POGROM (…) "Współcześnie, za rosyjskim погром, słowo to jest używane najczęściej w odniesieniu do zbiorowych, brutalnych ataków na przedstawicieli mniejszości żydowskiej, a potocznie, zwłaszcza w języku publicystyki, bywa uogólniane, jako wszelki grupowy akt przemocy skierowany przeciw jakiejś grupie narodowościowej lub religijnej, często połączony z niszczeniem własności jej członków (domów, miejsc pracy, miejsc kultu)"
(Wikipedia)
Niektórzy uważają, że ostatni miał miejsce w Polsce, w roku 1968 i zaczął się dokładnie czterdzieści trzy lata temu na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego. To by się nawet zgadzało: sceny iście pogromowe rozgrywały się wtedy na ulicach wielu polskich miast: policja brutalnie pałowała grupy młodzieży i nie tylko, a nawet szczuła psami! Byli ranni, zabitych chyba nie było.
Ale z pewnością nie był to pogrom ostatni! Jeszcze brutalniejszy miał miejsce dwa lata później, kiedy to, w różnych miastach wybrzeża zabito ponad 40 osób! No tak, w 1970 nie chodziło o Żydów… Ale przecież w 1968 też nie chodziło o Żydów! Bito młodzież aryjską i nie aryjską, bez zaglądania w rozporki, a poszło o „Dziady”. To, że Moczar postanowił przy okazji zastąpić Gomułkę, który akurat bawił w Sofii a miał żonę Żydówkę i rozdać swym stronnikom w nagrodę stanowiska odzyskane po „dorżnięciu” resztek „frakcji puławskiej” w PZPR to już przecież inna sprawa i z „pogromami” na polskich ulicach wiele wspólnego nie mająca!
Nic to, faktem pozostaje, że w 1968 „była atmosfera” pogromowa, a w 1970- nie i koniec! Ale tu znowu wątpliwości: przecież całkiem niedawno mieliśmy pogromy Romów na Słowacji- byli podobno nawet jacyś zabici, czy też spalone domy? W 1968 domów chyba jednak nie palono… Niezastąpiona GW pisała nawet o pogromie w Mławie w 1991r, kiedy to wzburzeni mieszkańcy tego miasta niszczyli mienie tamtejszych Cyganów. Co prawda nikogo tam nawet nie pobito, ale i tak bardziej to przypominało słynne „pogromy antyżydowskie” niż „przypadkowe rozmówki” czy „nieznośna sytuacja” o której pisze znany bloger w swym tekście o „OSTATNIM POGROMIE W EUROPIE”.
Aż boję się podsumować, więc zasłonię się tekstem napisanym „na gorąco” na swym blogu, przez innego blogera, (ba!- króla polskich blogerów), który przez całe życie walczył z cenzurą. Śp. Stefan Kisielewski napisał wtedy w swoim "Dzienniku":
“Muszę powiedzieć, że przy czytaniu szlag człowieka trafia, gdy na przykład jakiś facet stwierdza, że Marzec 1968 to był dla niego największy wstrząs, jaki przeżył w Polsce Ludowej, wstrząs, dzięki któremu przejrzał na oczy. Największy wstrząs! A więc nie pogrom w Kielcach, nie rozstrzeliwanie i więzienie akowców, nie procesy generałów, nie mianowanie Rokossowskiego marszałkiem Polski, nie uwięzienie Gomułki, a potem Wyszyńskiego, nie wypadki poznańskie 1956, lecz właśnie akurat tylko Marzec 1968. Bo wtedy akurat o n i dostali w dupę” (27.XI.1970)
Nic dodać, nic ująć…
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka