To tak kończąc już tę kwestię. Naprawdę, chciałbym pisać o czymś innym. Kleją się do mnie jakieś dziwne kreatury, z jednej strony antysemici, z drugiej szowiniści, "udowadniający" na podstawie Biblii, że zamieszkujący od kilkuset lat Palestynę Arabowie to "okupanci", zasługujący na eksterminację. Wszyscy bardzo czegoś ode mnie chcą i czują, że mam wobec nich jakieś zobowiązania.
Boże najdroższy, do jakich niezgłębionych głębin może sięgnąć ludzka głupota?
A jednak, choć najwyraźniej przyciągam do siebie kreatury, nie mogę przestać o tym pisać...
Może dlatego, że praktycznie nikt o tym nie pisze?
Więc bardzo, bardzo krótko. Czym jest współczesny Izrael? Otóż współczesny Izrael jest Cieniem tzw. w pewnych kręgach zbiorowego Zachodu.
Co to jest Cień?
Według psychologii analitycznej Carla Gustawa Junga, Cień to archetyp odpowiadający wypartej części ludzkiej psychiki. W toku socjalizacji, psychika dziecka, stanowiąca swoistą niezorganizowaną pełnię ("pierwotny chaos"), musi zostać poddana organizacji. To, co zyskuje się w tym procesie, to samoświadomość. To, co się traci -- to pełnia. Socjalizacja oznacza bowiem wyparcie cech psychicznych, które się, słusznie bądź nie, w danej kulturze uznaje za niechciane. Tym niemniej, w psychice żadna treści nie jest stracona, tylko po prostu wpada w nieświadomość, skąd dalej oddziałuje, pośrednio, na świadome ego. Ta "druga strona" osobowości, te treści wyparte, to właśnie -- Cień.
Co zaś robi taki Cień? Otóż, taki Cień -- wraca. Pragnie przebić się z powrotem do świadomości. I teraz, według Junga, z takim wracającym Cieniem można zrobić dwie rzeczy -- albo uświadomić sobie jego istnienie i podjąć z nim, jak to się mówi w kręgach jungowskich, "negocjacje" (czy może ""dialog") -- albo rozpocząć z nim walkę, która skutkuje niesłychanie ciekawym zjawiskiem, mianowicie: treści wypieranego coraz bardziej mechanicznie Cienia zaczynamy projektować na innych ludzi i je w nich zwalczać; ale czyniąc to, nieświadomie coraz mocniej URZECZYWISTNIAMY w swoim zachowaniu te właśnie zwalczane cechy.
I spójrzmy tylko na przykład współczesnego Izraela. Czym najbardziej brzydzi się obecnie cywilizacja zachodu? Nacjonalizmem i nietolerancją. "Nacjonalista" to chyba największa obecnie obelga polityczna w euroatlantyckim kręgu kulturowym. Za nietolerancję można iść do więzienia. Co zaś ceni najbardziej? Racjonalizm i naukowość. A jednak, mimo to, cała Unia Europejska, USA i przybudówki zgodnie i nieustannie wspierają właśnie państwo Izrael, najbardziej chyba obecnie instytucjonalnie nacjonalistyczne państwo świata, gdzie narodowość wciąż opiera się na kryteriach krwi i ziemi, którą to ziemie wydziera się siłą obecnie zamieszkującym ją ludom uzasadniając to nieraz niemal mitologicznie, w oparciu o dosłowne rozumienie Starego Testamentu.
Czy można sobie wyobrazić większą sprzeczność?
Moim zdaniem nie. Ale nie można wyobrazić sobie również niczego bardziej naturalnego. Bo, dokładnie ze względu na obecność Cienia, sprzeczność leży w sercu ludzkiego życia. Jung miał wiele wad, ale miewał również genialne intuicje -- i to on właśnie, u początku zimnej wojny, ostrzegał państwa Zachodu, aby zamiast demonizować Związek Radziecki, dostrzegły, że najbardziej nienawidzą w nim tego, co jest obecne także w ich polityce, tylko nie w tak jawny sposób. To był właśnie, w moim przekonaniu, klucz do uratowania zachodniej cywilizacji, skompromitowanej kolonializmem, imperializmem i ideologiami radykalnymi. Zachód tego nigdy nie zrobił. Nie wykonał tej wielkiej pracy sumienia. W zamian stworzył mitologię o walce imperium dobra z imperium zła i "końcu historii". I w wyniku tego totalnego wyparcia, jego Cień kompletnie zerwał się ze smyczy i poszukiwał dla siebie przestrzeni do swobodnego działania.
I znalazł ją -- właśnie w pewnym miejscu na Bliskim Wschodzie. Tworząc państwo, w którym wszystko to, co, wydawałoby się, dawno w euroatlantyckiej cywilizacji odeszło do lamusa, może znaleźć pełne urzeczywistnienie.
Wydaje mi się, że ta obserwacja pozwala wiele wyjaśnić, przede wszystkim jakieś szaleństwo, omalże schizofreniczne, z jakim znaczna część zachodnich państw społeczeństw patrzy na kwestię palestyńską, nie dostrzegając izraelskiego ludobójstwa i apartheidu. Ale gdy człowieka działa w stanie psychozy -- nie może to wyglądać inaczej. Realne potępienie Izraela równałoby się, z psychologicznego punktu widzenia, przekreśleniu wielu elementów tożsamości, którą Zachód sobie we własnych oczach skonstruował. Niewielu stać na taki krok.
"Nas" -- nie.
Dlatego właśnie ja, jeśli chodzi o sprawę Palestyny, optymistą nie jestem. Szczególnie że (że jak zawsze zakończę dialektycznie) sprawa wcale nie jest taka prosta -- i istotnie, to nie jest tak, że w oskarżeniach Izraela pod adresem państw arabskich nie ma ani ziarenka prawdy. Widzimy raz po raz jaką nienawiść żywi cały świat arabski -- nie do państwa, ale do narodu żydowskiego. Jak zatem można by zmienić politykę bliskowschodnią tak, aby zapewnić regionowi REALNĄ pokojową koegzystencję? Problem, jak wszystkie tego typu problemy, osiąga poziom skomplikowania omalże przekraczający możliwości ludzkiej percepcji.
Co zrobić w przypadku obecności takich problemów?
Dawniej ich rozwiązanie nazywano "Zbawieniem". No cóż? Symbol to, czy rzeczywistość, lepszego słowa nie da się wymyślić.
Ale cóż znaczą symbole wobec ludobójstwa?
Maciej Sobiech
"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks
"People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka