"Cygan zawinił, Chazana powiesili".
Milczą media. Milczy też minister zdrowia.
Może dlatego, że nikt go nie zapytał:
Panie ministrze Arłukowicz, która klinika dokonała tego in vitro?
Zacytuję dwa fragmenty tekstu p. Marzeny Nykiel:
"Prof. Bogdan Chazan nie chciał zabić chorego dziecka, które poczęli „na szkle” jego koledzy po fachu. Mimo, że sam sprzeciwia się zapłodnieniu in vitro, każde istniejące życie ludzkie jest dla niego świętością. Choć dołożył wszelkich starań, by uratować upragnione i długo wyczekiwane dziecko pacjentki, która do niego trafiła, został okrzyknięty przestępcą. Według mediów „odmówił pomocy kobiecie, której płód był uszkodzony”. Kto sformułował to stwierdzenie? Lobby proaborcyjne czy pacjentka, która mogła złożyć „reklamację” na źle przeprowadzoną kosztowną procedurę in vitro? Wygląda na to, że wściekła nagonka na prof. Chazana ma zamaskować brutalną prawdę o zapłodnieniu „na szkle”.
"Ministerstwo Zdrowia powinno natychmiast zrewidować procedury i sprawdzić, czy przeznaczając prawie 300 mln złotych z wydrenowanej kieszeni resortu na refundację „in vitro” nie działa na szkodę pacjentów. Przypadek dziecka „z połową głowy i mózgiem na wierzchu” przedstawia się jeszcze bardziej niepokojąco na tle raportu, który resort Arłukowicza opublikował z dumą kilka dni temu. 1 lipca 2014 minął rok od wprowadzenia rządowego projektu dofinansowywania in vitro z budżetu. Z raportu wynika że z zarejestrowanych 11789 par, do programu zakwalifikowano 8685. W trakcie „leczenia” jest 7939 par, wśród których jest 2559 ciąż. **Jak na razie w ramach programu urodziło się tylko 214 dzieci. Co z pozostałymi? Ile z nich z ciężkimi wadami niedorozwojowymi nie przetrwało ciąży?
Z pieniędzy podatników wydano na dofinansowanie in vitro 72.4 mln zł, czyli ciąża każdej pary kosztowała budżet ok. 8300 złotych, co stanowi tylko część bardzo drogiej procedury, sięgającej od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych.Jak widać system sprawdza się świetnie – publiczne pieniądze trafiają na konta prywatnych klinik a rządowy program nagania im klientów. Największy beneficjent z grona kilkunastu klinik otrzymał od resortu zdrowia ponad 17 mln złotych. **Wszystko odbywa się w świetle prawa, które wprowadziła samowładnie wąska grupka zainteresowanych. Biznes się kręci, a zainteresowani jego rozwojem zrobią wszystko, żeby utrzymać wrażenie jego nieskazitelności.
Gdyby kobieta, która zapłaciła grube tysiące za dramat ciąży i urodzenie chorego dziecka z połową czaszki, wytoczyła klinice proces, ministerstwo borykałoby się z potężnymi problemami. W następstwie powinno się wycofać z programu. Na to pan Arłukowicz, jawnie popierających biznes in vitro, nie mógł sobie pozwolić. Widać więc wyraźnie, że przerzucenie uwagi opinii publicznej na lekarza, który próbował znaleźć sposób na uratowanie życia dziecka, jest wszystkim na rękę".
Panie ministrze Arłukowicz, proszę o odpowiedź na kilka prostych pytań:
1) Która klinika dokonała tego in vitro?
2) Ile zapłaciliśmy za jej pracę?
3) Czy klinika zwróciła już te pieniądze?Jakie odszkodowania zapłaciła lub zapłaci?
4) Jaka będzie wartość odszkodowań, które zostaną wypłacone wszystkim poszkodowanym przez klinikę?
5) Czy program dokarmiania klinik in vitro milionami z budżetu państwa zostanie wstrzymany?
Inne tematy w dziale Polityka