Niniejsza notka stanowi jakąś kontynuację poprzedniej (https://www.salon24.pl/u/cheshire/883047,britney-spears-na-wiecu-kod), w której zwróciłem uwagę na dziwne moim zdaniem zjawisko (które obserwuję od dawna), polegające na zamianie ról pomiędzy pokoleniem dziadków a wnuków. O ile chodzi o wnuków i ich rodziców, to zostawmy ich w spokoju, a skupmy się na tytułowych staruszkach. Zagadnienie wydaje mi się ciekawe, bo dotyka zarówno problemów wychowawczych, kulturowych jak i politycznych, a więc spektrum które rozgrzewa do czerwoności blogerów salonu.
Sam już dawno wszedłem w conradowską "smugę cienia", a przedmiotem moich obserwacji i refleksji chciałbym uczynić pokolenia tych którzy urodzili się po wojnie, w latach czterdziestych, pięćdziesiątych, a nawet sześćdziesiątych ubiegłego wieku, a więc odgrywające obecnie role związane z wiekiem określanym jako "sędziwy". Dowcip polega na tym, że właściwie ról tych ... nie odgrywają.
Dziadkowie pełnili zawsze bardzo ważną funkcję w wychowaniu wnuków, będąc strażnikami i przekazicielami kultury, zasad, zwyczajów i tradycji, które sami przejęli po swoich przodkach. Już dawno zauważyłem, że współcześni dziadkowie raczej rzadko się tym zajmują. Nie uczą dzieci pacierza, nie ciągną do kościoła, nie wpajają kindersztuby, stronią od kultywowania zwyczajów i tradycji. Współcześni dziadkowie wydają się bardziej "postępowi" od swoich dzieci, a więc pokolenia dzisiejszych rodziców, zaś w niechęci do konserwatyzmu wszelakiego dystansują swoich wnuków! Współcześni dziadkowie wcale nie gorszą się rozmaitymi ekscesami młodych, mają mnóstwo zrozumienia a nawet afirmacji (!) do życia w konkubinacie, do swobody obyczajowej i do wielu zachowań których nie pochwalają ich dzieci. Współczesnym dziadkom absolutnie nie przeszkadza swoboda w zachowaniu i ubiorze u ludzi młodych. Jest środek lata i wielu z nas utyskuje nad "gołymi klatam" tudzież nad niestosownym ubiorem w miejscach publicznych. Ja jednak dobrze pamiętam, że od dosyć już dawna zwyczaj wystawiania na światło dzienne i na wzrok zniesmaczonych rodaków swoich pomarszczonych, owłosionych (i koniecznie ekstremalnie opalonych!) połci lub piszczeli dominował raczej wśród ludzi starszych. Odkąd pamiętam widywało się ich w parkach, na ścieżkach rowerowych, na osiedlowych uliczkach itp. Ten swoisty "kult ciała" wiązałem wczesniej z wychowaniem w okresie tzw. "modernizmu" (higiena, zdrowie, sport, tężyzna) i kojarzyłem z gombrowiczowskimi Młodziakami. Obecnie jednak sądzę, że zjawisko jest szersze i wynika z całego systemu wychowania i wzorców kulturowych jakie chłonęli ludzie dorastający w Polsce okresu "komuny".
Zmarły rok temu prof. Bogusław Wolniewicz zwrócił kiedyś uwagę na ewolucję zachowań naszych rodaków, a w szczególności na upowszechnienie się tzw. "chamstwa", z naciskiem powtarzając, że wie dokładnie kiedy to się stało: za Gierka. Co prawda lata 70-te ubiegłego wieku to moje wczesne dzieciństwo, ale wydaje mi się, że coś jest na rzeczy. Na zachodzie te czasy to okres intensywanego wdrażania tzw. "rewolucji seksualnej", której jakże skromnym przejawem w Polsce była "goła baba" na ostatniej stronie "Panoramy" (lub "Razem"), jednak ogólny klimat był zbliżony. Gierek stawiał na "modernizację" i "nowoczesność", a sferze obyczajowej zachęcał (nie osobiście bynajmniej :) do rozwiązłości i zwalczania wszelakich "tabu" i "odrzucania "przesądów". Golizna pojawiła się w filmach i programach rozrywkowych i wraz z upowszechnieniem telewizji trafiła pod strzechy. Wydaje mi się, że musiało to wtedy wywoływać w katolickiej i konserwatywnej Polsce nieznane już nam napięcie, między tym co by się chciało a tym co było możliwe ;) Jakiś ślad tego widać do dziś w przejawach... hmmm... swoistego "niewyżycia seksualnego" (tak to ujmę) jakie uwidacznia się nieraz w zachowaniach i wypowiedziach niektórych siwowłosych (także na tym salonie), budzących dziś u młodych zdziwienie, rozbawienie lub zażenowanie. Także daremno by szukać u "staruszków" afirmacji, czy chociażby akceptacji (!) postaw tradycjonalistycznych czy też praktyk religijnych. Raczej obserwuje się chęć gwałtownego "odcięcia się" i wyszydzenia. Jednak niewydarzona "rewolucja seksualna" w ujęciu polskim, to chyba tylko jedna z wielu przyczyn nietypowego skrzywienia pokolenia dzisiejszych dziadków. Drugim wydaje mi się kompleks zachodu, wynikający chyba z szokującego przeżycia kryzysu lat 80-tych po ekstazie "propagandy sukcesu" epoki Gierka. Wszystko razem tworzy obraz wypisz wymaluj jak ze słynnego rysunku Mleczki: "Maryśka, pokaż d... będzie jak na zachodzie". Obraz zarysowany powyżej wydaje się mocno złośliwy, więc na wszelki wypadek chciałbym podkreślić to co oczywiste, że nie dotyczy on wszystkich, a jedynie tego, że częściej wśród starszych można dostrzec ww. postwy niż by się można tego spodziewać i oczekiwać.
No dobrze, ale jaki tu związek z polityką? Cóż, wystarczy spojrzeć na wydarzenia opisane przeze mnie w przywołanej wyżej notce. Czy nie jest jakimś dzikim chichotem historii to, że na demonstracjach w obronie swobód obyczajowych i tzw. "postępu" dominują siwowłosi zachowujący się jak nastolatkowie, a młodzieżowy Marsz Niepodległości odbywa się pod hasłem "My chcemy Boga"?
O tempora, o mores...
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka