Cóż za pasjonująca polemika ogarnęła salon w ten łykend! Przyznam, że śledziłem z wypiekami na twarzy, bo jakież to ważkie zagadnienia i okoliczności! Czy wolno łączyć polityczną bieżączkę z traumatycznym 13.12.1981, czy łączącym „odbiło” czy też „nie odbiło”, czy to już „nienawiść” czy tylko „pragnienie sprawiedliwości”? Ba, ale przemówiła przecież poetessa: „Niezła i sprawiedliwość na początek”, więc znów problem! A ci znowu przebaczają, gdy przecież poeta już dawno stwierdził, że „zaiste nie w twojej mocy”! Cóż za poziom sporu!
Ale snu mnie pozbawiły dopiero rozważania problemu udziału, lub też nie udziału Jaruzelskiego w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego! Tu już dotknęliśmy wręcz podstaw cywilizacji! No bo przecież został zaproszony by radzić, a więc należy do rady! Jednak mądrzejsi (-szy) znów twierdzą że skądże! Przecież nie został wpisany w poczet, nie otrzymał legitymacji, a więc do żadnej rady nie należy! Toż to zderzenie cywilizacji bizantyjskiej z łacińską! Cóż za emocje!
Nie jest więc, niewątpliwie, Jaruzelski radcą tytularnym, ale już radcą nadwornym chyba tak! Ale jednak nie, przecież on ma na dworze bywać tylko incydentalnie, więc jest bardziej chyba radcą rzeczywistym, no bo przecież nie ulega wątpliwości że ma radzić! A tu znowu niektórzy nawołują, by się owszem- poradzić, ale tak się z nim nie afiszować i rady zasięgać po cichu, z czego by wynikało że Jaruzelskiemu przyznano „czyn" (od chińskiego- mongolskiego tschin) tajnego radcy rzeczywistego! I tu już padłem z wrażenia (choć złośliwi powiedzą, że to było przeziębienie), bo przecież czyn ten ma w wojsku odpowiednik w randze generała piechoty, i jest już prawie najwyższy, wyżej już tylko kanclerz, ale kanclerz przecież obsadzony! A więc aż tak doceniono gienierała!
A tu znów niektórzy powiedzą że tabela rang dworskich już nie obowiązuje! A niby od kiedy? I czy na pewno? I czy aby nie „już” ale „jeszcze”?
Uff… Z tych emocji, nie wiem dlaczego przyplątała się do mnie historyjka zupełnie z tematem i z bohaterami sporu nie związana. Cóż za natręctwo, ja tu chcę rozważać problemy cywilizacyjne, a tu ta uprzykrzona mucha zupełnie bez związku. No bo sami państwo powiedzcie!
Historyjkę odpowiedział mi mój były szef, a sięga ona czasów gdy on sam pracował w dużym państwowym biurze projektów, za (co jest oczywiście bez związku) Jaruzelskiego. Wśród wielu bzdur które wtedy obowiązywały a później zniknęły (przypadkiem) wraz z gienierałom, była i ta, że sklepik w parterze dużego biurowca działał tylko przez pół godziny, niejako wyznaczając przerwę dla wszystkich zatrudnionych, którzy w popłochu zbiegali po schodach by się ustawić w kolejce. Owego feralnego dnia, stanęli też w niej robotnicy remontujący piętro budynku i kolejka raźno ruszyła. Co raz to któryś szczęśliwiec odchodził do stolika a to z kawusią, a to z herbatką, a to z rogalikiem, aż nagle wszystko stanęło w miejscu. Jakaś paniusia o powierzchowności dzisiejszej bizneswoman, zaczęła grymasić: „a proszę mi pokazać ten rogalik, a czy na pewno świeży? Bo nie wygląda! A może jednak pączka, ale z czym są, z różą czy z marmoladą? Bo z różą to były ostatnio niesmaczne…” W tylnych, robotniczych rzędach rozległy się groźne pomruki, które jednak podziałały na paniusię raczej odwrotnie do zamierzenia, bo przecież ona się spieszyć nie musi! W końcu zdecydowała co chce kupić i bufetowa podała jej bułeczkę z serkiem, niestety zrobiła to ręką, więc paniusia poprosiła (zupełnie słusznie!) o odłożenie tej bułeczki i podanie innej, ale już „przez serwetkę”.
I w tym momencie, w bufecie rozległ się sceniczny szept gdzieś z końca kolejki:
„tiaaaaaa, bułeczkie przez serwetkie, a ch…a w gołą rękie”!
?><*^&&%^%(^()**(^^$#&$@*&^&)_*$%$#@$@^$#^$*&%(%*^)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zupełnie nie widzę związku tej brzydkiej, niesmacznej historyjki z rozważaniami o których napisałem powyżej!
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka