Źródło: Salvation Army USA West, https://www.flickr.com/photos/tsausawest/8508069576
Źródło: Salvation Army USA West, https://www.flickr.com/photos/tsausawest/8508069576
Maciej Sobiech Maciej Sobiech
381
BLOG

Przypadek "nawróconego" dziennikarza, czyli antyrosyjska agentomania w rozkwicie

Maciej Sobiech Maciej Sobiech Polityka Obserwuj notkę 57

No i cóż? Obiecywałem sobie, że napiszę o antropozofii. Ale jednak jakoś nie mogę się oderwać od polityki. Szczególnie, że ona mnie napastuje bez ustanku i bez miłosierdzia. A ma to do siebie (na dodatek), że przynosi bardzo konkretne skutki. I dlatego może jednak warto o niej pisać.

A szczególniej, znowu, o Rosji...

Tak, monotematyczny jestem, wiem. Szczerze, mnie też to trochę denerwuje. Rosja, Rosja, Rosja -- na co mnie ta Rosja? Ja nawet nigdy nie byłem w Rosji i nie mam tam ani kontaktów, ani znajomych. Lubię rosyjski język, bo jest śpiewny i słowiański, ale znam go nędznie. Nie lubię za to szczególnie Federacji Rosyjskiej, ani ZSRR, ani Rosji carskiej, bo w ogóle nie lubię scentralizowanych imperiów. Nie popieram inwazji Rosji na Ukrainę. Tylko co ja mogę poradzić? To nie ja ciągle myślę o Rosji -- to chyba wszyscy wokół ciągle o niej myślą i piszą. O Rosji -- no i oczywiście o jej agentach, bo ona ma agentów wszędzie, w całej Wolsce, w gazetach, w partiach politycznych, na ulicach, a nawet na śmietnikach ostatnio, bo, jak wiadomo, rosyjscy agenci palą u nas śmieci. Ja też przecież, swego czasu, zostałem ogłoszony rosyjskim agentem piszącym za ruble (na blogu o poczytności notek w okolicach 300-400 kliknięć). I kolejny przypadek tej-że agentomanii zaobserwowałem niedawno na koncie facebookowym pewnego dziennikarza, który sam o sobie mówi, że jest filozofem, a którego z wrodzonej przewrotności będę mianował tutaj Dziennikarzem Nawróconym, bo on ma to do siebie, że się najpierw nawrócił na katolicyzm, potem zaś w ramach katolicyzmu, no i teraz usiłuje na swoje nawrócenie nawracać innych.

Najnowszą ofiarą jego prozelityzmu padł natomiast prezes jednej z większych organizacji antyaborcyjnych w Wolsce, odtąd nazywany tu Antyaborcjonistą. Otóż Antyaborcjonistaów odważył się napisać tekst, w którym zakwestionował dominującą w mainstreamie "narrację" na temat konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, czym ściągnął na siebie gniew i oburzenie Dziennikarza Nawróconego. Jak to, jak tak można, peroruje Dziennikarz Nawrócony, toż to skandal, na łamach katolickiego czasopisma (twierdzi) powtarzana jest ROSYJSKA PROPAGANDA! Następnie następuje długaśna i (jak to u niego zwykle) nadęta "analiza" tego, na czym ta propaganda ma polegać (prowadzona na podstawie jednej niedawno przeczytanej książki, która czyni eksperta) i cała masa moralistycznych komunałów na temat, głównie dlatego, że Dziennikarz Nawrócony (chyba?) niedawno był w Kijowie.

I, szczerze powiedziawszy, generalnie raczej chciałoby mi się ziewać. Bo to jest tak nieprawdopodobnie przewidywalne i nudne, że po prostu szkoda czasu na komentowanie tych wynurzeń. Mógłbym napisać kilka złośliwości na temat poziomu ludzi, którzy uważają, że szczytem mądrości i największą głębią politologicznej analizy jest powtarzanie tego, co mówią w telewizji, ale po co? Albo że dewota zawsze pozostanie dewotą, z charakterystycznymi dla dewoty nawykami umysłowymi, nawet jeśli w pewnym momencie zaczął pisać nieco bardziej interesująco, ale to nie moja sprawa, każdy sobie może być dewotą, jak lubi (ja go zaś mogę po prostu nie czytać). Ale w tym jednym momencie ziewać mi się nie chce, bo -- jak powiadam -- ten tekst stanowi swoisty obraz bardzo niebezpiecznego trendu, który się w naszej debacie publicznej wyraźnie nasila, a który polega na tym, że każdy "odchył" od jedynie słusznego stanowiska w sprawie stosunków międzynarodowych atakuje się właśnie jako "powtarzanie rosyjskiej propagandy". I już pomijam kwestie logiczne, na przykład fakt, że jeśli dwie wypowiedzi się częściowo pokrywają, nie oznacza to jeszcze, że jedna stanowi "powtórzenie" drugiej. Albo że nie tylko Rosja ma swoją propagandę, ale mają ją również inne kraje -- a przecież zarzut "powtarzania propagandy amerykańskiej" w naszej debacie nie pada. Albo że rosyjska propaganda, po prostu, może, częściowo przynajmniej, opierać się na prawdzie, bo to do siebie mają umiejętnie prowadzone działania propagandowe, że inkorporują do przekazu, jako swoje uwiarygodnienie, pewien zestaw faktów. Natomiast czy tak, czy inaczej, nawet przy założeniu, że stanowisko Antyaborcjonisty jest totalnie fałszywe, istnieje coś takiego chyba jak polska konstytucja i pewien zestaw gwarantowanych wszystkim praw, a wśród nich i prawo do wolności wypowiedzi, a zatem i różnicy poglądów. Jeśli nie łamią rzeczonej konstytucji, ludzie mogą mieć różne zapatrywania na pewne sprawy, nawet jeżeli się mylą. A reszta musi to zaakceptować. 

I teraz pytanie: czy Dziennikarz Nawrócony aby na pewno akceptuje stanowisko Antyaborcjonisty?

No cóż. Moim zdaniem de facto oskarżanie kogoś o działalność agenturalną na rzecz obcego państwa jednak akceptacją nie jest.

I być może popadnę w banały, ale to jest naprawdę tańczenie na cienkiej linie. Gatunek ludzi ma bowiem to do siebie, że bardzo łatwo większość jego przedstawicieli nakręcić emocjonalnie przeciwko jakiemuś wszechobecnemu "wrogowi". Znamy te przykłady z historii, i to wcale nie tak dawnej. W Wolsce mieliśmy do czynienia z takim zjawiskiem choćby w czasie lockdownów, kiedy mainstreamowe media, politycy i różnej maści "ałtorytety" rozpętały bezprecedensową kampanię nienawiści przeciwko ludziom niezaszczepionym na COVID jako "winnym" epidemii, których piętnowano publicznie jako hołotę, ostracyzowano, a czasem nieraz wyrzucano z pracy. Swego czasu, jeszcze na innym blogu, pisałem, że ta sprawa pójdzie w złym kierunku, no i się nie myliłem, acz na szczęście pandemię "wyłączono" na okoliczność wybuchu wojny i wypadki zatrzymały się "zaledwie" w swojej większości na poziomie moralnym. Natomiast było to bardzo realne. I teraz zaczyna się coś podobnego, tym razem właśnie na kanwie "rosyjskiej agentury".

No i co? No i nie wiem. Zobaczymy. Być może ta histeria również zatrzyma się dość wcześnie, aby nie zaczęło dochodzić do wydarzeń drastycznych. tylko że życie jest nieprzewidywalne, a porządek stanowi iluzję. W każdym razie -- pewni ludzie bawią się obecnie zapałkami nad magazynem prochu. Dobrze by było to sobie uświadomić.

Natomiast, i to mnie pociesza, szansą jest tutaj to, że chyba coraz większa liczba osób zaczyna dostrzegać nonsens antyrosyjskiej agentomanii. Mówiąc prosto: tropiciele "ruskich onuc" chyba przeholowali i swoim nadmiernym zapałem skłonili do refleksji nawet swoich zwolenników. Antyrosyjska obsesja doszła już bowiem do takich rozmiarów, że, jak zasygnalizowałem we wstępie, o wszystko, od najpoważniejszych spraw światowych po najmniejsze internetowe duperele, zaczynamy obwiniać rosyjskich agentów. "Nieprawomyślny" artykuł w prasie? Rosyjska agentura. Ktoś prowadzi bloga? Rosyjska agentura. Śmieci się palą? Rosyjska agentura. Problemy na granicy? Rosyjska agentura. Kryzys ekonomiczny? Rosyjska agentura. Prawicowe partie dostają się gdzieś do sejmu? Rosyjska agentura. Coś się dzieje w Afryce? Rosyjska agentura. Papież coś powiedział? Rosyjska agentura. Ba, niektórzy to nawet twierdzą, że zarówno skrajna prawica, jak i skrajna lewica w Wolsce biorą pieniądze od Rosji. Doprawdy, jak w tym starym dowcipie -- strach konserwę otworzyć, bo zapewne w niej też znajdzie się jakaś rosyjska agentura. I z tego, co obserwuję, przynajmniej tu i tam, niektórzy zaczynają dostrzegać absurd tego postrzegania świata. Szczerze powiedziawszy, to sądzę, że (paradoksalnie) ono właśnie może być jakoś "agenturalnie" inspirowane -- bo przecież obraz Rosji, jaki się z niego wyłania, jest omalże nadprzyrodzony. Imperium, które kontroluje wszystko, na wszystko ma wpływ, wszystkim steruje i wszystkich jest w stanie oszukać -- tak, oto naprawdę obraz państwa godnego Białego Cara.

Tylko czy ta Rosja naprawdę taka jest?

Osobiście powątpiewam.

Dlatego mam nadzieję, że jednak to się skończy -- i że ludzie obudzą się dość wcześnie, aby zapobiec masowej psychozie.

I, tak na koniec, nie, nie uważam, że WSZYSCY zwolennicy proamerykańskiego kursu Polski to tropiciele ruskich agentów. Tym się bowiem różnię od znacznej części moich ideowych przeciwników, że nie wrzucam ich do jednego worka, ani nie mam za złe, że myślą, co myślą. Każdy ma prawo mieć proamerykańskie poglądy i upatrywać w USA gwaranta naszej świetlanej przyszłości. Uważam, że to błąd (gruby), ale sam go w pewnym momencie również popełniałem (zresztą, trudno go nie popełniać w kraju latami wychowywanym na proamerykańskiej propagandzie). I uważam również, że każdy ma prawo go sobie popełniać, jeśli tak mu rozum podpowiada. Ostatecznie, wszystkie te splątane nici rozplącze Bóg, cokolwiek by pod tym pojęciem rozumieć (że zrobię unik jungowski).

Czy naprawdę prosząc o wzajemność, proszę o tak wiele?

Maciej Sobiech

P.S.

Anyhow-anyhoo (jak mawiają Jankesi), tak mi wpadło: unikajmy dewocji.

"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks "People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka