Ponieważ zazwyczaj tutaj narzekam, dziś -- dla odmiany -- coś dobrego.
Obejrzałem sobie niedawno, z przyczyn edukacyjnych, adaptację "Opowieści wigilijnej" pana Karola z Patrickiem Stewartem w roli głównej (1999). Muszę powiedzieć, że dano nie byłem czymś do tego stopnia pozytywnie zaskoczony. Film jest naprawdę solidnie zrobiony, a przy okazji, uderzają pozytywnie:
-- wierność książce (rzadka rzecz obecnie)
-- kostiumy i dekoracje, wiernie przedstawiające modę i wystrój domów wiktoriańskiej Anglii
-- równie wierne przedstawienie obyczajów tamtego okresu (ludzie, którzy się nie znają na niczym, mówią na to "dłużyzny"): tańce, gry salonowe, specyficzna etykieta stosunków damsko-męskich, łącznie z wprowadzeniem niuansów historycznych, np. pierwszy pracodawca Ebenezera nosi jeszcze perukę i strój z XVIII wieku
-- zachowanie oryginalnego, Dickensowskiego języka, łącznie ze sporymi fragmentami oryginalnych dialogów
Ogólnie: polecam. Oczywiście, film nie dorównuje pierwowzorowi z 1951, ale dla odmiany nadaje się dla dzieci, więc można go oglądać familijnie.
No i tak ogólnie nachodzi mnie refleksja, że pan Karol to jednak potrafił. Dickens nie cieszy się obecnie przesadną estymą -- znaczy, taką, na która by zasługiwał, ale nie jest źle, bo było dużo gorzej. Krytykuje się go za sentymentalizm, naiwność i wymuszone happy-endy. No ale to jest właśnie to, co w jego książkach najlepsze. Ja na przykład kocham happy-endy i sentymentalizm; i pewną naiwność. Życie jest wystarczająco trudne takie, jakie jest. Po co się dodatkowo katować, czytając książki, do których powinno się dołączać brzytwę w zestawie? Dlatego doceniam człowieka, który chciał i UMIAŁ opisać ludzkie szczęście, zwłaszcza że jednak wiele rzeczy w życiu kończy się szczęśliwie, przy ogólnej nędzy tego materialnego więzienia, w którym tkwimy.
No a poza tym, należy dodać, Dickens to nie tylko sentymentalizm i naiwność, ale również: bystra zdolność obserwacji życia społecznego (to pierwszy zauważył Chesterton, a za nim spopularyzował Orwell), rozległość horyzontów, gruntowna znajomość źródeł, no i to, co najlepsze, czyli -- psychologia; bo dla psychologii nieświadomości te opowieści to jest istna uczta. Na przykład, z punktu widzenia psychologii analitycznej, "Opowieść wigilijna" to jest po prostu dokument, opisujący przemianę drugiej połowy życia na drodze konfrontacji z Cieniem (Jacob Marley), Jaźnią (trzy duchy), a przy okazji kilkoma innymi symbolami archetypowymi pomniejszego płazu (anima -- Belle, bohater -- on sam jako młodzieniec, itd.). Jak trafnie zauważył Jung, książki są prawdziwie psychologiczne wyłącznie wtedy, jeżeli nie zdają sobie z tego (w pełni) sprawy, a Dickens, jak sądzę, nie miał zielonego pojęcia o tym, co tak naprawdę mówił sobie i światu.
Co i sprawia, że jest pisarzem tak doskonałym -- bo ludzie, którzy zawsze wiedzą, co czynią, myślą i mówią, tak naprawdę wiedzą bardzo niewiele.
I są cholernie nudni.
Maciej Sobiech
"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks
"People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura