Parafrazując Pawlaka: Jak to kto? No nasi!
Chciałem napisać tutaj kilka zdań tytułem odniesienia się do sprawy przedwczorajszych wyborów w Gruzji, wokół których narasta coraz więcej kontrowersji.
Stosując zawsze aktualne kategorie Bergsona, możemy powiedzieć, że większość "myśli" ściśle mechanicznie -- to znaczny nie myśli; idzie przez życie jak taran, nad niczym się nie zastanawiając i niczego osobno nie analizując, tylko stosując kilka gotowych schematów na różne okazje. I tak, na przykład, jeśli ktoś popiera stronę euroatlantycką, to z automatu zakłada, że wszystkie wybory, w których wygrywają partie proatlantyckie i prounijne, są uczciwe -- i, analogicznie, wszystkie, w których wygrywają siły sceptyczne wobec zachodu, muszą być sfałszowane. Jeżeli zaś ktoś popiera Rosję (czy, jak się teraz mówi, "świat wielobiegunowy"), to ten mechanizm zaczyna działać odwrotnie, to znaczy: wszystkie wybory, w których wygrywają "atlantyści" są sfałszowane przez "zachodnie służby", a wszystkie, w których wygrywają partie prorosyjskie, są uczciwe (jak wiadomo, Rosja jest krajem pokojowym i nie ma wywiadu).
Tak nie jest.
Bo widzisz, rybeńko (moja hipotetyczna), w życiu to jest tak, że sytuacje się od siebie różnią; i żadna ludzka grupa nie jest zawsze uczciwa, ani żadna nie jest zawsze nieuczciwa, podobnie jak to wygląda w przypadku jednostek. Każdy może oszukiwać i każdy może nas pozytywnie zaskoczyć -- wszystko zależy od kontekstu. I tak to właśnie jest z wyborami. W zależności od kontekstu, zdarzają się zatem nadużycie po stronie "liberalnej", jak (dość ewidentnie moim zdaniem) przy korespondencyjnej fazie głosowania w ostatnich wyborach prezydenckich w USA; i zdarzają się po stronie nie-liberalnej, jak ostatnio właśnie w Gruzji. To nie jest kwestia ideologii, ale faktów; aby móc wyrobić sobie względnie wartościową ocenę, należy poznać te fakty i je przemyśleć, a następnie podjąć decyzję -- czy mi to przeszkadza? A jeśli, to dlaczego mi to przeszkadza?
I, śpieszę z wyjaśnieniem, ja właśnie staram się myśleć w taki sposób. Nie przeszkadza mi zwycięstwo sił prounijnych, ani prorosyjskich. System głosowania większościowego ma, oczywiście, swoje wady i jest równie konwencjonalny, jak każdy inny; tym niemniej, stanowi przyjęty powszechnie w ustroju republikańskim mechanizm, który należy szanować z przyczyn pragmatycznych. Nie przeszkadza mi, jeśli wygrywa partia, która akurat mniej mi się podoba (czy bardziej nie podoba) niż inne. POD WARUNKIEM wszakże, że gra uczciwie, a nie na, mówiąc w języku gamerskim, "czitach". Cudownie "odnalezione" 100 000 głosów na Bidena w Georgii budziło moje wątpliwości; i podobnie budzą moje wątpliwości pewne fakty związane z głosowaniem w Gruzji.
Jakie? Na przykład:
-- kampania kupowania głosów, będąca w Gruzji tajemnicą poliszynela,
-- dosypywanie głosów,
-- konfiskowanie mieszkańcom mniejszych miejscowości dowodów osobistych,
-- statystycznie średnio możliwe 90% skoki poparcia dla jednej partii w małych miastach i na wsiach (zainteresowanych kwestią, dlaczego to jest statystycznie niemożliwe, zapraszam do prześledzenia pierwszej niezależnej analizy: https://x.com/LevanKvirkvelia/status/1850761181599858792)
-- 14% różnicy między exit polls i ostatecznymi wynikami,
-- nagły zwrot tendencji spadkowej jednej partii,
-- stosowanie przemocy, zastraszania, pobicia, kampania siania zamętu pod komisjami wyborczymi i (to nowość)
-- prawdopodobne z-hakowanie elektronicznego systemu głosowania przez informatyków wiadomej proweniencji; jak powiadam, to są nowe informacje, natomiast dla każdego, kto śledził proces liczenia głosów na bieżąco, było wiadome, że coś nie gra.
Do tego dochodzi jeszcze rozumowanie ze słynnego "cui bono". Oficjele rosyjscy otwarcie cieszą się z wyników. Niedawno głos zabrał Aleksander Dugin, który wezwał do odebrania obywatelstwa wszystkim, którzy nie głosowali na Gruzińskie Marzenie, ponieważ nie są "prawdziwymi Gruzinami".
Pieskow natomiast potwierdził, że miały miejsce ingerencje w proces wyborczy, ale oczywiście oskarżył o nie służby zachodnie.
Jak to było? Nie wierzę w niezdementowane informacje.
Każdy, kto stara się zachowywać elementarną uczciwość, zobaczy, że to są po prostu rzeczy przynajmniej skrajnie podejrzane i że wskazują przynajmniej na znaczne prawdopodobieństwo wypaczenia ostatecznego wyniku. Potwierdzają to zresztą międzynarodowe instytucje obserwacyjne, które -- wbrew rządowej propagandzie -- bynajmniej nie uznały jeszcze wyników głosowania i wezwały miejscową CKW do natychmiastowego zbadania doniesień o nadużyciach, które uznały za wiarygodne, i ustosunkowania się do nich. Jak na razie, CKW nie wykazuje chęci, aby to zrobić, zbywając te oskarżenia i stwierdzając, że wszystko było na poziomie europejskim, a nawet wyższym niż europejski -- co stanowi KOLEJNĄ poszlakę w całej tej sprawie.
Kiedyś byłem gorącym republikaninem, wierzyłem w te wszystkie gadania o wolności słowa, wolności wyboru, reprezentacji i tak dalej. Teraz wierzę w nie trochę mniej. System zachodni mnie rozczarował swoją oligarchicznością i głupotą. Ale i tak, on jest znacznie, znacznie lepszy, niż otwarta dyktatura albo demokracja w stylu białoruskim. Ze wschodem nie należy szukać konfrontacji i dążyć do wojny atomowej, to jest jedna strona medalu; ale też nie należy stać biernie i nic nie robić, gdy zachodzi istotne podejrzenie, że rozszerza on swoją strefę wpływów, gwałcąc konstytucyjne prawa suwerennych państw. Szczególnie, jeżeli zależy nam, aby i u nas nasze wybory, choć one znaczą w Polsce znaczniej mniej, niż tutaj, na Kaukazie, jakoś odzwierciedlały wolę społeczeństwa. Dziś Gruzja -- a jutro kto?
Oczywiście, protesty mogą nie przynieść rezultatu i wtedy trzeba będzie zastanowić się, analogicznie jak w przypadku np. Łukaszenki i Erdoganda, jak rozwiązać tę sprawę w sposób pragmatycznie możliwie najbardziej korzystny i najmniej niekorzystny. Natomiast trzeba to robić PRZY PEŁNEJ ŚWIADOMOŚCI pewnych rzeczy, a nie udając, że ich nie ma. Póki co jednak, trzymajmy kciuki za Gruzję i za te resztki republikanizmu, które nam jeszcze tu i tam we współczesnym świecie zostały, bo wszystko, co nawet nie tyle jest dobre, ale nie-aż-tak złe, można przerażająco łatwo utracić.
Maciej Sobiech
"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks
"People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka