Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Dochodzi oczywiście kwestia natury i obowiązywalności owej konstytucji, jak też całego Vaticanum II. Nie ulega wątpliwości, że to nie był sobór w znaczeniu wszystkich innych dotychczasowych, co wynika zarówno z zadeklarowanego celu, jak też ze stylu i charakteru dokumentów. W sposób oczywisty ich celem nie jest ani obrona prawd wiary, ani eliminacja nadużyć, lecz dopasowanie do mentalności współczesnej, co jest nazywane ukierunkowaniem duszpasterskim. Z perspektywy czasu jest nader oczywiste, iż to ukierunkowanie spotkała druzgocąca klęska, gdyż nigdy w historii Kościoła nie było tak drastycznego odwrócenia się mas od praktyk religijnych, zwłaszcza od uczestnictwa liturgii. Deklarowany cel ze swej natury nie był nigdy i nie mógł być wiążący, a tym bardziej obecnie dlatego, że został ewidentnie chybiony.
Też mi na to wygląda... Czas próby :/
Pozdrawiam
warto wprost podać, że autor " banalnego produktu chwili", Annibale Bugnini , okazał się być massonem, co przypadkiem wyszło na jaw, gdy zostawił teczkę z papierami w sali obrad....
"który ryt by przetrwał"
Należy uwzględnić banalne przyśpieszenie rytmu życia codziennego : Tridentiny nie da się odprawić w 19 minut, a Novusa się da, nie gwałcąc rubryk....
I może właśnie dlatego zresztą Tridentina skuteczniej zapewnia zabieganemu człowiekowi przedsmak Wieczności....
Ciekawa notka
Pozdrawiam
Dziękuję i pozdrawiam wzajemnie.
Pamietajmy o tym.
Diabły wszystkie były obecne i triumfowały na Golgocie. Cieszyły się jak amerykanskie indyki na święta dziękczynienia.
I tego się trzymajmy!
Pozdrawiam
W Polsce merytoryczne dyskusje praktycznie nie istnieją. Jeżeli toczą się to w skrajnie małej grupie osób.
A my jako Polska staniemy przed kolosalnymi zmianami - które wydarzą się w ciągu najbliższych trzech do pięciu lat.
To co dotychczas bulgotało pod pokrywką socjalizmu, transformacji i pozostałości tradycji wylewa się na zewnątrz.
Lata '60 to nie tylko wielki potęp technologiczny i społeczny -> ale praktycznie koniec tej cywilizacji którą znamy i którą przez 2000 lat /my 1000/ współtworzyliśmy.
To koniec fizyczny (wymieramy) a przez to regres tych struktur religijnych które tą cywilizację współtworzyły.
Dziś po blisko 60 latach zmiany tak daleko zaszły, że proces depopulacji i destrukcji poszedł tak dlatego, że stał się praktycznie nieodwracalny.
Nasz cywilizacja 'białego człowieka' odchodzi z tego świata -> co będzie po nas kompletnie nie wiadomo.
W wielu dyskusjach widzi się Polskę jako lidera przemian i nawrócenia -> ale realnie Polska jest liderem destrukcji.
Wymieramy w tempie około 500 osób dziennie (różnica między zgonami a urodzeniami) i proces ten nieustannie przyspiesza. Następują też przyspieszone procesy laicyzacji i zrywania więzi społecznych.
Zaklinanie rzeczywistości nic nie da a dyskusja o "rycie" niewiele wniesie -> gdy zacznie się zamykanie kościołów.
Cóż, wypada się z Panem zgodzić, ale chyba skomentował Pan trochę inna notkę niż ta która napisałem. Nie chodzi mi tu o Kościół w Polsce i nie o jego polityczna kondycję. Ta notka dotyczy spraw wiary i jest napisana z pozycji człowieka wierzącego, dlatego msza święta ma tu kluczowe znaczenie. Oczywiście Kościół jest skazany na klęskę (z "ziemskiego" punktu widzenia), będzie niewielka i prześladowana grupa osób, tak jest napisane w Biblii i tego trzeba się trzymać. Jednak nie o tym pisałem notkę, to mnie akurat tutaj mniej interesuje.
Pozdrawiam
warto jednak dla sprawiedliwości dodać, że nie zawsze w pierwszych wiekach układ Mszy przypominał Tridentinę, która swój doskonały , obfitujący w głęboką symbolikę kształt zawdzięcza wielowiekowej ewolucji.
Układ Mszy św. w pierwszych wiekach przedstawiał się następująco: składał się z czytania ksiąg biblijnych (Dz 13, 15), słuchania homilii (Dz 20, 7), śpiewu psalmów i hymnów (Ef 5, 19), odmawiania wspólnych modlitw (1 Tm 2, 1-2), pocałunku pokoju (Rz 16, 16) i zbiórki na cele charytatywne (Rz 15, 26). Uczestnikom spotkań eucharystycznych stawiano wymagania.
Następne wieki przyniosły kolejny etap rozwoju: dołożono jeszcze śpiewy pomiędzy czytaniami, obmywanie rąk, błogosławieństwa, procesje, elementy muzyczne, litanie i różne pieśni dostosowane do okresu roku liturgicznego. Kanon Hippolita przekształcił się w kanon rzymski.
Nie jest też dokładnie tak, że po soborze trydenckim obowiązywał już jeden ryt: ryty dominikański i mozarabski zachowały swoją odrębność...
Nie wiem ( i nie mam jak sprawdzić ) jak było we Francji za Ludwika XIV: wydawałoby się , że obowiązywał ryt trydencki , ale - jak wynika z monografii Kriwickiej o historii muzyki organowej- pewne szczegóły się różniły.
Jakoś też pogodzono ( architektonicznie?) odprawianie ad Orientem z wymogiem, aby celebrans nie stał do króla tyłem....
Zgadzam się z Panem, ale też stwierdzam, że jest Pan chyba jedynym człowiekiem który wie jak wyglądał układ mszy w pierwszych wiekach ;) Pisząc powazniej: bez względu na wszelkie spekulacje na ten temat, NIE WIEMY TEGO. Nie ma żadnych źródeł które by pozwoliły to odtworzyc, możemy spekuloać i się domyślać. Później to ewoluowało i przed Soborem Trydenckim wyglądało dość różnie w różnych częściach świata, ale i dość podobnie. Msza trydencka była przede wszystkim ujednoliceniem tych rozproszonych obrządków i niemal na pewno nu odbiegała od przedsoborowej średniej, zaś to że wcześniej nie było żadnej rewolucji (coś tam za Karola Wielkiego dookreślono, ale raczej nic rewolucyjnego), więc możmy zakładać że msza trydencka wywodziła się ewolucyjnie z pierwotnych rytów.
O nowej mszy tego powiedzieć nie można, to jest dość arbitralny wymysł Bugniniego, mający na celu (czego nie ukrywano!) zbliżyć się do obrządków protestanckich.
Pozdrawiam