Nie! Nie! Nie...
Drodzy Czytelnicy, tytuł tekstu nieco Was zmylił!
"Żółwiowisko" to nie Onet, WP, czy inna Interia. To nie jest miejsce na opowieści o zdejmowanych majtkach. To raczej miejsce na opowieści o majtkach zakładanych.
Dziennikarze muszą. Muszą, bo wiedzą, że czytelnicy wpadają w zachwyt, gdy mogą się nacieszyć tekstami o nowych przygodach detektywa Krzyśka, o nowym stroju kapielowym "Mamy Madzi", czy nowych sutkach jakiejś innej gwiazdy. I chętnie się na tak ważkie tematy wypowiadają...
Za to niezazbytnio eksajtują się, kiedy ktoś przymusza ich do przemyśleń w mniej nośnych sprawach.
"Czy jesteśmy skazani na euro?".
"Nudy!", "klerykalizm!", "głupie pytanie!", "już rzygam tym Smoleńskiem..." - arsenał argumentów uzasadniajacych zniechęcenie przeciętnego konsumenta medialnego jest bardzo bogaty.
Od czasu do czasu, w ramach akcji "Medialne ladacznice, załóżcie majtki!" przypominam co bystrzejszym intelektualistom, że po godzinach pracy (majtki!) nawet oni mogą zrelaksować się, zapominając o dyżurnych, obowiązujacych w medialnej debacie tematach .
No właśnie... To jak to jest? Jesteśmy skazani na euro, czy nie?:
Teoretycznie od utraty złotego jesteśmy bardzo daleko. Prostolinijnym analitykom :) sprawa mogłaby nawet wydawać się potrójnie jednoznaczna!
Po pierwsze primo: strefa euro jest w kryzysie. Wejście do niej aby (tak jak Słowacja) wspierać bogatsze kraje jest bezsensowne - lub, jak wolą ekonomiści, nieopłacalne.
Po primo drugie: większość Polaków jest przeciwna rezygnacji z własnej waluty. A mamy przecież demokrację, której nasi politycy zapewne zgwałcić się nie odważą.
Po primo trzecie: polska waluta, jako obowiązujący środek płatniczy, zapisana jest w Konstytucji. A Konstytucji partie rządowe bez poparcia opozycji nie są w stanie zmienić.
W tej sytuacji... Przyjęcie euro przez Polske jest niemożliwe!
Niemożliwe i przesądzone jednocześnie?
Inne tematy w dziale Polityka