Nie tylko ja zresztą, ale różni inni liczni politycy zachodni, ówcześnie klasyfikowani oczywiście jako ruskie "matrioszki", np. angielski weteran walki z kompleksem militarno-przemysłowym, Jeremy Corbyn. Jak twierdził, wojna i tak zakończy się jakimś kompromisem, bo zachód nie ma interesu w wywoływaniu wojny totalnej z Rosją -- chodzi tylko o to, żeby ją rękami Ukraińców maksymalnie osłabić i zadać jej największe możliwe straty (przy okazji śrubując zyski firm zbrojeniowych). W interesie Ukrainy leży zatem jak jak szybsze zakończenie tego konfliktu, ponieważ w miarę jego rozwoju będzie tylko gorzej i warunki tego kompromisu będą tylko gorsze. Ale, podkreślał, on prędzej czy później nastąpi, a kto sądzi inaczej, jest fantastą.
Prorok? Nie; po prostu człowiek, który rozumie, czym jest polityka -- zwłaszcza zachodnia.
Od jakiegoś czasu widzę, że pewne sprężyny są w ruchu. A to Nigel Farage wspomni o NATO-wskiej prowokacji na Ukrainie, a to Trump otwarcie stwierdzi, że przyczyną wojny była chęć przyjęcia Ukrainy do NATO i ignorowanie rosyjskich sprzeciwów, a to Cameron "przypadkiem" da znać, że Ukraina nigdy jednak do NATO nie wstąpi -- ale takiej bomby się nie spodziewałem.
Proszę: https://dorzeczy.pl/swiat/604143/ukraina-nie-chce-przeciagac-wojny-plan-pokojowy-zelenskiego.html
Kto poczyta, nie zbłądzi.
Czyli podsumujmy:
1. Wojna zakończy się nie na polu bitwy, ale negocjacjami;
2. W tych negocjacjach weźmie udział Rosja;
3. Z ową Rosją zawrze się jakiś kompromis, który (to dedukujemy z wypowiedzi Camerona):
4. ...będzie obejmował deklarację neutralności Ukrainy oraz:
5. Zmiany terytorialne.
A teraz kto łaskawy niech sobie poszuka informacji o tym, czego domagała się Rosja na początku konfliktu i porówna. A potem wyciągnie wnioski.
Bardzo lubię mówić: "a nie mówiłem?". A zatem: a nie mówiłem?
Nie tylko ja zresztą, ale różni inni liczni politycy zachodni, ówcześnie klasyfikowani oczywiście jako ruskie "matrioszki", np. angielski weteran walki z kompleksem militarno-przemysłowym, Jeremy Corbyn. Jak twierdził, wojna i tak zakończy się jakimś kompromisem, bo zachód nie ma interesu w wywoływaniu wojny totalnej z Rosją -- chodzi tylko o to, żeby ją rękami Ukraińców maksymalnie osłabić i zadać jej największe możliwe straty (przy okazji śrubujac zyski firm zbrojeniowych). W interesie Ukrainy leży zatem jak jak szybsze zakończenie tego konfliktu, ponieważ w miarę jego rozwoju będzie tylko gorzej i warunki tego kompromisu będą tylko gorsze. Ale, podkreślał, on prędzej czy później nastąpi, a kto sądzi inaczej, jest fantastą.
Prorok? Nie; po prostu człowiek, który rozumie, czym jest polityka -- zwłaszcza zachodnia.
My natomiast w Wolsce tego dramatycznie nie rozumiemy, nawet po bolesnej lekcji 1939. "Zachód -- wspólnota wartości", mówimy, "Zachód -- humanistyczna kultura". Trochę w tym prawdy jest, bo istotnie, jeśli chodzi o politykę wewnętrzną Europa długo była i chyba wciąż jest bardziej humanistyczna i humanitarna niż większość państw na świecie. Ale polityka wewnętrzna i zagraniczna to dwie różne sprawy -- i jeśli chodzi o tę drugą, zachód kieruje się, tak mniej-więcej od czasu wojny trzydziestoletniej i kardynała Richelieu, jedną zasadą; i nie są nią prawa człowieka, humanizm czy jakoweś wartości; ale -- racja stanu. WYŁĄCZNIE. I nie liczy się nic innego. Wartości, umowy, obietnice -- to wszystko gra jakąś rolę tylko, jeśli leży w czyimś interesie. Jeśli nie, to taką rolę grać przestaje. Każdą obietnicę można złamać i każdy traktat podeptać, jeśli tego wymaga akurat interes państwowy. Tak było w przypadku słynnych traktatów z Indianami (w tym i "Czirokezami Europy"), tak w 1939 w przypadku Polski, tak niedawno z Kurdami, z powstaniem w Syrii, no -- ze wszystkim. Bo tak to właśnie po prostu funkcjonuje. I tak samo wygląda to w przypadku Ukrainy. Brzydko, niewątpliwie. Ale rzeczywistość często bywa brzydka. I można by to wreszcie przyjąć do wiadomości i zacząć patrzeć na życie w sposób zgodny z faktami.
No i tyle. Reszta to jest -- no nie wiem; nic. Tzw. mowa-trawa, Falstaffowskie "gwizdanie", czcza gadanina, która może i pięknie brzmi, ale nikomu nie służy. Choć może to za ostro powiedziane, bo w moralizmach też trochę prawdy jest, przynajmniej czasami. Niewątpliwie, w sensie moralnym Ukraińcy mają słuszność, a Rosja jej nie ma. Powstaje jednak jedno podstawowe pytanie:
no i co z tego?
Ech... Szkoda gadać.
I ludzi szkoda. Tak cholernie szkoda...
Maciej Sobiech
P.S.
Swoją drogą, nie wiedziałem, że Richelieu też był kociarzem.
"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks
"People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka