Od kilku lat słyszymy, że demokracja (czy, lepiej naprawdę byłoby powiedzieć, republika) jest zagrożona. Zgadzam się w całej rozciągłości.
Natomiast -- w ogóle nie zgadzam się co do diagnozowanych przyczyn tego stanu rzeczy.
Bo, proszę ja Ciebie mocium Panie, powodem, dla którego demokracja na zachodzie jest zagrożona, nie są bynajmniej "prawicowi populiści", jak ich nazywa mainstream.
Po pierwsze dlatego, że ich nie ma, bo Kaczyński, Orban, Babisz, Salvini, Meloni, Fico, Bolsonaro, Trump, Milei i cała reszta atakowanych za "populizm" polityków to często bohaterowie z kompletnie innych bajek, których nie da się wrzucić do jednego worka.
Po drugie dlatego, że oni po prostu nic nie robią, co by owej naszej "demokracji" w jakikolwiek sposób poważnie zagrażało. Każdy z nich doszedł do władzy na drodze demokratycznych wyborów. Żaden z nich nie chce instytucji demokratycznych wyborów znieść. Żaden nie chce znieść trójpodziału władzy, niezależności sądownictwa, formalnej przynajmniej zwierzchności legislatywy, żadnej nie sprzeciwia się idei praw człowieka, w tym podstawowym wolnościom: sumienia i słowa. Niektórzy mają kontrowersyjne zapatrywania: czy na kwestię migracji, czy polityki międzynarodowej, czy gospodarczej, czy na inne sprawy. Ale na tym między innymi polega ustrój republikański, że poza kwestiami konstytucyjnymi, ludzie się mogą różnić. Jeśli sprzeciw wobec nielegalnej imigracji jest zagrożeniem dla demokracji, wszystko może być zagrożeniem dla demokracji, łącznie z tym, że się lubi ogórki kiszone. To jest oczywisty nonsens, którym w normalnych warunkach nikt by się nawet nie przejął.
Problem polega jednak na tym, że nie żyjemy w normalnych warunkach -- i tutaj dochodzimy do sedna problemu. Bo zagrożenie dla demokracji, powiadam, istnieje, ale nie stanowią go owi mityczni "populiści", których nie ma; ale raczej zaczadzona ideologicznie liberalna lewica, która każdego swojego przeciwnika politycznego, czy głosi poglądy etatystyczne (Orban) czy libertariańskie (Milei), czy z socjalnego lewa (Fico), prawa (Trump) czy centrum (Babisz) oskarża o "faszyzm" i inspirację Hitlerem. Bo tutaj nie chodzi o to, co kto głosi albo nie -- ale o sam fakt, że nie jest z liberalnej lewicy. I z tego też względu należy go usunąć, wszelkimi dostępnymi sposobami, choćby nagięło się przy tym pewne reguły, bo, parafrazując klasyka, "demokracja demokracją, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie". Jest to poniekąd sytuacja analogiczna, jak w życiu indywidualnym -- każdy spotyka na swojej drodze sk*synów, ale jeśli spotykasz w życiu tylko sk*synów, to najprawdopodobniej sam jesteś sk*synem; i tak samo, owszem, zdarzają się na świecie faszyści, ale jeśli dla ciebie każdy twój przeciwnik jest faszystą -- to najprawdopodobniej ty jesteś faszystą, a przynajmniej kimś niezdolnym do funkcjonowania w demokratycznym porządku politycznym, bo ten porządek, powtórzę, implikuje pluralizm i okresową zmianę władzy. Jeśli ktoś nie łamie konstytucji, ma prawo wierzyć sobie politycznie w cokolwiek -- i ja mam OBOWIĄZEK to akceptować. Co więcej, taki ktoś może zostać wybrany przez ludzi do sprawowania władzy -- i to również mam OBOWIĄZEK akceptować. Współczesna "różowa" lewica tego nie akceptuje, głosząc coś w rodzaju zakamuflowanej monoidei -- i z tej przyczyny to ona właśnie stanowi obecnie najpoważniejsze zagrożenie dla, skądinąd sporo już obumarłego, ale jednak nie całkiem obumarłego, zachodniego republikanizmu.
Jest to zresztą sprawa zupełnie jawna, o której nie wiem dlaczego tak mało się mówi. Pisał o tym np. w swoim słynnym eseju "Tolerancja represyjna" Herbert Marcuse: "Tolerancja wyzwalająca (ogłaszał) oznaczałaby zatem nietolerancję dla prądów Prawicy i tolerancję dla prądów Lewicy" (https://www.marcuse.org/herbert/publications/1960s/1965-repressive-tolerance-fulltext.html). Lewica i demokracja zostają zsynonimizowane, a prawica zostaje w całości utożsamiona z totalitaryzmem. Dla jednych miejsce jest -- dla drugich nie ma. Wszystko jest jasne, podane na tacy, wyłożone na papierze -- wystarczy poczytać. Z jakiegoś powodu, wcale nie tak wielu ludzi sobie chyba zdaje sobie z tego sprawę -- i dlatego (najwyraźniej?) nie rozumie powagi sytuacji. Ba, w ogóle na polskiej prawicy nie tyle ludzie nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji, co raczej ścigają się z "różowymi" na antydemokratyzm, głosząc konieczność przywrócenia monarchii czy zaprowadzenia dyktatury wojskowej, może zresztą tutaj jest jedno ze źródeł problemu. Jeżeli jednak komuś zależy na naszym ułomnym, ale jednak dość ludzkim status quo, powinien sobie tę kwestię na poważnie wziąć do serca, bo ten program, powiadam, JEST realizowany: spokojnie, systematycznie, do skutku. I jeśli się nie obudzimy teraz, to się obudzimy później -- z ręką w wiadomym miejscu. Bo co do jednego Marcuse miał rację -- antydemokratom nie wolno ustępować.
I dlatego też nie wolno ustąpić intelektualnym dzieciom Marcusego.
Maciej Sobiech
Na zdjęciu: legendarny przeciwnik faszyzmu.
"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks
"People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka