No i okazało się że jestem naiwny! Żyłem bowiem w zabawnym przekonaniu, że „nasze” media nie są w stanie już niczym mnie zaskoczyć. Aż do dzisiejszego ranka. Stało się- SZACUN!
Wielu ludziom się wydaje, że rolą mediów w państwie demokratycznym jest rozliczanie rządzących z efektów ich rządzenia i że w tym są one bliskie partiom opozycyjnym. Oczywiście wiemy, że w Polsce jest inaczej, dlatego dajemy „dziennikarzom” pewien czas na ochłonięcie: po okresie rządów Pis-u muszą oni wyjść z głębokiej traumy i ochłonąć z szoku pourazowego. W tym czasie, niejako w „okresie ochronnym”, będą oni jeszcze przez dłuższy czas atakować tę partię za wszystko co zrobiła, czego nie zrobiła i co mogła zrobić. Ale czas „zabija rany” (jak śpiewał poeta) i cztery lata później, pod koniec kadencji rządu PO już raczej im nie wypada i powinni się skupić na dokonaniach ekipy Tuska. Dla zdecydowanej większości „dziennikarzy” to musi być trudne, tym bardziej jest więc ciekawe dla obserwatorów: jak też oni sobie z tym poradzą?
No i dziś w radiowej Trójce z problemem zmierzyła się pani red. Beata Michniewicz w rozmowie z rzecznikiem klubu PiS panem Mariuszem Błaszczakiem. Nie słuchałem zbyt uważnie aż do momentu gdy usłyszałem głos pani redaktor- cytuję z pamięci:
„ale według obliczeń wiceministra Adama Szeinfelda, gdyby rządził PiS to deficyt budżetu wyniósł by ponad 80 mld. złotych!”
Przysiadłem ze zdumienia. Błaszczak usiłował się bronić twierdząc, że wyliczenia te są wzięte z sufitu (trudno zaprzeczyć) i skierować rozmowę na dokonania obecnej ekipy, ale p. redaktor była nieubłagana i miała głośniejszy mikrofon. Efekty rządów PiS (tych których nie było, a które by były zamiast PO) były według niej bezsporne a w głosie brzmiała ironia gdy dopytywała o inne wyliczenia: „te dane to pana zdaniem też hucpa?” Nawet rozumiem jej oburzenie, przecież partia Kaczyńskiego najwyraźniej doprowadziła(by) kraj do katastrofy!
Można wzruszyć ramionami, ale to jednak chyba jest jakieś novum w warsztacie dziennikarskim. I jakież wspaniałe otwiera możliwości! Nawet mniej dla samych „dziennikarzy”, a bardziej dla znudzonych ministrów Tuska. Wiceminister gospodarki Adam Szeinfeld już toruje szlaki innym, którzy- nie wątpię w to, pójdą tą drogą. Zamiast zanudzać się na śmierć prozą spraw bieżących można rozwinąć swój warsztat i wyobraźnię analizując „co by było gdyby”, oderwać się od szarej rzeczywistości. Tak trzymać panie i panowie! A dla pani redaktor- co najmniej Pulitzera! Albo (chyba się zagalopowałem) awans, co najmniej do stopnia majora!
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka