"Away, away! to thy sad and silent home;
Pour bitter tears on its desolated hearth;
Watch the dim shades as like ghosts they go and come,
And complicate strange webs of melancholy mirth.
The leaves of wasted autumn woods shall float around thine head:
The blooms of dewy spring shall gleam beneath thy feet:
But thy soul or this world must fade in the frost that binds the dead,
Ere midnight’s frown and morning’s smile, ere thou and peace may meet.".
-- Percy Bysshe Shelley, "Stanzas -- April 1814"
"Strofy napisane w kwietniu 1814" (bo tak można by roboczo przetłumaczyć powyższy tytuł), to jeden z najbardziej bodaj ponurych liryków w dorobku Shelleya. Stanowi on monolog podmiotu lirycznego skierowany -- no właśnie: do niego samego?; czy do innej zgoła postaci? -- w każdym razie wzywający adresata by jak najprędzej przerwał trwające właśnie spotkanie z ukochaną i powrócił do domu, w którym czekają na niego codzienne obowiązki, ale i przerażająca samotność, ból i poczucie bezsensu -- silne tak bardzo, że samo życie zdaje się nieomal podobne do śmierci (zwróćmy uwagę, że w cytowanym wyżej fragmencie sen określony zostaje mianem "mrozu, który umarłych spowija"). Utwór dodatkowo pełen jest obrazów przywołujących na myśl śmierć i przemijanie: więdnących liści, nadchodzącej jesieni, trupiej nieomal ciszy nocy, wreszcie -- grobu. Możemy określić go mianem swoistego "anty-hymnu" na cześć (czy właśnie nie-cześć) życia.
Nietrudno uchwycić zachodzące tutaj filozoficzne odniesienie. Na tym bowiem etapie swojej twórczości, okazuje się bowiem Shelley w sposób ewidentny prekursorem współczesnego egzystencjalizmu. Czym jest egzystencjalizm? Jak to zwykle bywa w wypadku definicji filozoficznych, nie sformułowano jak dotąd jednej jego satysfakcjonującej definicji. Na nasze potrzeby możemy tutaj powiedzieć, że jest to ruch intelektualny zapoczątkowany w wieku XIX przez filozofie Kierkegaarda i Nietzschego, rozwijany zaś (i szczególne sukcesu odnoszący) w pierwszej połowie wieku XX, którego cechą szczególną jest doświadczenie i poczucie indywidualności osobniczego istnienia i pragnący zarówno opisać konsekwencje owej indywidualności (filozofia teoretyczna: metafizyka, filozofia przyrody, historii itd.), jak i wyciągnąć z niej konkretne wnioski dla ludzkiego działania (etyka i filozofia społeczna). Nieodłączną cechę egzystencjalizmu stanowił szczególny nastrój, charakteryzujący się smutkiem, przygnębieniem, melancholią, często trwogą, wręcz rozpaczą, tym niemniej trudno sprowadzić to wyliczenie do jakiejś względnej przynajmniej jedności, ponieważ w zależności od konkretnych koncepcji różnych egzystencjalistów bardzo się on różnicował. Egzystencjalizm w ogóle wykazywał nadmierne aż zróżnicowanie. Źródłowe dla egzystencjalizmu przeżycie stawało się dla niektórych myślicieli przyczyną wprost nihilizmu (Jean-Paul Sartre) i swoiście pojętego "egocentryzmu" (Martin Heidegger), dla innych jednak -- altruizmu (Karl Jaspers) czy wprost heroizmu moralnego (Albert Camus). Istniał również egzystencjalizm chrześcijański, reprezentowany oczywiście przez Gabriela Marcela. Z tego powodu, wielu historyków filozofii odmawia myśli egzystencjalistycznej jakiejkolwiek jedności.
Na szczęście, trudności jakie napotyka historia filozofii w opisie filozofii egzystencjalistycznej nie stanowią najważniejszego problemu współczesnego świata -- ruch ten bowiem, po krótkim okresie niekwestionowanej dominacji na europejskich salonach, umarł śmiercią naturalną i obecnie pozostaje właściwie martwą ciekawostką. Leszek Kołakowski w wielu dziełach wprost określał dzieje egzystencjalizmu mianem "klęski" i wzdragał się nawet przed używaniem terminu "egzystencja", aby nie zostać posądzonym o jakieś z nim związki. Zapytajmy jednak: czy nie ma rzeczywiście żadnego powodu, aby wracać do egzystencjalizmu?
Mimo wszystko, wydaje się, że są. Każdy bowiem ruch filozoficzny rozpatrywać można z dwóch stron: ze strony samej formuły intelektualnej, w której się wyraził -- oraz ze strony impulsu, źródła, z którego się wziął. Jeśli chodzi o aspekt pierwszy, rozumowy, egzystencjalizm faktycznie okazał się fiaskiem (jak znaczna większość zresztą filozofii świata). To jednak, z czego się wziął, jego źródło, pozostaje wartościowe. "Przeżycie egzystencjalistyczne" bowiem, owo autentyczne i źródłowe doświadczenie indywidualności, separacji własnego istnienia i wszystkie doświadczenia pochodne (poczucie "rzucenia w świat", sytuacje graniczne, nawet Sartre'owskie "mdłości") stanowią nieodłączny element tego, co moglibyśmy nazwać "dojrzewaniem duchowym", a co w terminologii bardziej psychologicznej opiszemy jako pełne uświadomienie sobie odrębności ludzkiej psychiki i świata zewnętrznego. Jest to, innymi słowy, pełne "oświecenie", rozumiane jako śmierć przesądów; koniec mitu. Człowiek orientuje się -- nieraz bardzo boleśnie -- że rzeczywistości nie da się w żaden sposób "zakląć", że jego myśli i świat zewnętrzny, a co za tym idzie życie i śmierć, w pewnym sensie przynajmniej, nie mają dla niej żadnego znaczenia. Czuje się sam i rozumie, że jest sam. Dzięki temu, może zacząć spoglądać w oczy prawdzie świata, zmierzyć się z nim takim, jakim on jest -- a także, w pełni wziąć odpowiedzialność za własne życie. Doświadczenie to zawsze było udziałem ludzkości, tylko że do mniej-więcej XX stulecia raczej tylko co wybitniejszych jednostek. W wieku XX, zyskało w pewnym sensie wymiar społeczny. Egzystencjalizm to wyraz tego zjawiska. W tym leży wieczna chwała tej intelektualnej tradycji.
Oczywiście, na tak pojęte "oświecenie" można patrzeć na wiele sposobów, bez wątpienia jednak pewne pozostaje to, że może być ono w istocie swojej jedynie etapem, momentem przejścia do czegoś innego. Albo do pewnej "wyższej świadomości" i przebudzenia do życia autentycznie duchowego, nieskażonego ludzkimi fantazjami i życzeniami -- albo do nihilizmu i rozpaczy, która znajduje wyraz albo w samobójstwie, albo w całkowitej moralnej "dyssypacji". Nędza egzystencjalizmu leży w tym, że w swoich najszlachetniejszych formach nie wzniósł się na poziom prawdziwej duchowości, w swych formach najniższych zaś, niewątpliwie w pełni stoczył się w nihilizm i "rozpustę". Wydaje się, że skądinąd dziwny kształt kultury współczesnej to właśnie owoc takiego ŹLE przetworzonego doświadczenia egzystencjalistycznego. Dowodzi to jednak nie tyle słabości samego ruchu, co raczej całego kontekstu cywilizacjinego, z którego się wziął. Egzystencjalistom zabrakło po prostu narzędzi intelektualnych, aby swoje przezycia pokierować na inne tory. Jak zawsze zatem, także i w tym wypadku wracamy do kwestii konieczności całościowej przebudowy zachodniego życia zbiorowego, która pozwoliłaby mu, zachowując wszystkie autentyczne osiągnięcia materialistyczno-scjentystycznej cywilizacji XIX wieku, zintegrować je w nowej syntezie z innymi pierwiastkami intelektualnymi, sensu proprio znacznie starszymi, niż one (obecnymi w Europie od zarania jej dziejów), ale rozumianymi na nowy sposób, a sprowadzającymi się zasadniczo do otwarcia na ducha i duchową stronę kosmosu, pozwalającą dostrzec w nim właśnie kosmos -- pewien ład, spójną całość, za którą kryje się tak Myśl, jak i Miłość. Trudno w tym momencie odpowiedzieć na pytanie o to, co miałoby stanowić właściwe narzędzie przeprowadzenia takiej syntezy. Wszystkie projekty w tej sprawie wydają się poniekąd poronione. Ja na przykład, w latach słodkiej naiwności wierzyłem, że będzie nim Kościół instytucjonalny, ze swym dziedzictwem teologicznym i "oficjalną" filozofią tomistyczną. Życie boleśnie sfalsyfikowało to przekonanie. Wydaje się, że potrzeba czegoś więcej, czegoś jeszcze głębszego -- niespotykanego poniekąd dotychczas w historii. Mówimy zatem o rewolucji w znaczeniu innym, niż śniło się to dotychczas filozofom. Niezależnie jednak od tego, jakie znaczenia podstawimy sobie pod ten dość ogólnikowy póki co opis, pomocna na naszej drodze zawsze pozostanie lektura poezji romantycznej (na przykład Shelleya), w której przeżycie egzystencjalistyczne znajduje dla siebie zresztą miejsce znaczenie lepsze, niż w filozofii.
Maciej Sobiech
"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks
"People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura