Swego czasu, a było to gdzieś na początku lat 90-tych, zasłyszałem w radiu wypowiedź pewnego „niezależnego komentatora” na temat wyborów we Francji i szans w nich Le Pena. Nie przytoczę dosłownie, ale chodziło w niej o to, że bez względu na poparcie jakie ma wśród „motłochu”, polityk ów niewiele zwojuje, bo dojrzałe demokracje (a taka jest niewątpliwie demokracja francuska) mają „swoje metody” by poradzić sobie z podobnymi problemami. Ponieważ w żaden sposób nie mogłem sobie wtedy (ech, byłem młody!) wyobrazić tego jakie też mogą to być metody, więc wypowiedź utkwiła mi w pamięci na skutek wywołanego „dysonansu poznawczego”.
Wynik naszych ostatnich wyborów był dla mnie dużym zaskoczeniem. Oczywiście liczyłem na zwycięstwo Pis-u, a przynajmniej na klęskę partii rządzącej- jak wiemy chyba stało się inaczej (słowa „chyba” użyłem ze względu na margines prawdopodobieństwa sfałszowania wyborów- nie wdając się w rozważania tej ewentualności dodam tylko, że będąc zwolennikiem Kaczyńskiego należę do tych, którzy woleli by, aby ten wynik odzwierciedlał rzeczywistość, niż aby był mistyfikacją- to by było ZNACZNIE gorsze dla Polski).
Tym niemniej, jest coś, co sprawiło, że na te wybory patrzę z pewnym sentymentem. Otóż, bez względu na to jak byśmy nie oceniali dosyć śmierdzącą otoczkę owego „święta demokracji” jakie miało miejsce 9.10.2011, to jednak były to PRAWDZIWE WYBORY. Właśnie skala ataku na główną partię opozycyjną w ostatnich czterech latach, ataku medialnego i nie tylko (pamiętajmy że rok temu polała się krew) świadczy o tym, że wynik tych wyborów był czymś ważnym, że mógł coś zmienić i że nie był z góry postanowiony i oczywisty.
Przegraliśmy, ale mogliśmy też wygrać, a wtedy z pewnością coś by się w Polsce zmieniło- gdyby tak nie było, to nie zadawano by sobie tyle trudu i nie marnowano takich środków, dla obrzydzenia Polakom partii Kaczyńskiego i jego samego.
Obawiam się że to już były ostatnie takie wybory. Te jeszcze mogliśmy wygrać, ale przegraliśmy. Owa klęska świadczy o tym, że w ostatnich czterech latach staliśmy się „DOJRZAŁĄ DEMOKRACJĄ”, jak Francja, Niemcy czy nie przymierzając Holandia, a to oznacza, że już w następnych wyborach nic od nas nie będzie zależeć, a wyborom nie będą towarzyszyły większe emocje. Ktokolwiek je wygra (a być może będzie miał też szanse PiS- oczywiście „nowy PiS”- Pis bez Kaczyńskiego a może nawet z Kowalem, lepszy, grzeczny, ułożony, wytęskniony przez wielu skądinąd inteligentnych komentatorów Salonu 24, ot taki powiększony PJN) niczego to już w Polsce nie zmieni. Statystyczny Kowalski przyjmie to z zadowoleniem i rozsiądzie się wygodniej w fotelu z piwkiem w ręce, śledząc na eurosporcie transmisje walk „wrestlingowych”. Zauważyliście Państwo że tego tam ostatnio pełno? Do tego też musieliśmy dojrzeć…
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka