Kot z Cheshire Kot z Cheshire
1172
BLOG

Technika stosunku z niedźwiedziem

Kot z Cheshire Kot z Cheshire Polityka Obserwuj notkę 9

 

Ś.p. Stefan Kisielewski opowiadał anegdotkę o nieczęsto ujawnianym poczuciu humoru „Prymasa Tysiąclecia”. Kardynał Wyszyński zaprosił literatów na obiad, przy którym wygłosił mowę o tym, jakoby Polska była pod szczególną opieką Matki Boskiej. „Kisiel”, siedzący z dala od prymasa, nachylił się do ucha sąsiada i wyszeptał, że jakoś nie najlepiej dotąd na tej opiece wychodzi. Kardynał to zauważył i przerwał mowę lekko zirytowany: „Panie Kisielewski, pan chce żebym ja pana wyklął. Ja doskonale wiem co za bluźnierstwa pan tam szepce!”
 
Z perspektywy lat można by przyznać, że ś.p. ksiądz prymas miał jednak rację. Z trzech zaborców Pierwszej Rzeczpospolitej dwóch już prawie nie ma, z tego ziemie najbardziej żarłocznego z nich są niemal w całości w granicach dzisiejszej Polski, a główny: Rosja swą zachodnią granicę wycofała do stanu z roku ok. 1520 (po włączeniu Smoleńska). Z kolei II Rzeczpospolita, skazana na nieuchronną, straszliwą klęskę i unicestwienie w 1939r wyszła z tego 50 lat później żywa i z perspektywami na dalszy rozwój. Niestety, nie ma nic za darmo, zdaje się że właśnie puka do drzwi listonosz z rachunkiem.
 
Mój starszy brat (biznesmen, menager, szkolony!) zrobił mi w początkach mej działalności biznesowej wykładzik z technik negocjacyjnych. Jedną z popularnych i skutecznych, jest manipulacja przedmiotem sporu. Wiadomo, że spór pojawia się wtedy gdy jakiś punkt ujawnia istotną sprzeczność interesów: rozwiązanie korzystne dla jednej strony oznacza porażkę drugiej i odwrotnie. Sprytny negocjator stara się zmylić przeciwnika: zmienić główny przedmiot sporu i uczynić nim coś, na czym przeciwnikowi zależy, a co jemu jest prawie obojętne. Stopniowo usztywnia swoje stanowisko i walczy jak lew o tę „marchewkę” (ale przeciwnik nie wie, że to jest „marchewka”!), by w końcu, po długiej walce, ustąpić rozdzierając szaty i lamentując nad swą porażką. Tyle, że: „coś za coś”, za to ustępstwo każe sobie drogo zapłacić w innym miejscu, na przykład w tym, w którym występuje PRAWDZIWA sprzeczność interesów. Oczywiście szczytem osiągnięć jest uczynienie głównym punktem negocjacji coś na czym zależy OBU STRONOM! Ale to się udaje nieczęsto, trzeba negocjować z prawdziwymi durniami i to słabymi durniami. Pamiętam tylko jeden przykład takiego wystrychnięcia na dudka (czy też wydukania na strychu): było nim ustępstwo po długiej walce Kiszczaka w sprawie udziału Kuronia i Michnika w obradach w Magdalence i późniejszym niesławnej pamięci przedstawieniu „okrągłego stołu”. Obecnie mamy przykład drugi: nasze starania o ocieplenie stosunków z Rosją.
 
Z jakichś powodów ma nam na tym ogromnie zależeć. Tak bardzo, że ocieplenie stosunków uczynił Tusk jednym ze swych głównych haseł i dziś bałaka coś o „cenie którą warto za to zapłacić” i takie tam. Podobnie jak Komorowski i kiedyś Kwaśniewski, znosi dla tego „sukcesu” liczne upokorzenia, niestety także w naszym imieniu, podejmuje ustępstwa.
Pisałem swego czasu (http://cheshire.salon24.pl/219073,czy-potrzebne-sa-nam-dobre-stosunki-z-rosja), że dobre relacje z Rosją mieliśmy tylko wtedy, gdy jej podlegaliśmy. Istnieje więc najwyraźniej zależność: jedno sprzyja drugiemu. Nietrudno to wytłumaczyć: zbliżenie między słabym i silnym musi prowadzić do uzależnienia słabszego i korzyściach dla silniejszego, rozwodził się nad tym już Nicollo Machiavelli, więc to chyba elementarz. Nasze starania o „pojednanie” dają Rosji znakomite narzędzie do wywierania wpływu w naszą wewnętrzną politykę („wybierzecie Kaczyńskiego to koniec z pieszczotami i eksportem kartofli!”) , ułatwiają im rozbudowę agentury wpływu i stopniowe rozciąganie kontroli. Nie wiem dlaczego Kaczyńscy rozumieli,  że trzeba ruskim natychmiast zabrać tę zabawkę, a  Tusk i jego szajka tego nie pojmują (zakładam, może naiwnie, że faktycznie nie pojmują, a nie, że robią to celowo).
 
Obecne postępowanie Rosji wygląda na prowokację, albo na przeciąganie struny. Za pierwszym przemawia lament jaki po tezach MAK-u wzbudza w Polsce ruska agentura wpływu, czyli „nasze” media i „niezależni komentatorzy sceny politycznej”, a które to tezy wcześniej sami oni miesiącami głosili przygotowując grunt. Za drugim- oczywiste korzyści Rosji z dalszego (przepraszam za słowo, ale wyczerpuje ono istotę problemu) „przecwelania” Tuska. Oczywiście jedno nie wyklucza drugiego, nie wiemy tylko jaki jest cel ich prowokacji i co mają przygotowane na okoliczność jej powodzenia. W tej sytuacji należało by więc stanąć murem za obecnym premierem i wesprzeć go w negocjacjach z Rosją dając jednocześnie kredyt zaufania. Należało by, gdyby nie to, że to właśnie Tusk jest jednym z tych którzy, z głupoty lub celowo, „wystawili” ś.p. Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego ruskim i którzy od lat już ogłupiają i skłócają nasze społeczeństwo. Odpowiada on też za osłabienie naszej armii i utratę jedynego wiarygodnego sojusznika jakim były USA. Wobec powyższego moje zaufanie do tego pana oscyluje wokół zera. Konieczne staje się, aby naszym rządem pokierował w takiej chwili ktoś mądry, ale akurat mądry jest obecnie w odstawce i przyprawia mu się gębę wariata. Doprawdy, jest to wszystko tak perfidnie poukładane, że sprawia wrażenie dokładnie zaplanowanego i konsekwentnie realizowanego planu.
 
Jak już wspomniałem na wstępie, Polska cudem wyszła obronną ręką z dramatu II wojny światowej. Przypominam, że podczas okupacji, Polacy- głównie kobiety- masowo tworzyły kółka modlitewne i modliły się w podwórkach o pomyślność naszej umęczonej ojczyzny. Nie wiemy w jaki stopniu końcowy sukces zawdzięczamy tym modlitwom, a w jakim krwi polskich żołnierzy, cóż: ora et labora. Obawiam się, że w obecnej sytuacji należy wrócić do mądrości ś.p. „prymasa tysiąclecia” księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego, bo bez cudu może się to skończyć niefajnie.

Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka