Dopiero wczoraj przecież obchodziliśmy rocznicę rewolucji francuskiej, która jak mało które wydarzenie na świecie pokazuje, że w imię nawet najszlachetniejszych ideałów człowiek jest w stanie dopuszczać się zbrodni. Czym jest bowiem życie ludzkie wobec -- Ideału? Jest to swego rodzaju odurzenie, podobne (według trafnej intuicji Junga) do wszelkich innych rodzajów odurzeń. Człowiek po wódce jest w stanie zabić własnego brata, bo mu się coś uroi. Z idealistami (to pojęcie również oczywiście można rozumieć wielorako) wygląda to podobnie.
Kolejne, po słowackim... Tylko tym razem Trump, w swoim stylu, miał szczęście i w odpowiednim momencie się odwrócił i dostał tylko w ucho. Gdyby nie to przypadkowe skręcenie szyi, kula rozwaliłaby mu mózg. Zadziwiające, jak wiele zależy w życiu od tego typu przypadków.
To są rzeczy, których nie można kontrolować ani przewidzieć. Bywają jednak takie sprawy, które kontrolować i przewidywać można. I trzeba powiedzieć, że ten zamach był tylko kwestią czasu. Jeśli ktoś śledzi mniej-więcej debatę publiczną w "największej demokracji świata", to wie, że lewa strona zrobiła wiele, aby wytworzyć atmosferę ogólnej psychozy, która prędzej czy później musiała popchnąć jakiegoś desperata do działań radykalnych. Nie należy tego też oczywiście przeceniać -- morderstwo polityczne stanowi stały element "kultury politycznej" w USA. Jeśli ktoś chce, niech sobie wysznupie w jakiejś encyklopedii listę zamachów na prezydentów tego kraju -- pouczające doświadczenie. Tym niemniej, jeśli lewicowy polityk bądź aktywista wychodzi w telewizji i publicznie mówi, że Trumpa trzeba zlikwidować jako "zagrożenie dla demokracji", to tylko skończony idiota nie połączy kropek i nie zauważy tutaj jakiegoś związku.
Dodajmy, że świętowanie "demokratycznej" kultury rządzenia trwa dalej, ponieważ to, co lewicowe media w USA (i poza USA) wyrabiają w sprawie tego wydarzenia, to się (panie) we głowie nie mieści. Znów -- odsyłam do internetów, można sobie popatrzeć na nagłówki liberalnych gazet. Niedawno, na przykład, przeczytałem jeden, z którego wychodzi, że najbardziej tragicznym uczestnikiem całego zajścia był... zamachowiec, zastrzelony przez wyjątkowo nieudolnie skądinąd działające służby bezpieczeństwa.
Jak zwykle zatem, okazuje się, że największym zagrożeniem dla tzw. tkanki społecznej w Ameryce, jest nie, wbrew temu, co się nam wszędzie wtłacza w uszy, jakowaś mityczna "skrajna prawica", ale przeciwnie -- raczej środowiska liberalne, czy tak zwanie liberalne (zresztą, te pojęcia są płynne). Po pierwsze, większość "skrajnej prawicy" bynajmniej nie ma charakteru skrajnego, tylko oscyluje sobie gdzieś między prawicą a centrum. I, po drugie, głównym jej punktem zainteresowania jest nie radykalna zmiana, ale zachowanie status quo -- a zachowanie status quo wymusza poniekąd dobrze pojęty sceptycyzm i umiar w środkach i celach. Tymczasem liberałowie, przeciwnie: mają misję; a ludzie z misją zawsze stanowią politycznie czynnik potencjalnie najbardziej niebezpieczny. Jak to trafnie zauważał "rewolucjonista" Rousseau w jednym ze swoich prywatnych listów, wszelkie zmiany polityczne należy wprowadzać wyjątkowo ostrożnie i tylko, jeśli zachodzi wyraźna konieczność ich wprowadzenia, bo zgoda społeczna niedomiennie dosłownie wisi na włosku -- i zaburzenie istniejących stosunków przerażająco łatwo może obudzić demony. Historia wielokrotnie przyznała mu rację -- ciekawe, że również w przypadku ludzi, którzy nominalnie powoływali się na jego dzieła. Dopiero wczoraj przecież obchodziliśmy rocznicę rewolucji francuskiej, która jak mało które wydarzenie na świecie pokazuje, że w imię nawet najszlachetniejszych ideałów człowiek jest w stanie dopuszczać się zbrodni. Czym jest bowiem życie ludzkie wobec -- Ideału? Jest to swego rodzaju odurzenie, podobne (według trafnej intuicji Junga) do wszelkich innych rodzajów odurzeń. Człowiek po wódce jest w stanie zabić własnego brata, bo mu się coś uroi. Z idealistami (to pojęcie również oczywiście można rozumieć wielorako) wygląda to podobnie.
I to jest właśnie powód, dla którego ja przynajmniej w pewnym sensie zawsze będą "konserwatystą" -- nie w sensie wiary w jakieś "naturalne" porządki społeczne (nie ma czegoś takiego, jak "naturalna władza"), ale w sensie właśnie owego zdrowego sceptycyzmu, który chyba najlepiej streścił Johann Wolfgang Goethe: "Niesprawiedliwość jest lepsza od nieładu". Oczywiście, ta teza też nie ma zasięgu absolutnego i bywają takie rządy, które lepiej obalić. Ale i tak, nawet jak się to robi, lepiej robić to środkami nieprzemocowymi i z poszanowaniem pewnych norm i procedur.
Biorąc pod uwagę, że świat zachodni w znacznej mierze kopiuje pewne procesy zachodzące w USA, uświadomienie sobie tego faktu wydaje mi się niezwykle ważne także w kontekście polskim. Bo choć w przeciwieństwie do Amerykanów my kultury mordowania polityków nie mamy, to nie jest powiedziane, że nigdy jej mieć nie będziemy, a wypadek słowacki pokazuje, że nie jest to wcale tak nierealna perspektywa, jak się wszystkim wydaje. Niestety, coraz więcej ludzi zdaje się odurzać "misją" współczesnego liberalizmu. Miejmy nadzieję, że w porę wytrzeźwieją.
Maciej Sobiech
"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks
"People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka