Z punktu widzenia Prawa i Sprawiedliwości, ostatnie wybory prezydenckie zakończyły się wynikiem... najlepszym z możliwych. Nieporadny kandydat PO, Bronisław Komorowski wygrał, wbrew zapowiedziom, w drugiej turze. Z przewagą tak małą, że aż zachęcającą konkurentów do myśli o przejęciu władzy po najbliższych wyborach parlamentarnych. PiS powinien wtedy, (czy może teraz, po symbolicznej wygranej samorządowej) przymierzać się do podziału rządowych stanowisk? Aż tak różowo nie jest...
Głównym źródłem nadziei PiS jest słabość Platformy. Najlepsze czasy partii Donalda Tuska minęły. Młodzi wykształceni z wieklch miast nie są już tymi zaślepionymi fanami Donalda Tuska sprzed lat. Fani PO pozbawieni są już dawnego ognia. Za rok najpewniej wystygną jeszcze bardziej.
Trudno sobie wyobrazić, że nowy rząd PO "wspierany" przez prezydenta, móglby uniknąć kompromitacji. Od czasu prezydentury Komorowskiego rząd nie ma alibi dla braku realizacji obietnic.
Zadłużone państwo, okradzeni emeryci, osieroceni przez Donalda Tuska, coraz bardziej zdegenerowani działacze partyjni, wreszcie groźba, że wcześniej czy później, pod skrzydłami pana prezydenta i środowiska Gazety Wyborczej, wykluje się nowa inicjatywa poityczna, która spowoduje rozpad rządzącej partii... Spokoju na Platformie nie ma i nie będzie. Jednak jeśli do kataklizmu (panie prezydencie?) nie dojdzie, to PO ma niemal pewność utrzymania władzy. A to ze względu na największą "zdolność koalicyjną". Poza PO i PIS, w nowym sejmie pewnikiem znajdzie się PSL i SLD. Obu mniejszym partiom bliżej jest do Platformy. Choćby Jarosław Kaczyńśki wychwalał dawne ZSL, czy z sympatią opowiadał o rządach Edwarda Gierka przy okazji kazego wystąpienia w mediach, lewicowy elektorat i tak nie przełknąłby pomysłu na wspólne rządy z "faszystami".
PiS może wejść w koalicję z PO :))) lub... z nieistniejącym na razie, koalicjantem z prawej strony.
W polskim społeczeństwie panuje demokratyczna równowaga. Oprócz "partii postępu" (SLD), "partii umiarkowanego postępu" (PO+PSL), "partii umiarkowanego wstecznictwa" (PiS), swoich licznych zwolenników znalazła by także "partia wstecznictwa"! Tyle, że ta ostatnia siła nie ma odpowiednich struktur.
Wbrew pozorom, dla PiS jest to problem. Taka sytuacja powoduje, że jego wynik wyborczy będzie zawyżony (częsć prawicowców z braku "wsteczników" zagłosuje na "umiarkowanych wsteczników", inni stwierdzą, że nie ma na kogo głosować) i pozycja partii w parlamencie jest silniejsza. Tyle, że uniemożliwia to przejęcie rządów! Jeśli politycy PiS nie zadowalają się rolą silnej opozycji, jeśli myślą o stworzeniu rządu, to potrzebują konkurencji na prawicy! Być może korzystny dla nich byłby nawet podział partii! Z tym, że w wydzielonej części partii zamiast miałkich marketingowców w stylu Kurskiego, Kowala, czy Ziobry musieliby znaleźć się prawicowi twardziele, którzy dla wyborców stanowiliby realną alternatywę dla przesuwanego do centrum PIS. Inna droga to silne wzmocnienie jakiejś istniejącej formacji skrajnej (KNP lub narodowcy).
Gołym okiem widać, że PiS nie da rady zagospodarować calego elektoratu od skrajnych wsteczników do lewej strony centrum. Nie można w kazdej sprawie być "za a nawet przeciw". Podsumowując:
Połączenie antykomunistów z wielbicielami Gierka to misja skazana na porażkę. Miotanie się na przemian od zwolenników aborcji, do sluchaczy Radia Maryja spowoduje jedynie utratę wiarygodności PiS i obniżenie frekwencji wyborczej wśród prawicowców.
Jedynym rozwiązaniem jest przesunięcie partii do centrum i stworzenie miejsca dla koalicjanta po prawej stronie.
Kontrolowany podział partii (ustalenia z Jarosławem Kaczyńskim, którzy żołnierze przechodzą na odcinek "wsteczników") może dać podwójną korzyść (w dużym uproszczeniu!):
1) Bez prawicowego balastu siły centrowe lepiej poradzą sobie w walce o głosy "młodych, wykształconych" (a może nawet i feministek!) i zupełnie zepchną bezideowe PO na teren lewicy i "partii ludzi rozumnych".
2) Prawicowcy karnie pomaszerują na wybory aby poprzeć, pozbawioną internacjonalistów i aborcjuszy, "nareszcie prawdziwie prawicową partię".
Działacze PiS chcą rządzić, czy zadowala ich rola "silnej opozycji"?
Inne tematy w dziale Polityka