Noc listopadowa roku 2010. Podziemia pałacu rady ministrów. Półmrok, pogłębiony ciężkim oparem tytoniowego dymu, od którego gęstszy nawet wydaje się odór alkoholu. W nim majaczą zastygłe w bezruchu postacie. Przy stole, z głową podpartą na zaciśniętej pieści- Donald Tusk. Wąskie, sine usta, czoło zmarszczone w wielkim wysiłku. Przy nim Gromosław Czempiński- jakby odpoczywał: wyprostowany na oparciu krzesła, głowa odrzucona w tył, wzrok wbity w sufit, ale oczy zamknięte. Naprzeciwko tej dwójki pochylony Tadeusz Mazowiecki, na twarzy jak zwykle wyraz krańcowego wyczerpania. Z dala od tej trójki, pod ścianą, sztywno usadzony w fotelu niczym na tronie gen. Wojciech Jaruzelski- mroczna twarz bez wyrazu. Przy nim, przycupnięty na zydelku Bronisław Komorowski, pochylony w jego stronę jakby chciał mu coś tłumaczyć. Jedyny ruchomy element w pomieszczeniu to Adam Michnik, przemierzający chwiejnym krokiem pokój wzdłuż przeciwległej ściany, bezwiednie, nerwowo ściskający w dłoni kieliszek z żołądkową gorzką. Zza drzwiczek przyległej pakamery słychać dziwne, zwierzęce odgłosy, najwyraźniej wydawane przez kilka osób płci obojga, co zdaje się absorbować całą uwagę dwóch jeszcze osób: Jarosława Gowina przykucniętego pod ścianą i Ryszarda Kalisza, rozpartego na kozetce. Wszyscy milczą już od dobrych piętnastu minut.
- K…a! Wszystko na nic!- okrzyk Tuska przerywa na moment ciszę, a towarzyszy mu uderzenie zaciśniętej pięści, po którym wywracają się dwa kieliszki i flakon wódki. Głowa premiera wyczerpanego wysiłkiem, jakby pozbawiona podparcia uderza czołem w blat stołu wywracając jeszcze jeden kieliszek. Zapada znów cisza, tym bardziej przeraźliwa, że dobiegająca także (pierwszy raz od dłuższego czasu) zza drzwiczek pakamery. Po chwali słychać tam łoskot i pojedynczy zduszony pisk, po czym drzwiczki gwałtownie się otwierają uderzając klamką o betonową ścianę! W pokoju staje Janusz Palikot, a jego widok przykuwa uwagę. Włosy jak po przyjęciu uderzenia pioruna, twarz czerwona i spocona, ubrany tylko w pogniecioną, niegdyś białą koszulę z oddartym jednym rękawem i w pojedynczą czarną skarpetkę dla kontrastu, w dłoni gumowy ersatz męskości posła z Lublina.
- Janusz, to ty? - wydusił Komorowski
-Wszystko do dupy!- ten okrzyk, chyba nieco dwuznaczny w zaistniałym kontekście, wywołuje chwilowe przerażenie na twarzy Jarosława Gowina i równie chwilowe ożywienie na twarzy Ryszarda Kalisza.
-Właśnie to stwierdziłem durniu! -Tusk, podniósł twarz wtuloną dotąd w gazetę z resztkami śledzi po kaszubsku.
- Posłuchajcie przez chwilę a będzie jakiś pożytek z tej nudnawej nasiadówki. Mieliśmy poszerzyć ofertę. Mieliśmy przesunąć się na prawo, generując równocześnie własną lewicę pod moim przywództwem. Byliśmy prokościelni (Gowin odchrząknął) i antykościelni, prorynkowi i prosocjalni (tu wzrok Palikota w stronę Kalisza), staroświeccy i nowocześni. Przygarnęliśmy nawet własnych eurosceptyków(z ciemności pakamery wyjrzał przez moment Roman Giertych). A wszystko to na nic, bo rynek, unia, kościół, to wszystko nikogo nie obchodzi! Sami, przez lata doprowadziliśmy do tego, że jedynym kryterium podziału na scenie politycznej jest stosunek do kaczora!
-Popopopopopopopoppoopopopoppppppppo, po, po, pooooooooooooooooooooo…
- Poooooośpij trochę dziadu!- Palikot przerwał daremny trud Michnikowi. Czas wyciągnąć wnioski! Nie ma sensu tworzenie dalszych ugrupowań „poszerzających ofertę”, bo to nic nie da, jeśli nie stworzymy własnego ugrupowania PROKACZYSTOWSKIEGO!
Kalisz spadł z kozetki, czym zagłuszył odgłos sztucznej szczęki Mazowieckiego uderzającej o podłogę. Wszyscy wbili osłupiały wzrok w twarz biłgorajczyka. Znów zapadła całkowita cisza, tylko na twarzy Jaruzelskiego przemknął cień uśmiechu- człowiek pamiętający piątą komendę WiN, jako jedyny zdawał się coś rozumieć.
- Aaaaaale memememedia! Tttttttto się ku- ku- ku- ku- ku- ku...wa nie da! - Michnik odzyskał mowę.
- Media spełnią swój obowiązek! - zameldował Gromosław- nie kukaj parchu tylko pędź do redakcji, od jutra zaczynacie popierać kaczora!
- Eureka! – wrzasnął Komorowski- pójdź Janusz, niech cię uściskam!
- Jest tylko jeden problem- kogo wydelegujemy na przywódcę prokaczystowskiej frakcji w PO?- zasępił się Tusk
Twarze znów poszarzały, głowy pochyliły się nad stołem. Wstawał dżdżysty listopadowy poranek.
c.d.n.
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka