"Prokuratura szykuje się do postawienia zarzutów żonie szefa Amber Gold, Katarzynie P. - dowiedział się "Fakt". Tabloid informuje, że żona Marcina P. jest pilnie śledzona przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a w najbliższych dniach zostanie doprowadzona przed śledczych i przesłuchana w charakterze oskarżonego. Jeśli te informacje okażą się prawdą, będzie można mówić o przełomie" -żartują dziennikarze.
Jak widać, w mediach nie ma już żadnego szacunku dla pracy urzędników państwowych!
Urzędnicze mróweczki grzecznie robią swoje, wykonują rozkazy na tyle, na ile potrafią, a dziennikarze robią z nich jakichś złodziei!
Na Facebooku Witold Gadowski pyta o 2 miliony złotych, które Agencja Wywiadu wpłaciła do kasy Amber Gold...
Znów musiałem stanąć w obronie kolejnej grupy urzędniczej ("Przecie własne pieniądze, na własne konto, u własnego pracownika wpłacili, więc co to za afera?").
Pewnie nie byłoby wiadomo, co o tym wszystkim myśleć, gdyby nie szczerość... babci Marcina P.
"To wszystko grubymi nićmi szyte i ktoś wrabia wnuczka!" - opinia babci Marcina P. wskazuje na to, że starsza pani nie jest ani dziennikarką, ani politykiem.
Może szczerze przedstawiać własne poglądy.
W mediach od paru tygodni sprawa wygląda inaczej, za to jednoznacznie.
Oszust. Od razu było wiadomo, że to oszust! Oszukiwał wielokrotnie. Oszukał kilka tysięcy Polaków, prokuratorów, sędziów, polityków, reżyserów, syna premiera. Gospodarczy Osama bin Laden, który niemal w pojedynkę dokonał zamachu na wiarygodność polskiego systemu finansowego...
A przecież przez długi czas wszyscy mu pomagali. Wzbudzał zachwyt u dziennikarzy, polityków, ekonomistów, kuratorów sądowych. Prezydent Gdańska porównywał go nawet do Lecha Wałęsy!
Słuchający gdańskiego prezydenta bali się nawet głośniej pomyśleć, że to raczej ktoś pomiędzy drugim Aleksandrem Gawronikiem i Lechem Grobelnym.
Może jego działalność nie była od poczatku aż tak efektowna (nikt nie zbudował mu w ciągu jednej nocy kilkuset kantorów na granicy), ale podobieństwa pozostały.
Podobny był do Gawronika, Grobelnego, trochę do jakiegoś nastoletniego "króla dopalaczy", a nawet do zagranicznych koncesjonowanych geniuszy w stylu szefa Wikileaks.
Młodzi, biedni, niezależni idealiści, oszuści, terroryści robią nagłe kariery. Bez grosza przy duszy zakładają kantory, linie lotnicze, dostają koncesje telewizyjne. Nagle a niespodziewanie robią w trąbę prokuratorów, sędziów, policję, polityków, media, służby specjalne, wywiady największych mocarstw...?
Nie żartujmy...
No właśnie... Przy okazji bajek o Amber Gold przypomniała mi się stara bajka o dopalaczach.
Dopalacze? Łatwo można je przerobić na paszę!
(źródło: sphotos.ak.fbcdn.net)
Niektórzy dziennikarze sugerowali, że jakiś młodzianek dostał od babci kieszonkowe i zamiast wydać je na cukierki i gumę do żucia, zainwestował by... zbudować wielką sieć sprzedaży dopalaczy!
Podobno młodzianek, nie patyczkując się z mafią i politykami przejął rynek! Zachwyceni dziennikarze ("taki młody! taki zdolny!") zaraz nazwali chłopca "królem dopalczy".
Co na to biedni, zagubieni mafiozi? Załamali się... Powiedzieli sobie: "jest lepszy!". Bezradni jak dzieci, odpuścili... I byliby się zapłakali na śmierć, gdyby nie pomoc pana Premiera, któren to młodzianka pojmać nakazał, a biznes jego zdelegalizował...
Podobnie miało być z szefem Amber Gold. Tylko kto w to - do cholery - wierzy!?? Babcia Marcina P. nie dała się nabrać.
A Wy drodzy medialni konsumenci?