Po raz ostatni (chyba) wracam do sprawy chamstwa kibiców Izraela i chowania głowy w piasek przez dziennikarzy...
Wnioski z moich wcześniejszych notek na ten temat powinny być dla dziennikarzy przynajmniej częściowo zadowalające. Można było zauważyć pewną ewolucję ich postawy. Początkowo odgrywali rolę złośliwych ślepców ("Media o chamstwie kibiców Izraela"). Potem, gdy sprawa nabrała zbyt wielkiego rozgłosu udawali już tylko nieszkodliwych naiwniaków ("Medialny suplement o kibicach Izraela").
W efekcie tej taktyki część (ta najmniej kumata...) Czytelników uważa, że na kortach w Eljacie "nic się nie stało". To właśnie dla nich dołączam informację o komentarzu Wojciecha Fibaka.
Jego obawy przed otwartym przedstawianiem wydarzeń w Izraelu można zrozumieć. Natomiast dziennikarskich krętactw w żaden sposób usprawiedliwić się nie da...
(fot. Newspix)
"Ja bym od tego trzymał się z daleka. Przy całym szacunku dla Izraela i dla stosunków polsko - żydowskich. Mieszkałem 20 lat w Nowym Jorku, w Paryżu, 90 procent moich przyjaciół, znajomych, ludzi z którymi prowadziłem interesy, to były osoby pochodzenia żydowskiego, więc z mojej strony olbrzymi szacunek. Tam było jakieś nieporozumienie, nie łączył bym tego z niczym. Ani z polityką, ani z politykami - powiedział dziennikowi.pl Wojciech Fibak.
Uważam, że Izrael to jest piękny kraj, wspaniała tradycja, wspaniali ludzie, wspaniała historia. Zawsze powinniśmy bardziej ich rozumieć, za to co ich spotkało na naszym terytorium, bez naszej winy, ale się zdarzyło. Nie powinniśmy robić szumu wokół tego, co stało się na korcie, bo jeśli ktoś będzie o tym czytał w Nowym Jorku, czy w Toronto, czy w Paryżu, to pomyślą, że w jakiś sposób nasza reprezentacja, my Polacy, nie byliśmy bez winy, że coś musiało być na rzeczy. Dlatego ja podchodziłbym do tego spokojniej- dodał były polski tenisista".
Inne tematy w dziale Rozmaitości