Nie. Wśród celebrytów atakujących Kościół ksiądz Lemański nie wyróżnia się ani nadzwyczajną zręcznością, ani zaangażowaniem. Rzyga na Kościół, ale nie robi tego jakoś szczególnie obficie. Inni wydają się w tej konkurencji lepsi! Skąd w takim razie jego mocarstwowa pozycja w mediach?
(fot. Wikipedia)
Żeby wygrać medialny casting na antyklerykała ksiądz Lemański nie musiał wykazywać się większą pomysłowością od pośledniejszego sortu autorytetów moralnych popularyzowanych w GW i TVN. Miał nad nimi miażdżąca przewagę, bo... jest księdzem!
Gdyby po odejściu - dla przykładu - z "Coca-Coli" jakiś pracownik zaczął opowiadać, że jego była firma to wuj, kupa kręta i kamieni sterta, to pewnie konkurencyjna "Anty-Coca-Cola" chętnie popularyzowałaby w mediach jego opinie.
Sukces "Anty-Coca-Coli" byłby jednak większy, gdyby te opinie przedstawiał zawodnik, który ciągle w "CocaColi" pracuje.
"Suchajcie... możecie mi wierzyć, bo sam tam pracuję... No jest kupa jak zbój! A będzie jeszcze gorzej. Bo zarząd naszej firmy nie zmieni się. Oni muszą wymrzeć. Jest smród, więc wcale nie dziwię się tym, którzy bojkotują nasze produkty".
Co zrobiłaby "Coca-Cola" z zawodnikiem gdyby zorientowała się, że ich pracownik, jako medialny celebryta wspiera "Anty-Coca-Colę"?
Inne tematy w dziale Polityka