Skoro to wszystko jest totalnie arbitralne i opiera się na przypadkach, mnie zależy na jednej rzeczy: aby ludziom było w państwie względnie dobrze, to znaczy: aby byli zabezpieczeni materialnie pod względem biologicznego przetrwania -- i mieli możliwość rozwoju potencjału duchowego, psychologicznego, osobowego, egzystencjalnego, zwał to jak zwał. Czyli, mówiąc krótko -- aby mieli co jeść i aby byli wolni (oczywiście nie chodzi tutaj o wolność wyboru, bo ten problem w filozofii politycznej praktycznie nie istnieje, tylko o wolność pozytywną -- wolność urzeczywistniania potencjału ludzkiego) Tyle. Nic więcej mnie nie obchodzi.
To tak tytułem zakończenia pewnego cyklu.
Ponarzekałem na lewicę.
Ponarzekałem na prawicę.
No to naturalnie pojawia się pytanie: jeśli nie prawica, ani nie lewica, to co w zamian?
Odpowiadam: nic. A właściwie -- i wszystko, i nic. Bo wszystko, co się sprawdza i nic, co się nie sprawdza.
Zacznijmy jednak od początku. Jeśli chodzi o warstwę idei, to, jak może wiadomo, jestem anarchistą. Oczywiście w sensie podobnym do tego, jak określał się w nim J.R.R. Tolkien: anarchizm to nie jest chęć rozwalenia społeczeństwa bombami czy słuchanie punk-rocka, ale, w znaczeniu źródłowym, przekonanie, że nikt nie ma PRAWA rządzić innymi ludźmi, co więcej: że nie istnieje możliwość, aby komukolwiek takie PRAWO dać. Jedyną godną formą rządów jest samo-rząd, czy samostanowienie; radykalna demokracja wspólnoty jako wspólnoty.
Problem z tym podejściem polega na tym, że wspólnoty anarchiczne/organiczne w naszej (i nie tylko naszej) cywilizacji przegrały i zostały podbite tudzież zdominowane przez różne twory sztuczne/centralistyczne, zbiorczo nazywane państwem, tj. zespołem instytucji, wynikających z faktu, że społeczeństwo dzieli się na dwie podstawowe klasy: rządzoną i rządzącą, i naraz podtrzymujących ów fakt w istnieniu. Dodatkowo, skomplikowanie bytów państwowych osiągnęło taki stopień, że zniesienie ich byłoby albo wprost niemożliwe, albo przynajmniej niemożliwe bez wywoływania totalnej katastrofy. A skoro tak, to wolę pozostać w moim anarchizmie na poziomie moralnym -- a na poziomie bardziej "pojetycznym" wybrać postawę nieco bardziej konstruktywną.
Jaką? A bardzo, bardzo prostą, nieskomplikowaną, wręcz banalną. Otóż, skoro to wszystko jest totalnie arbitralne i opiera się na przypadkach, mnie zależy na jednej rzeczy: aby ludziom było w państwie względnie dobrze, to znaczy: aby byli zabezpieczeni materialnie pod względem biologicznego przetrwania -- i mieli możliwość rozwoju potencjału duchowego, psychologicznego, osobowego, egzystencjalnego, zwał to jak zwał. Czyli, mówiąc krótko -- aby mieli co jeść i aby byli wolni (oczywiście nie chodzi tutaj o wolność wyboru, bo ten problem w filozofii politycznej praktycznie nie istnieje, tylko o wolność pozytywną -- wolność urzeczywistniania potencjału ludzkiego*) Tyle. Nic więcej mnie nie obchodzi. Taki stan rzeczy udawało się osiągnąć w prawie wszystkich ustrojach i w prawie wszystkich udało się go zniszczyć. Rzetelna analiza historii pokazuje, że szczerze dążyli do niego w różnych krajach zarówno monarchiści, jak socjaliści, konserwatyści, jak liberałowie -- i zarówno monarchiści, jak socjaliści, konserwatyści, jak liberałowie zrobili w różnych krajach wiele, aby go zniszczyć lub zapobiec jego przetrwaniu. I dlatego też uważam, że każda polityka, obojętnie, czy monarchistyczna, czy konserwatywna, czy socjalistyczna, czy liberalna, która mu sprzyja, jest słuszna; a każda, która go niszczy, jest niesłuszna. To zaś, jakie decyzje polityczne sprzyjają sprawie wolności i godności człowieka, a jakie jej nie sprzyjają, okazuje się zazwyczaj "w praniu" (należy poczynić jeden ważny wyjątek, jakim są ideologie totalitarne), bo polityka istnieje wyłącznie w pewnym kontekście i w tym kontekście należy ją oceniać, ponieważ w zależności od kontekstu one się albo sprawdzają, albo nie sprawdzają. Czasem państwo musi interweniować w gospodarkę więcej, a czasem mniej; czasem szkoły musza być zorganizowane tak, a czasem inaczej. Czasami najlepiej sprawdza się monarchia, czasem republika prezydencka, czasami z kolei coś jeszcze innego. Oczywiście, pewne rozwiązania mogą się nam podobać bardziej, a inne mniej, ale to jest kwestia gustu i prawdopodobieństwa, a nie słuszności bądź niesłuszności, czy (Boże, uchowaj!) dobra i zła. Powtórzę: życie społeczne w warunkach centralistycznych i tak, trochę jak tradycja literacka, nie ma pierwszej przyczyny w jej klasycznym rozumieniu, więc może być jakiekolwiek -- byle, jeszcze raz podkreślę, czyniło, w możliwie najwyższym stopniu, zadość wolności i godności człowieka.
Dlatego, jak powiadam, kompletnie nie obchodzą mnie aprioryczne dyskusje, co jest bezwzględnie najlepszym modelem ustroju społecznego, który zapewni wszystkim szczęście i dobrobyt, bo tego się NIE DA stwierdzić a priori; a może raczej nie tyle nie obchodzą, co mam do nich stosunek po prostu wrogi, ponieważ takie aprioryczne dyskusje bardzo często skutkują czymś, co kiedyś nazywało się ideologicznym "zaczadzeniem", to znaczy: pewien abstrakcyjny, teoretyczny ideał społeczeństwa zaczyna przesłaniać realne dobro ludzi, którzy to społeczeństwo tworzą. I wtedy zaczynają się nieszczęścia, które (również) prokurowały i prokurują na świecie rządy tak z prawa, jak i z lewa.
Podsumowując: Jacques Maritain powiedział kiedyś, że polityka katolicka ma być nie lewicowa lub prawicowa, ale po prostu prawdziwa. Jak to zwykle z Jacques'em bywa, wystarczy zamienić przymiotnik "katolicki" na "humanistyczny" i wszystko zaczyna grać. A zatem: prawdziwie ludzka, humanistyczna polityka ma nie być dla mnie ani prawicowa, ani lewicowa, tylko po prostu dobra i prawdziwa. Tylko tyle i aż tyle. I śmiem twierdzić, że gdyby większa część społeczeństwa patrzyła na sprawę w ten sposób, to żyłoby się nam wszystkim znacznie zdrowiej i lepiej.
Maciej Sobiech
* Naprawdę nie chce mi się tego wyjaśniać, bo to jest tak banalnie proste, że aż wstyd, więc nie będę.
"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks
"People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości