Maciej Sobiech Maciej Sobiech
231
BLOG

Wybory w Gruzji AD 2024, czyli dziwni ludzie Unii Europejskiej

Maciej Sobiech Maciej Sobiech Polityka Obserwuj notkę 11

Nie wiem, czy ktoś wie, ale trwają właśnie w Gruzji (zwanej także Najpiękniejszym Krajem Świata) wybory parlamentarne. Nie wiem, bo w wolskich mediach raczej się o tym nie usłyszy. Z tego, co widzę, zdecydowanie więcej uwagi wolimy poświęcać temu, że Donaldu Tusku rozmawiał w kuluarach z kimś z Brukseli, no i potraktowali go nie-powiem-nie-powiem, jak równego, a więc szanują nas, podziwiają. Niemniej jednak, w prawdziwym świecie wiele od tych wyborów zależy.

Czemuż? Ano temuż, że Gruzja pozostaje (ciągle-jakoś) ostatnim sojusznikiem bloku zachodniego na Kaukazie. Armenia, co prawda, dokonała prozachodniego zwrotu, ale jeszcze bardzo daleko jej do choćby zbliżonych do zachodnich standardów politycznych i ekonomicznych. Azerbejdżan, choć z Unią handluje, jest de facto dyktaturą rządzoną dynastycznie i "folwarcznie" przez Alijewów. Turcja jest krajem pół-autorytarnym i, zdaje się, zrezygnowała, przynajmniej tymczasowo, z walki o akcesję do UE. Gruzja, natomiast, trwa i wybija się na tle regionu jeśli chodzi zarówno o rozwój gospodarczy (przynajmniej w skali makro), jak i walkę z korupcją oraz kwestie ustrojowe.

Mało kto wie, ale neoliberalny program Saakaszwilego uczynił z tego małego kraju istny mały raj dla biznesu. Podatki są niskie i proste, inwestycje nieskomplikowane, system bankowy szczelny, sprawny i bardzo nowoczesny, urzędy -- nawet według zachodnich obserwatorów -- wciąż relatywnie nieskorumpowane. Obywatele wielu państw Unii mogą przebywać, pracować i robić interesy na terenie Gruzji nawet 360 dni bez konieczności ubiegania się o wizę. Nie jest to zatem przypadkiem, że Gruzja odnotowuje stabilny, często dwucyfrowy wzrost PKB w skali roku (https://pl.tradingeconomics.com/georgia/gdp-growth-annual). Nawet obecnie, mimo pewnych komplikacji spowodowanych wprowadzeniem słynnej ustawy o agentach zagranicznych i ustawy przeciwko promocji ideologii LGBT+ w przestrzeni publicznej, ten wzrost wynosi 9,6%.

Dodatkowo, Gruzja pełni w regionie ważną rolę ze względu na dostęp do Morza Czarnego i fakt, że po wybuchu wojny na Ukrainie stała się w znacznej mierze krajem tranzytowym, swoistą "arterią" regionu.

Krótko mówiąc -- kto ma wpływy w Gruzji, ma potencjalnie wpływ na wydarzenia w całym regionie. 

Niestety, realnie walczy o ten wpływ tylko jeden kraj.

Wyjaśniam: w tych wyborach, startują przeciwko sobie de facto dwie frakcje. Po jednej stronie znajduje się partia Gruzińskie Marzenie oligarchy Bidziny Iwaniszwilego, mającego kiedyś również obywatelstwo rosyjskie. Mimo iż oficjalni przedstawiciele tej partii temu zaprzeczają, przejawia ona wyraźnie prorosyjski kurs, na co wskazują wspomniane wcześniej dwie głośne ustawy, będące (i to jest jeden z problemów z nimi związanych) praktycznie kopią ustawodawstwa rosyjskiego. Po drugiej stronie znajduje się zjednoczona opozycja, tzn. eklektyczna nieformalna koalicja czterech ugrupowań: liberalnego Zjednoczonego Frontu Narodowego, niemal libertariańskiej Koalicji dla Zmiany, socjaldemokratycznej partii Dla Gruzji oraz centrolewicowej Silnej Gruzji, z których wszystkie orientują się na blok zachodni. I teraz, GM otrzymuje od swego protektora znaczne wsparcie -- finansowe i informacyjne. Rosja płaci za kampanię (oczywiście kanałami "nieoficjalnymi"), szczególnie na prowincji, i bardzo angażuje się w wymianę ciosów na płaszczyźnie medialnej. Dodatkowo, ocieplenie relacji z Rosją sprzyja poprawie stanu życia na wsiach, szczególnie przygranicznych. Natomiast jeśli chodzi o koalicję prozachodnią, to tego wsparcia... nie ma.

Znaczy -- jest! No, oczywiście. Unia i jej państwa członkowskie bardzo aktywnie starają się wspierać swoich potencjalnych sojuszników. Problem polega na tym, że owo "wsparcie" głównie polega na otwartym angażowaniu się w procesy wewnętrzne (udział europejskich polityków w manifestacjach, oficjalne stanowiska w różnych sprawach), czego Gruzini, naród wybitnie osobny, nie lubią, straszeniu (np. wstrzymaniem procesu akcesyjnego do UE i ograniczeniem ruchu bezwizowego) i pouczaniu, że aby "zasłużyć" na wejście do "wielkiej europejskiej rodziny", Gruzja musi się zmienić, także kulturowo. Ba, pojawiają się głosy (jak np. w tym artykule na Deutsche Welle: https://www.dw.com/en/georgias-path-to-the-eu-looms-large-in-2024-election/a-70590398), że państwo to, jako "konserwatywno-chrześcijańskie" (co to w ogóle znaczy?????), nie pasowałoby do Unii i jej systemu wartości, przede wszystkim ze względu na niedostateczną "ochronę mniejszości seksualnych". Czyli, owszem, przyjmiemy was, ale pod warunkiem, że zatańczycie, jak wam zagramy, wyrzekniecie się swojej religii i tradycji, no i w ogóle padniecie plackiem przed waszym hegemonem.

W oczywisty sposób takie "wsparcie" żadnym wsparciem nie jest, a jeśli, to może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Po pierwsze, Gruzini, jak wspomniałem, są społeczeństwem bardzo homogenicznym i nie lubią, jak "obcy" mieszają się w ich sprawy (trudno z tym żyć, ale i trudno jakoś tego nie podziwiać). Po drugie, kwestie religijne są w tym kraju wciąż bardzo istotne i nawet "postępowa" część społeczeństwa nie utożsamia się z europejskim "różowym" radykalizmem. Po trzecie, ludzie w Gruzji, jak wszędzie, głosują głównie portfelami, a pod tym względem nie jest tutaj wesoło. Wysoki wzrost makroekonomiczny nie "skapuje" (no, kto by się spodziewał?) i w wielu mniejszych miastach i wsiach panuje po prostu bieda, której kraje europejskie już nawet nie pamiętają. Gdyby Unia realnie chciała przekonać do siebie większość Gruzinów (realnie, ponieważ formalnie akcesję popiera 85% społeczeństwa), powinna zaproponować im coś w tej kwestii: nacisnąć na partie opozycyjne, aby mocniej pochyliły się nad kwestiami socjalnymi, prowadzić inwestycje, no -- zrobić przysłowiowe COŚ, aby ludziom zaczęło się lepiej żyć. Skoro zaś tego nie robi, to najwyraźniej... nie chce.

Czemu? Nie potrzeba Zachodowi, w dobie jego potężnego kryzysu, sojusznika na Kaukazie?

Może i nie. Ale jeśli tak, to jest to kolejny dowód na to, że Unią i w ogóle Zachodem rządzą bardzo dziwni ludzie (tak to nazwijmy). Bardzo, bardzo dziwni ludzie.

I, tak na koniec, zazwyczaj w takich sprawach radziłbym Gruzinom machnąć na Unię ręką i wybrać drogę alternatywną -- z tym że (znów) nie jest to takie proste. Wejście do bloku prorosyjskiego oznacza bowiem przyjęcie także pewnych elementów rosyjskiego systemu politycznego, a ten, jako scheda po Sowietach, jest dogłębnie patologiczny. Oficjalne przyzwolenie na znaczny udział w gospodarce czarnego rynku, oligarchizacja, metody pół-autorytarne, permanentna kontrola policyjna, koneksje z gangami i bojówkami skrajnej prawicy -- być może wielu Polaków nie wierzy, że to wygląda aż tak źle, ale tak to właśnie wygląda i już to w tym pięknym i nieszczęśliwym kraju widać. Śledzę sprawy na bieżąco i z całej Gruzji spływają wieści o wyborczych nadużyciach: fałszowaniu głosów, "znaczeniu" kart do głosowania, a nawet pobiciach dziennikarzy i obserwatorów, dokonanych (rzecz jasna) przez "nieznanych sprawców", wobec których policja jest "bezradna", choć Tbilisi (na przykład) jest miastem praktycznie ściśle monitorowanym za pomocą rozwiniętego systemu kamer. To JUŻ się dzieje. A jeśli GM wygra po raz kolejny, będzie tylko gorzej.

Co zatem?

Nie wiem. Tylko, jak zwykle, ta wszechobecna ludzka głupota i nonsens po prostu mnie miażdżą. 

Idę poleżeć (zmiażdżony).

Maciej Sobiech

P.S.

Kilka minut temu (piszę o 15:07 czasu wolskiego) pojawiła się informacja, że posłanka Zjednoczonego Ruchu Narodowego Mariam Dolidze została znienacka zaatakowana przez nieznanych sprawców i uderzona w brzuch oraz głowę. Obrażenia są na tyle poważne, że musiała udać się do szpitala na oględziny.

Ruscy idą na ostro.

P.P.S.

Po drodze dochodziło jeszcze do wielu incydentów, ale ostatecznie się udało. Wszystkie powyborcze sondaże stacji telewizyjnych poza rządową wskazują na zdecydowane zwycięstwo opozycji.

Do podliczenia głosów nie można mieć żadnej pewności co do niczego, ale nadzieja na zatrzymanie neosowietyzacji Gruzji jest mocna.

Uf.

[Update]

Niestety, zgodnie z przewidywaniami opozycji, w Gruzji dokonują się istne cuda nad urną. Przed chwilą PKW ogłosiła, że partia rządząca nie przekroczyła 50% w ŻADNYM okręgu w stolicy; w kilku ledwo przekroczyła 40%, w jednym uzyskała 48 i to jest jej największy sukces. "Marzenie" przegrało także, choć nieznacznie, w Batumi oraz (wyraźniej) w Kutaisi. Jednocześnie, otrzymało (na przykład) 80% poparcia w Bolnisi, prawie 90% (SIC!) w Ninotsmindzie, 70% w Vani i generalnie dominuje na prowincji niczym Orban na Węgrzech.

No cóż?

Oczywiście, o wszystkim zdecydują głosy z okręgów zagranicznych. Diaspora gruzińska jest znaczna (około 900 000  do miliona) i rządzący nie cieszą się wśród niej wysokim poparciem. Osobiście wciąż mam nadzieję, że mimo wszystko GM przegra i opozycja utworzy nowy rząd, nie zważając na wątpliwości prawne -- ale jeśli tak się nie stanie, czekają Gruzję gorące tygodnie.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj11 Obserwuj notkę

"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks "People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka