https://www.needpix.com/photo/download/328950/actor-mask-theater-performance-comedy-theatrical-tragedy-entertainment-masquerade
https://www.needpix.com/photo/download/328950/actor-mask-theater-performance-comedy-theatrical-tragedy-entertainment-masquerade
Maciej Sobiech Maciej Sobiech
36
BLOG

Co to są podosobowości?

Maciej Sobiech Maciej Sobiech Rozmaitości Obserwuj notkę 0
Wczoraj, 20.09, psychosynteza obchodziła swoje święto. Wydaje mi się zatem, że warto napisać tutaj o niej kilka słów, a konkretnie: o jednej z najciekawszych koncepcji Assagiolego, jaką są tzw. podosobowości.

Wczoraj, 20.09, psychosynteza obchodziła swoje święto. Wydaje mi się zatem, że warto napisać tutaj o niej kilka słów, a konkretnie: o jednej z najciekawszych koncepcji Assagiolego, jaką są tzw. podosobowości.

Co to jest podosobowość -- i do tego w liczbie mnogiej? Osobowość mamy jedną, czyż nie? Po co wprowadzać jakieś dodatkowe terminy, do tego w liczbie mnogiej? Otóż Assagioli zauważał, że z ową jednością osobowości sprawa wcale nie jest taka prosta jak się na pozór wydaje. Oczywiście, w sensie fundamentalnym człowiek jest jeden. W innym sensie jednak -- wcale nie. Każdy z nas jest pewna psychologiczną mnogością, której części nie są ze sobą tożsame. Aby to zaobserwować, należy -- jak zwykle w psychosyntezie -- dokonać aktu introspekcji i obserwować swoje myśli oraz zachowania w różnych kontekstach. Jeśli to uczynimy, niechybnie przekonamy się, że zachowujemy się, reagujemy, a nawet myślimy różnie, w zależności od sytuacji: inaczej, gdy jesteśmy w gronie znajomych, inaczej, gdy jesteśmy w gronie rodzinnym, inaczej, gdy przebywamy gdzieś sami, inaczej w domu, inaczej w pracy, inaczej na ulicy, słowem: na każdą realnie inna sytuację mamy inny zespół różnorakich behawioralnych schematów, które uznajemy za właściwie. Te schematy własne, te "mini-wersje" naszego "ja" -- to właśnie podosobowości, swoiste pragmatyczne "zawężenia" naszej totalności psychicznej (odpowiadają one z grubsza Jungowskiemu pojęciu persony, z tym, że jest ich wiele, a persona jest jedna).

Rola podosobowości w życiu psychicznym jest złożona. Z jednej strony ich istnienie stanowi rzecz najzupełniej naturalną. Ze względu na nasze ograniczenia ontologiczne, objawianie całej swojej pełni psychologicznej w każdej sytuacji życiowej jest niemożliwe. Byt skończony, ograniczony, w naturalny sposób przejawia się na zewnątrz w ograniczony sposób. Nawet zaś gdyby było możliwe, to należałoby je uznać za niewskazane z punktu widzenia pragmatyki życia. "Bombardowanie" obcych ludzi tym, kim naprawdę jesteśmy, nasza najgłębszą głębią ze wszystkimi jej paradoksami, aspiracjami i problemami, jest dziwne, a przede wszystkim nie na miejscu; nie można wymagać od kogoś, kto nas kompletnie nie zna, aby interesował się nami w sensie egzystencjalnym, jako unikalną osobą z niepowtarzalną historią (i czyż możemy tego wymagać -- od samych siebie?). Podobnie, pomyślmy o codziennych obowiązkach, niezbędnych do przetrwania -- czy wykonywanie ich, ze względu na ich rutynę i przyziemny charakter, mogłoby stać się wehikułem kompletnej auto-ekspresji? A przecież są one konieczne z życiowego punktu widzenia. To oczywiste zatem, że dla obydwu tych sytuacji musimy wytworzyć sobie swego rodzaju psychologiczną "maskę", która, z jednej strony, będzie chronić nas przed życiem, a z drugiej -- życie i innych przed nami. Ta "maska" zaś, to nic innego, jak podosobowość.

Natomiast, powiedziawszy to, należy dodać, że mimo ich konieczności i naturalności, podosobowości niosą ze sobą pewne niebezpieczeństwo. Są potrzebne, tym niemniej nie da się ukryć, iż w pewien sposób zafałszowują jednak człowieka wobec świata i siebie samego. Dlatego też ich rozwój przebiega bardzo często w sposób patologiczny. Przykładem patologicznej relacji człowieka z jego podosobowościami jest to, na przykład, co Assagioli nazywa "tożsamością zastępczą" -- pełne utożsamienie się z jedną z nich, uczynienie jej centrum naszego życia psychicznego, no i naszego życia w ogóle. Na poziomie najbardziej podstawowym, np. totalnego utożsamienia się kobiety z rolą żony bądź matki, totalnego utożsamienia się mężczyzny ze swoją pracą (itp.), budowa tożsamości zastępczej skutkuje "tylko" niespełnieniem, czasami zresztą wcale nie tak dużym (Assagioli w "Psychosynthesis: a Manual" zauważał, że wielu ludzi z tak "przesuniętą" tożsamością, szczególnie w zgodnych rodzinach, osiąga jakiś poziom szczęścia, czy życiowego zadowolenia). Natomiast, niestety, jeżeli owo utożsamienie zabrnie za daleko, bardzo często przynosi bardziej destruktywne skutki: emocjonalną tyranię, intelektualny szowinizm (ze zjawiska "tożsamości zastępczej" biorą się wszystkie totalitaryzmy i nietolerancja), no i na poziomie już czysto psychiatrycznym -- manię. Inną formą patologicznego rozwoju podosobowości, swoistą odwrotnością pierwszej, jest z kolei coś, co nazwalibyśmy "wojną domową" między podosobowościami, wywołaną niemal kompletnym brakiem jakiegokolwiek centrum, jakiegokolwiek czynnika jednoczącego. Pozbawione wspólnego spoiwa, podosobowości coraz bardziej oddalają się od siebie, aż wreszcie zaczynają niemalże żyć swoim życiem. Na poziomie najbardziej podstawowym, zaburzenie to skutkuje fałszem, brakiem autentyzmu i dwulicowością, na poziomie psychiatrycznym zaś, stanowi źródło rozszczepienia jaźni.

Widzimy zatem, że z podosobowościami należy postępować ostrożnie. Ale co to konkretnie znaczy? Jak zwykle, Assagioli, jako zwolennik Złotego Środka i godzenia pozornych sprzeczności, daje odpowiedź subtelną: od podosobowości należy się naraz dystansować -- i utożsamiać się z nimi, tylko w odpowiedni sposób i pod odpowiednimi względami. Najpierw zatem, trzeba zdać sobie sprawę, że podosobowości są tym tylko, czym są -- pod-osobowościami właśnie, które nas nie wyczerpują, ani nie mogą dać nam spełnienia. Aby to zrobić, potrzeba zrozumieć i nauczyć się wykonywać podstawowe dla psychosyntezy ćwiczenie dez-identyfikacji i identyfikacji z "wyższym ja". Tak samo, jak naszego "ja" nie da się utożsamić ani z ciałem, ani z uczuciami, ani z umysłem, tak nie da się go utożsamić z żadną z naszych podosobowości. Powtórzę: należy to zrozumieć, ale nie tylko intelektualnie; trzeba przeżyć. Teoria psychosyntezy jest bardzo prosta, ponieważ kluczem do niej jest doświadczenie. Zyskawszy zaś owo realne doświadczenie dez-identyfikacji od naszych podosobowości, paradoksalnie możemy (znów: analogicznie jak w przypadku relacji ze składowymi naszego bytu) do nich wrócić -- i zacząć przekształcać je i syntetyzować tak, aby najbardziej odpowiadały naszej najgłębszej tożsamości i żeby ona się jakoś przez nie wyrażała -- oczywiście na tyle, na ile jest to możliwe. Assagioli opisuje ową paradoksalną relację z podosobowościami przez analogię do gry aktorskiej -- trzeba, powiada w jednym wykładzie, zasadniczo stać się "aktorem" na scenie świata; grać swoje role tak, jak dobry aktor gra rolę w teatrze. Dobry aktor, powiada, w trakcie przedstawienia utożsamia się z graną postacią niemalże całkowicie -- im głębsze i bardziej świadome jest to utożsamienie, tym głębsza i bardziej osobista gra; do tego stopnia, że wielu wybitnych aktorów uważa swoje najlepsze role za, poniekąd, rodzaj przedłużenia własnej osobowości. Ale jednocześnie przecież każdy aktor wie, że jego gra jest "tylko" grą -- i po zakończeniu przedstawienia Ian McKellen przestaje być Hamletem, a Jerzy Stuhr (R.I.P.) Porfirym Pietrowiczem. Z podosobowościami należy obchodzić się podobnie. W momencie, gdy przychodzi czas, aby z nich skorzystać, należy angażować się w pełni i bez zastrzeżeń, aby jak najlepiej i najskuteczniej wykonać swe życiowe zadania. Potem jednak, należy wyjść z roli i zając się czymś innym, z pełną świadomością, że choć w owej podosobowości objawiam się jakoś światu, to jednak nigdy w pełni i nigdy do końca.

Oczywiście, owo stuprocentowe zaangażowanie może zajść wyłącznie w przypadku, gdy jakaś podosobowość jest zdrowa. Niestety, podosobowości czasami doświadczają chorób. Wiele z naszych egzystencjalnych "masek" nie wypływa wcale z nas samych, ale z okoliczności zewnętrznych; wiele stanowi efekt traum, zewnętrznej presji, oczekiwań środowiska, desperackich prób dostosowania się do rzeczywistości. Z tymi podosobowościami utożsamiać się nie należy, wręcz przeciwnie -- należy je jak najprędzej odrzucić albo zmienić. Ale ćwiczenie dez-identyfikacji i dystans, jaki do nich dzięki niemu otrzymujemy, dokładnie to umożliwia. Synteza implikuje element kreatywny. Kontynuując analogię teatralną, Assagioli stwierdza, że człowiek musi stać się nie tylko aktorem, ale i, na ile to możliwe, reżyserem własnego przedstawienia. Powracając do centrum naszego "wyższego ja", dajemy sobie możliwość kształtowania własnych podosobowości tak, aby jak najlepiej nam odpowiadały. Oczywiście, nie jest to proste zadanie i wymaga wykonania wielu ćwiczeń, a także posiadania silnej i skutecznej woli, dającej nam panowanie nad sobą, która stanowi niezwykle ważny element Assagiolańskiego systemu (i o której pewnie się coś jeszcze napisze). Grunt natomiast, to nie tracić owej swoistej pogody ducha i dystansu, implikowanego przez metaforę gry. Wielu, jak zresztą stwierdzał to sam Roberto, uważało i uważa ten optymistyczny aspekt psychosyntezy za szczególnie irytujący, wręcz niefrasobliwy i nieadekwatny do powagi kwestii, jaką jest życie i tożsamość. Tym niemniej, Assagioli upierał się, że wynika to wyłącznie z niezrozumienia natury owej "gry", o której tutaj mówimy. Utożsamianie gry i zabawy z czymś niefrasobliwym czy dziecinnym stanowi typowy element neo-purytańskiej kultury współczesnego świata; dzieci się bawią (a i chyba też coraz mniej), dorośli pracują. Jeżeli jednak spojrzeć w przeszłość, przekonamy się, że gra, zabawa i aktorstwo pełniły w kulturze niezwykle istotną funkcję, często wprost metafizyczną. Hinduiści opisują świat jako "taniec Śiwy". W średniowieczu, przedstawieniom misteryjnym przypisywano moc omalże realnego urzeczywistniania przedstawianych treści religijnych. Gra z własnymi podosobościami jest naraz "niepoważna" i nadzwyczaj poważna, z tym że owa powaga dla Assagiolego nie implikuje bynajmniej egzystencjalnego pesymizmu, "bojaźni i drżenia" oraz innych form, zrozumiałego często, ale jednak zawsze nieco narcystycznego i destruktywnego użalania się nad sobą.

Podsumowując, możemy stwierdzić, że psychosyntetyczne studium podosobowości kończy się przesłaniem radości i optymizmu. Poza przypadkami naprawdę skrajnymi, jesteśmy w stanie, pracą własną bądź z pomocą terapeuty, osiągnąć pewien stopień equilibrium i wewnętrznego spokoju, nabrać do naszych podosobowości odpowiedniego dystansu i, ze względu właśnie na ten dystans, w pełni zaangażować się w grę życia, którą przecież sami tworzymy, a przynajmniej współtworzymy. To nie jest, jak pragną nam wmówić obecnie różni "silni faceci" (którzy zazwyczaj mogliby robić za przedmiot studium przypadku na zajęciach z psychologii) prosta sprawa; "przestań się mazać, weź się w garść i ogarnij swoje życie" -- oj, nie-nie, nie to mam tutaj na myśli. Psychosynteza jest długą drogą, wymagającą wysiłku, ale i przede wszystkim pewnej biegłości w pracy z sobą. Natomiast, powtórzę, dzięki wytrwałości i silnej, ale przede wszystkim biegłej i dobrej/kochającej woli, można ją przebyć, znajdując szczęście, spokój i jedność -- na tyle, rzecz jasna, na ile one są dostępne bytowi tak ograniczonemu, jak człowiek. Ba, już samo wejście na nią wystarczy, aby doświadczyć przemiany. Przemiany, która, dodajmy na koniec, jest czymś znacznie więcej, niż się przyśniło naszym filozofom, ponieważ, jak zauważa Assagioli, każda psychosynteza, czy jesteśmy tego świadomi, czy nie, stanowi jak gdyby element szerszej Syntezy Kosmicznej, owej wielkiej syntezy Ducha, który na drodze ewolucji prowadzi wszystko do harmonii i jedności -- obojętnie, jak byśmy owego "Ducha" definiowali i rozumieli (skądinąd wątpię, by On, jako świetny Aktor, odporny na humory publiczności, bardzo się naszymi definicjami przejmował).

Maciej Sobiech

Dla ciekawskich (i władających językiem angielskim), linki:

Wykład Assagiolego o podosobowościach: https://www.youtube.com/watch?v=jQWP0s9G1kk&list=PLEYZJjTuXLA4upidsyq0oPpk62Jx8OTeh

Podręcznik psychosyntezy autorstwa Roberto Assagiolego: https://archive.org/details/psychosynthesis-a-manual-of-p-assagioli-roberto-1888


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj Obserwuj notkę

"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks "People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości