeszcze pomniejszone o ratę za spłacany telewizor. Na poważną dyskusję o poziomie wynagrodzeń nie ma co liczyć.

3. popsucie atmosfery w pracy i życiu osobistym - już widzę te niesnaski na naszej uczelni, gdy dzięki OPZZ jedni drugim będziemy zaglądać sobie do portfeli. To samo dziać się będzie przecież w każdym zakładzie pracy. Ciężko oszacować, ile setek tysięcy czy nawet milionów godzin zostanie zmarnowane - prawdopodobnie w godzinach pracy, a więc będzie to strata dla pracodawcy - na sprawdzenie kolegów i koleżanek z firmy, a następnie na skomentowanie tych informacji wśród znajomych i w gronie rodzinnym. Ba, wiadomo że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Przecież ludzie na sprawdzeniu szefa i koleżanki z tego samego departamentu nie poprzestaną. Sprawdzą też swoich przyjaciół, brata, kuzyna i ciocię. I na pewno im te informacje nie przypadną do gustu. Ile przyjaźni może się przez to rozpaść, ile głupich i niepotrzebnych awantur rodzinnych wybuchnie z tego powodu. Przeciętny Polak, który i tak jest strasznym pesymistą, będzie po tym wszystkim jeszcze bardziej nieszczęśliwy.

i chyba najważniejsze - co się zmieni?

No właśnie, nic się nie zmieni. Jeszcze w prywatnych przedsiebiorstwach są pewne szanse nacisku na szefa, gdy na jaw wyjdą ewidentnie zaniżone wynagrodzenia w relacji do zakresu wykonywanych obowiązków. Ale w państwowych firmach i w budżetówce? Nie widzę na to żadnych szans. Za to przeciętny Kowalski i Nowak umocnią się w przekonaniu, że są oszukiwani i wykorzystywani. Ale to dzięki brukowcom wiemy już od dawna...

 

 

flamengista
O mnie flamengista

Założyłem bloga, bo denerwuje mnie poziom dyskusji na tematy ekonomiczne, która toczy się w polskim internecie. Szczególnie teraz, gdy wchodzimy w okres spowolnienia, a może nawet (odpukać!) recesji. Idea bloga jest prosta - przedstawienie diagnoz/opisu polskiej gospodarki w sposób przystępny, właśnie "na chłopski rozum". Na ile to się uda, zależy nie tylko ode mnie, ale i od użytkowników:)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Gospodarka