Gruziński "cud nad urną"

Jak pisałem na gorąco:

Niestety, zgodnie z przewidywaniami opozycji, w Gruzji dokonują się istne cuda nad urną. Przed chwilą PKW ogłosiła, że partia rządząca nie przekroczyła 50% w ŻADNYM okręgu w stolicy; w kilku ledwo przekroczyła 40%, w jednym uzyskała 48 i to jest jej największy sukces. "Marzenie" przegrało także, choć nieznacznie, w Batumi oraz (wyraźniej) w Kutaisi. Jednocześnie, otrzymało (na przykład) 80% poparcia w Bolnisi, prawie 90% (SIC!) w Ninotsmindzie, 70% w Vani i generalnie dominuje na prowincji niczym Orban na Węgrzech.

No cóż?

Oczywiście, o wszystkim zdecydują głosy z okręgów zagranicznych. Diaspora gruzińska jest znaczna (około 900 000 do miliona) i rządzący nie cieszą się wśród niej wysokim poparciem. Osobiście wciąż mam nadzieję, że mimo wszystko GM przegra i opozycja utworzy nowy rząd, nie zważając na wątpliwości prawne -- ale jeśli tak się nie stanie, czekają Gruzję gorące tygodnie.

Obecnie, po przeliczeniu głosów z 99% obwodów, przewaga GM tylko się zwiększyła. Śledziłem to liczenie na bieżąco i długo utrzymywała się tendencja spadkowa: GM zaczęło z 60% w okręgach, w których liczy się głosy ręcznie, aby spadać o 1% przy każdej kolejnej aktualizacji. Niespodziewanie, ten trend się odwrócił i poparcie skoczyło na 55%, co daje około 54% końcowo. Czuć, mówiąc z angielska, "zapach szczura".

NATOMIAST: wciąż liczone są głosy z zagranicy, po komisje zagraniczne są podawane w Gruzji zbiorczo. Dotychczas przeliczono 20 000 głosów. Gruzinów, jak powiadam, mieszka za granicą około miliona, frekwencja wyniosła 58%. Wychodzi, że do policzenia powinno być jeszcze 500 000-560 000 głosów, chyba że gruzińska diaspora po prostu skrewiła, co nie byłoby też zaskoczeniem, ponieważ rząd otworzył dla emigrantów mało komisji (w Wielkiej Brytanii była jedna w Londynie, w Polsce też jedna -- tylko w Warszawie). Jak na razie GM ma wśród imigrantów 15%. Czyli, TEORETYCZNIE, wciąż jeszcze mogą nas czekać niespodzianki, które zapewne strona wschodnia, podobnie jak w Mołdawii, ogłosi fałszerstwem, jak to zwykle złodziej lubi krzyczeć "łapać złodzieja!".

Przy czym wątpliwości prawne co do przebiegu głosowania są ogromne, szczególnie biorąc pod uwagę exit polle. Ten mówiący o 56% dla GM był przygotowany przez stacje rządową, te o 40% -- przez stacje niezależne. Oczywiście, teoretycznie istnieje szansa, że telewizja rządowa zrobiła sondaż rzetelniej, no ale...

Ale statystycznie takie rzeczy się po prostu raczej nie zdarzają.

Spływają także wciąż doniesienia o nadużyciach na prowincji, gdzie dokonywały się te 90% skoki: https://civil.ge/archives/631251. Według niezależnej organizacji My Vote, można mówić o systematycznych próbach zastraszania obserwatorów, szczególnie po to, aby nie mogli kontrolować procesu weryfikacji wyborców, znakowaniu kart do głosowania i manipulacjach przy elektronicznym systemie weryfikacji głosów. W kilkudziesięciu przypadkach, obserwatorzy musieli ewakuować się z komisji z powodu zagrożenia zdrowia.

Na koniec: jest w Polsce sporo ludzi, którzy najwyraźniej uważają, że Gruzińskie Marzenie to jest taki gruziński Fidesz. Owóż powiadam wam: nie macie pojęcia, o czym mówicie. GM to nie Fidesz, Iwaniszwili to nie Orban. Znam tę sytuację z pierwszej ręki i wszystko, co napisałem o fizycznych atakach na dziennikarzy i obserwatorów, inwigilacji, nieznanych sprawcach i koneksjach ze światkiem przestępczym JEST PRAWDĄ. Wszystkie zadymy, dosypywanie głosów i podobne, które rosyjska propaganda przedstawia jako "wybryki sorosowców" były inspirowane przez środowiska przyjazne obecnej władzy. Świat się nie dzieli na białe i czarne i scena polityczna w Gruzji to jest kompletnie inna sprawa niż ta w Europie. Można to sobie przemyśleć, bo choć propaganda atlantycka jest niebezpieczna, o czym zresztą pisałem tutaj dość często, to ta rosyjska także.

Maciej Sobiech