Kiedy byłem małym chłopcem (hej!), rodzice lubili mnie postraszyć: „bądź grzeczny, bo cię ksiądz z ambony wyczyta!”. Szybko pomiarkowałem, że to strachy na lachy, a ksiądz proboszcz (srogi skądinąd) jakoś nikogo po nazwisku nie wyczytuje. Pamiętam nawet, że już jako dziecko wiedziałem mniej- więcej, dlaczego tego nie robi. Niestety – jak widać, albo czasy się zmieniły, albo od początku się myliłem. Oto bowiem ksiądz biskup (i to nie „byle- jaki”, bo nawet nie posiadający własnej diecezji, a więc taki bardziej „ogólnopolski”) wyczytał po nazwisku swojego krnąbrnego ucznia i to nie z ambony prowincjonalnego kościółka, lecz ze szpalt najpoczytniejszych dzienników (na Areopagach- chciało by się powiedzieć) i z ekranów najpopularniejszych mediów- głos jego nieubłagany rozbrzmiał od Tatr po Bałtyk!
Nie zamierzam tu pastwić się nad biskupem Pieronkiem, wszak nie od wczoraj wiadomo kto zacz. Zamierzam napisać kilka zdań o „hierarchii” en masse, zdań, które od dawna ciążą mi na sercu, przynajmniej od czasu niesławnej pamięci „lustracji w kościele”, kiedy to byłem bliski porzucenia zwyczaju dawania na tacę- nie wytrwałem w postanowieniu i słusznie: „dłużej klasztora niż przeora”.
Że coś jest nie tak, zwąchałem wiele lat temu, kiedy przypadkiem wysłuchałem przemówienia, emeryta już, księdza prymasa Glempa. Znienacka uświadomiłem sobie, że słucham go z narastającą przyjemnością i że wcale nie jest on tak nijaki, jak zawsze (ja i wszyscy których znam) uważałem. Czyżby emerytura tak mu posłużyła? Przecież w znanym dowcipie ś.p. ksiądz prymas Stefan Wyszyński miał być przetrzymany u furty niebieskiej, by po kilku godzinach niepokoju usłyszeć od mrukliwego dlaczegoś świętego Piotra: „to za Glempa…” Niestety, nagle spłynęło na mnie zrozumienie: on tak dobrze wypada na tle.
Od tamtego dnia tylko utwierdziłem się w swym przekonaniu. Wiem, że wśród hierarchii z pewnością są także wspaniali i mądrzy biskupi, a jedynie media lansują nam tych których lubią, a którzy- tym samym, nie mogą być nadto rozgarnięci, bo gdyby byli, to by wiedzieli czym są media i że biskupowi nie wypada pchać się do telewizora i kolorowych periodyków.
Przyczynę poznałem w świąteczny wieczór, w przeddzień wiekopomnego „popisu” biskupa Pieronka. Siedliśmy do świątecznej wódeczki za szwagrem i, jak to po wódeczce, padło kilka szczerych i gorzkich słów. A trzeba tu nadmienić, że szwagier sam jest księdzem. Młody, ledwo po trzydziestce, a swoje już przeszedł. Chyba nawet więcej niż tylko „swoje”… Najpierw ponarzekaliśmy trochę na miejscowych- kiedy szwagier mruknął z goryczą, że „ten to powinien być co najwyżej proboszczem w małej wiosce”, gwałtownie zaoponowałem.
Przypomniałem sobie mianowicie księdza Ignacego, od którego nosi imię mój syn. To był najwspanialszy kapłan jakiego znałem (przyjaciel moich rodziców)! Pamiętam i zawsze pamiętać będę, jak na sumie głosił kazanie o naszym- chrześcijan zakłamaniu, hipokryzji i wzajemnej nieżyczliwości. Zapewne kiedyś, dawno tak właśnie księża kazania prawili, dziś to już zwyczaj raczej w zaniku. Po pierwsze wszedł … na ambonę (to było już dawno po soborze!) i stopniowo się „nakręcał”. Niski i gruby, bardzo dobroduszny na co dzień, stopniowo czerwieniał na twarzy i widziałem jak narasta w nim autentyczna wściekłość (że tak to ujmę). Jechał równo, wrzeszczał, a od czasu do czasu robił krótkie przerwy dla złapania oddechu, podczas których, w zatłoczonym kościele panowała ABSOLUTNA CISZA stopniowo wypełniana płaczem dzieci. Stałem w tłumie storturowany i myślałem: „może dla tych dzieci trochę odpuści, przecież widzi że się boją”. Nie odpuścił. Nic sobie nie robił z narastającego, dziecięcego płaczu, a ja szybko zrozumiałem, że to przecież nie jest msza dla dzieci. Niedługo po tym, ksiądz Ignacy wylądował jako proboszcz, właśnie w małej, zapadłej wioseczce na Podhalu. Wszyscy wtedy mówili że to „zesłanie”. Potem wyjechał na misje, ale bynajmniej nie do ciepłych krajów. On sobie wybrał… Syberię. Od tego czasu go nie widziałem, ale wciąż pamiętam- tacy ludzie zostają w pamięci na zawsze i szkoda tylko że tak ich niewielu.
Więc zaoponowałem, a szwagier przyznał mi rację. „Faktycznie- stwierdził, na małych wioseczkach lądują wybitni, którym o coś chodzi poza karierą”. Potem pojechaliśmy po tych nielicznych, co do których mieliśmy jakieś nadzieje. Okazało się, że to bardziej ja je miałem, on wiedział wcześniej czego się spodziewać. W końcu spytałem:
- Powiedz szwagier, dlaczego tak jest, co tam się u was tak popieprzyło? –
- Jak to- nie wiesz? Przecież wszyscy wiedzą! Żaden „diecezjalny” nie weźmie sobie na „pomocniczego” kogoś, kto choćby zbliża się do niego intelektem, a tzw. „świętości” to już od dawna nikt nie oczekuje. Jakoś nikt nie lubi być spychany w cień przez podwładnego. Ale potem właśnie ci „pomocniczy” zostają „diecezjalnymi”. I tak już od lat…
Powiało grozą. Kolejne sita selekcji negatywnej: najpierw tamto kiedyś, z esbecją w roli głównej kadrowej: chcesz iść w górę- musisz studiować, wyjeżdżać, a do tego potrzebny ci paszport. A za paszport trzeba w „prylu” zapłacić, nie pieniędzmi bynajmniej. Snują się pierwsze nici oplatającego kokonu. Potem dalsze i dalsze, rozgrywki intryżki... A na koniec pytanie: kto z was by się ucieszył, gdyby syn mu powiedział, że chce zostać księdzem?
I tak to już od dziesięcioleci, co najmniej od śmierci „prymasa tysiąclecia”. Jeszcze Jan Paweł II jakoś to wszystko trzymał, albo może tylko odwracał uwagę od domowego podwórka? Dwie rzeczy są pocieszające. Pierwsza, że to przecież nic nowego! Wszak nawet wieszano już w Polsce biskupów: Kossakowskiego (to na Litwie raczej), Massalskiego, a tylko „psim swędem” upiekło się prymasowi Poniatowskiemu. Druga: że kościół jest przecież tak czy inaczej skazany na klęskę! Przecież przed „końcem czasów” wierzący będą stanowili małą, prześladowaną i pogardzaną przez „wszystkich” grupkę. Ot, coś jak ci obrońcy krzyża z Krakowskiego Przedmieścia! To jest nieuniknione- wystarczy poczytać Apokalipsę Św. Jana. Nie oczekujmy więc, że z kościołem będzie lepiej- lepiej już było…
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka