Kot z Cheshire Kot z Cheshire
1688
BLOG

Jeszcze o rozłamie i naiwności p. Rafała Ziemkiewicza

Kot z Cheshire Kot z Cheshire Polityka Obserwuj notkę 23

Zdumiał mnie pan Rafał Ziemkiewicz swym ostatnim felietonem w G.P. Mój ulubiony od zawsze publicysta pisze w nim:

 „skoro już doszło do secesji grupy posłów Pis i utworzenia przez nich nowego ugrupowania, to jedynym sensownym sposobem funkcjonowania (…) jest nie atakować się nawzajem”.
 
W innym miejscu pisze pan RAZ:
 
„Hipoteza o spisku inspirowanym przez KGB, Ukraińców, Schetynę, Palikota etc. Ma jednak tę jedną wadę, że zupełnie nie pasuje do faktów. Spisek polega na tym, że ludzie weń włączeni mają jakiś plan, a odchodzący z Pis najwyraźniej improwizują i to rozpaczliwie”.
 
Obie tezy nie wytrzymują moim zdaniem krytyki. Odnośnie pierwszej powtórzę tylko to co pisałem już wielokrotnie. Przykład Pis i PO dowodzi, że w dzisiejszej „realnej demokracji” konflikt daje obu stronom korzyści, pozwala zogniskować uwagę mediów i elektoratu, oraz marginalizuje tych którzy sytuują się poza sporem. W szczególnej sytuacji Pis-u i PJN znacznie większe znaczenie ma jednak inny czynnik. Nowa partie nie jest prawdopodobnie w stanie przejąć elektoratu PiS, gdyż ten elektorat jest w rzeczywistości elektoratem braci Kaczyńskich. Jest za to w stanie i to z powodzeniem, przejąć znaczną część elektoratu PO! Wykazał to chociażby (to wersja dla „wierzących”) ostatni sondaż H-H, w którym Pis-owi wzrosło o 3%, PJN o 6%, a PO spadło o 3%. Zjawisko jest stosunkowo łatwe do wytłumaczenia. Elektorat PO to w dużej mierze ludzie pozbawieni poglądów (tak jak i sama platforma), łatwo przerzucający swoje poparcie, ale i szczerze i namiętnie nienawidzący Kaczyńskiego. Samą platformą są już serdecznie znudzeni (a co inteligentniejsi i przyzwoitsi także i zniesmaczeni), ale głosują na nią zaciskając zęby, aby odsunąć od władzy „kaczora”. Ci ludzie chętnie poprą PJN, pod warunkiem że będzie on w konflikcie z Kaczyńskim!W interesie więc zarówno PJN jak i PIS jest ten konflikt eksponować,bo podzielenie elektoratu PO na dwa jest obopólnie korzystne. Sprawa wydaje mi się tak oczywista, że aż się zastanawiam, czy ja tu nie jestem enfant terriblei nie zdradzam prostej intrygi ukrywanej przez Kaczyńskiego i Ziemkiewicza, w której jeszcze nie połapali się platformersi ;)
 
Druga teza pana Rafała wymaga chyba szerszego omówienia. Przede wszystkim, od razu ją podważę przedstawiając pewną „niezobowiązującą” hipotezę. Będąc umysłem syntetycznym lubię wiązać ze sobą fakty, więc powiążę „rozłam” z najważniejszym dla PiS wydarzeniem roku 2010, a więc „katastrofą” smoleńską. Oczywiście istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że to nie był zamach, ale jest ono, wobec nagromadzenia całej już piramidy dziwnych okoliczności tak blade, że zostawmy je dla tych, co muszą w nie wierzyć. Twierdzę, że jeśli to był zamach, to był on bardzo starannie i wszechstronnie przygotowany. Ta oczywista teza znajduje potwierdzenie w znanych już faktach  i w zdrowym rozsądku: samolotów z prezydentami państw i z dowództwem armii NATO, nie strącają przecież „oszczymury” po to by zrabować ofiarom portfele. Jeśli zamach był wszechstronnie przygotowany i mieli w nim zginąć OBAJ bracia Kaczyńscy, to z pewnością elementem planu był też rozwój sytuacji w Pis-ie. Nie ma sensu przecież urządzać taką aferę i nic z tego nie mieć! Pis musiał w tym planie być „neutralizowany”, a więc władzę w nim mieli przejąć „swoi”. No i TADAMMM! Grupa Kluzik- Rostkowskiej nie była tworzona czy też  inspirowana dla rozłamu, ale dla przejęcia partii od środka. Rozłam byłby tylko wynikiem nieprzewidzianej okoliczności, tej mianowicie, że Jarosław Kaczyński przeżył „katastrofę” i zachował rozum i stąd „rozpaczliwa improwizacja” nikomu już nie potrzebnych „kluzikowców”. Jeśli ktoś w zamach nie wierzy, to w hipotezie tej należy tylko przesunąć początek inspirowania przejęcia PIS-u na dni po „katastrofie”, cała reszta pozostaje bez zmian.
 
 
Całą tą hipotezę przytoczyłem tylko po to, by udowodnic że nie jest tak jak pisze pan RAZ, że mianowicie „hipoteza o spisku (…)ma jednak tę jedną wadę, że zupełnie nie pasuje do faktów”.Takich hipotez jak ta moja można by przytoczyć jeszcze kilka, ale nie o to mi chodzi. Chciałbym raczej podważyć bardzo rozpowszechniony w Polsce mit, ten mianowicie, że tam u góry walczą o władzę przypadkowi i często prostoduszni ludzie (tacy trochę jak my sami), mali kombinatorzy, którym albo się udaje albo nie, to kwestia przypadku. Podobne twierdzenie uważam za skrajnie naiwne. Proszę sobie uświadomić O JAKIE PIENIĄDZE W TEJ ZABAWIE CHODZI. Proszę sobie przypomnieć te FOZZ-y, różne afery i nawet aferki i proszę mi nie mówić, że taka kasa trafia na skutek przypadków do przypadkowych kieszeni, taką wiarę to zostawmy tym co wysyłają SMS-y do telewizji. Proszę Państwa, zapewniam Was, że TAKIMI pieniędzmi obracają już tylko profesjonaliści. Jacyś Poncyliusze i inne Kluziki mogą być tylko, co najwyżej narzędziami w ich rękach i z pewnością nie wolno im wykonywać nieprzewidzianych ruchów, jeśli ich skutkiem miały by być ważkie a nieprzewidziane skutki.
 
Mieliśmy ostatnio okazję posłuchać senatora Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Ten język nie był chyba dla nikogo zaskoczeniem, to język Michnika- Gudzowatego, Michnika- Rywina, Rycha, Zdzicha, Grzecha, Oleksego, Wałęsy i wielu, wielu innych, których mieliśmy okazję podsłuchać. Ja się takim językiem nie posługuję ani prywatnie, ani w rozmowach biznesowych, chociażby dlatego, że nie chcę się skompromitować, podobnie nikt z moich bliskich i znajomych. Oni, tam na górze, nie mają takich zahamowań, są wśród swoich, wśród ELYTY, establiszmętu.Takie to dzisiaj czasy, jak w tej piosence Młynarskiego (czy raczej Kaczmarka?) w której bohater przesiada się z wagonu I klasy do II, by znaleźć się wśród kulturalnych ludzi. Teraz, tam na górze są sołżenicynowscy knajacy,  a my jesteśmy tu, na dole, pod szklanym sufitem.
 
Żeby podsumować weselszym (?) akcentem, pozwolę więc sobie porównać wierzących w przypadkowość wydarzeń na naszej scenie politycznej, tych politycznych „egzystencjalistów”, do owego ubogiego Żyda ze starego (i zapewne antysemickiego- nie mnie oceniać) dowcipu, który ,ku zgorszeniu innych poważnych i pobożnych Żydów, głośno zawodzi pod Ścianą Płaczu: „Panie Boże, ześlij mi dziesięć dolarów, Panie Boże, ja proszę!”  aż podchodzi do niego z owej grupy przedstawiciel, odciąga go za rękaw, wciska do kieszeni stówkę i mówi sciszonym głosem: „masz tu stówkę szmontaku i idź stąd i więcej nie przychodź, nie przeszkadzaj, bo my tu się modlimy o prawdziwe pieniądze.”

Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka