Jeszcze ad vocem w sprawie tzw. Kąfederacji, a konkretnie jednej związanej z nią sprawy, mianowicie: ktoś zwrócił uwagę, że jej dobry wynik bierze się z faktu, że jest ona partią protestu, względnie: partią antysystemową. To znaczy: jak ktoś nie na na kogo głosować i mu się NIC nie podoba en bloc, to głosuje na Kąfederację. Może to i prawda. Tylko że...
na tym właśnie polega problem.
Nigdy tego nie rozumiałem. Przeciwnicy tzw. SYSTEMU, tzn. obecnego polityczno-społeczno-ekonomicznego status quo, nieraz wypowiadają się w taki sposób, jak gdyby sama opozycja wobec niego stanowiła cnotę. Wynika to (chyba?) z postrzegania rzeczywistości na zasadzie 0-1, albo absolutnie dobre, albo absolutnie złe. System, rozumują, jest absolutnie zły, a więc wszystko, co jest przeciw niemu, jest dobre, przynajmniej trochę, a więc dobrze jest to popierać. Problem polega na tym, że w życiu prawie nic nie jest absolutnie dobre ani absolutnie złe, wszystko jest złożone. I tak też ów straszliwy System, który wyłonił się w Europie po XX wojnie światowej, ale był w przygotowaniu od wielkiej rewolucji 1789 (a właściwie od jej kompromisu z bogatą burżuazją) na nas czyha, również nie jest absolutnie zły, tylko (po prostu) złożony -- i ma elementy, które wcale nie są aż takie niesympatyczne, a nawet realne osiągnięcia, które trzeba, chcąc zachować intelektualną uczciwość, uznać.
Jakie to osiągnięcia? No, choćby:
-- podniesienie ogólnego poziomu życia
-- wprowadzenie swobód obywatelskich (wolności słowa, prasy, badań)
-- wprowadzenie tolerancji religijnej i wolności sumienia
-- rozwiązanie konfliktu między największymi mocarstwami europejskimi
-- zapewnienie powszechnego dostępu do dóbr i usług
-- wprowadzenie rządów prawa i równości wobec prawa
-- zapewnienie powszechnego dostępu do służby zdrowia i edukacji
-- humanitaryzacja prawa (zniesienie tortur, kary śmierci itd.)
I tak dalej, i tak dalej, można by to przecież wymieniać w nieskończoność, ale przecież chyba wszyscy mniej więcej się orientujemy, co się wydarzyło przez ostatnie 200 lat. I obojętne, kto te zmiany wprowadził i dlaczego. Jeżeli mamy system, w którym obywatel nie ma możliwości, nawet formalnej, sprzeciwić się władzy, a za obrazę majestatu może zostać zabity po długich torturach, no a potem mamy inny, w którym takie możliwości istnieją -- albo jeżeli najpierw mamy slumsy i powszechną nędzę, a potem zamiast slumsów normalne, ludzkie osiedla, a zamiast nędzy -- no, brak nędzy -- to mamy do czynienia z obiektywnie POZYTYWNĄ zmianą. Po prostu. No, chyba że wyznajemy jakąś dziwną antropologię albo poglądy z serii "niech cierpią, to będą zbawieni". Dlatego też właśnie pierwszą rzeczą, którą sobie trzeba uświadomić, jeżeli chce się z owym systemem walczyć, jest to, że ZAWSZE MOŻE BYĆ GORZEJ -- no bo wiemy, że już BYŁO dużo gorzej. To jest kwestia prostych faktów i logiki, i jak ktoś tego nie widzi i NAPRAWDĘ dosłownie tęskni za carską Rosją XIX wieku, to jest (po prostu) szaleńcem, no -- albo sobie bardzo tragicznie pewnych rzeczy nie przemyślał.
Problem z Kąfederacją polega zaś właśnie na tym, że większość ludzi z tego środowiska sobie naprawdę pewnych rzeczy nie przemyślało -- i walczy z systemem na rympał, kompletnie bez głowy, w gotowości do poparcia największej reakcyjnej bzdury, która nie przystoi człowiekowi współczesnemu, nawet konserwatyście. Prawa człowieka? Wynalazek szatana. Wolność religijna? Jeszcze gorszy wynalazek szatana. Powszechna edukacja? Po co to komu? Równość wobec prawa? Bzdura! Ludzie nie są równi, no a w ogóle to potrzebujemy KRÓLA i zniesienia nie tylko ustroju parlamentarnego, ale i całego dorobku rewolucji francuskiej (no bo ona też jest wynalazkiem szatana). I tak dalej, i tak dalej, to są rzeczy, które w tym środowisku mówi się i pisze zupełnie otwarcie -- otwartym tekstem. I naprawdę nietrudno to sprawdzić. Kto jeszcze tego nie zrobił, niech zrobi. I cóż mogę powiedzieć -- nie uważam, żeby głoszenie podobnych rzeczy dało się usprawiedliwić z samego faktu, że to "antysystemowo". No, jest antysystemowo, ale za jaką cenę, jaką tutaj się proponuje zmianę, na jakich instynktach i emocjach człowieka gra i próbuje się je wykorzystać? Zwłaszcza, że już takie rzeczy w historii Europy były, nawet nie tak dawno, no i jak to się skończyło? Oczywiście, nikt oficjalnie nie odwołuje się w Kąfederacji do nazizmu czy faszyzmu (acz kiedyś to też nie było takie oczywiste) i tego nie sugeruję -- TYM NIEMNIEJ, nie da się ukryć, że ugrupowanie to w swojej retoryce gra na bardzo podobnych emocjach, co ruchy reakcyjne po pierwszej wojnie światowej. Dlatego też głosowanie na tę partię, to jest igranie z ogniem, no bo jeżeli ktoś nawołuje do zniesienia ustroju parlamentarnego, to jaką mamy gwarancję, że jak dostanie władzę, to tego... nie zrobi?
Dlatego też jeżeli antysystem -- to mądry. Nie mniej, a bardziej humanitarny, nie mniej, a bardziej tolerancyjny, nie mniej, a bardziej demokratyczny od obecnego systemu. A jeśli tak się nie da, to niech sobie ten system i nawet zostanie, bo na pewno wolę naszą obecną oligarchię od ludzi, którzy najpierw twierdzą, że człowiek nie ma wobec państwa praw przyrodzonych, a potem obwołują się "wolnościowcami", no a potem dostają napadów szału, jak im się wytknie, że mają ciągoty autorytarne.
No cóż. Zobaczymy, jak to się potoczy. Ja naprawdę mam nadzieję, że to ostatnia kadencja tego środowiska.
Maciej Sobiech
"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks
"People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka