Nasza scena polityczna nareszcie się ustabilizowała. Piszę NARESZCIE, z trzech powodów:
- Ci z Państwa którzy macie lepszą pamięć wspominacie zapewne kołowrót partii i rządów z lat 90-tych. Jak bardzo ówcześni „niezależni komentatorzy polityczni” narzekali na owo rozdrobnienie i ową nietrwałość wszystkiego! Wzdychali do modelu brytyjskiego, amerykańskiego czy choćby niemieckiego, w którym są dwie lub trzy liczące się partie polityczne funkcjonujące od dziesięcioleci!
- Dlatego że taka stabilizacja jest ogólnie rzecz biorąc dobra dla kraju
- Dlatego że dzisiejsi „niezależni komentatorzy polityczni” (którzy są bardzo często personalnie tymi samymi „niezależnymi komentatorami politycznymi” o których pisałem w p.1.) dziś narzekają gremialnie na ową stabilizację nazywając ją „zabetonowaniem sceny politycznej” i oczekują na pojawienie się „nowych podmiotów” na owej scenie. Jest to o tyle dziwne, ze obecnie podmioty są aż 4 (gdzie nam do takich Niemiec gdzie są trzy, nie mówiąc o USA!), a dopiero co, owi „niezależni komentatorzy” świętowali zniknięcie ze sceny „Samoobrony” i LPR-u.
Biorąc pod uwagę powyższe należy wnioskować, że „niezależnym komentatorom” chodzi nie tyle o ilość tych podmiotów, co o ich jakość. Partie są „nie takie” jak trzeba. Oczywiście chodzi przede wszystkim o PiS, na który spada całe odium i który ponosi zdaniem „niezależnych” winę zarówno za niską jakość rządów jak i niską jakość opozycji (a także wszelkie inne zło nagromadzone w kraju). Żeby dłużej nie przeciągać powiedzmy wprost to o czym wszyscy wiedzą, a nikt nie mówi: „niezależni komentatorzy sceny politycznej” wciąż łkają po Unii Wolności. Zostawmy ich więc w nieutulonym, beznadziejnym żalu i dokonajmy przeglądu tego co jest, podkreślając to co partie o sobie myślą (a także co myślą o nich inni), w kontraście do tego co robią i czym są.
Platforma Obywatelska jest typową „partią władzy” i jako taka jest trudna do scharakteryzowania. Podaje się za ugrupowanie liberalne (teraz już nie wiem czy także konserwatywne), jest zaś partią etatystyczną reprezentującą interesy wielkiego biznesu, przede wszystkim zagranicznego (wielki biznes jest w Polsce postkomunistyczny lub zagraniczny, co oznacza „tu i teraz”- Niemiecki). Jej elektorat jest trudny do scharakteryzowania, wydaje się że czynnikiem decydującym jest podatność na wpływ mediów; będą więc to raczej ludzie młodzi i naiwni, których się udało przekonać, że ta partia dba o ich interesy, choć jest dokładnie odwrotnie.
Prawo i Sprawiedliwośc jest jedyną partią w pełni opozycyjną. Podaje się za ugrupowanie „prosocjalne”, jest zaś typową partią konserwatywną, z naciskiem na ekonomiczny liberalizm, od którego (z przyczyn wizerunkowych) się odżegnuje. Reprezentuje interesy drobnego biznesu i pracowników najemnych i taki ma też elektorat- tu występuje zgodność. Z przyczyn światopoglądowych uzupełniają go ludzie starsi, choć partia walczy przede wszystkim o interesy młodych, wchodzących na rynek pracy, a przesądzają o tym jej „antykorporacyjne” inicjatywy.
PSL jest archaizmem i powoli znika, więc nie poświęcajmy mu czasu.
SLDjest partią podobną do PO. Powstała jako pozostałość po kolaboranckim PZPR, „partia władzy”, ugrupowanie technokratów i od początku reprezentuje interesy wielkiego biznesu, jednak raczej rodzimego pochodzenia, a więc postkomunistycznego. Odwołuje się do haseł lewicowych i interesów „ludzi pracy”, jednak przez nich jest najbardziej znienawidzona. Jej elektorat to przede wszystkim emeryci o przeszłości związanej z PZPR i inne „sieroty po Stalinie”, a także w jakimś procencie lewacka młodzież. Ich interesy partia ta zawsze miała w zupełnej pogardzie.
Jak widza z krótkiego przeglądu, sytuacja jest zagmatwana. Każda z partii posiada inny elektorat, podzielony nawet geograficznie i reprezentuje nieco inne interesy. Na ogół do innych grup się odwołuje, inne w rzeczywistości reprezentuje, zaś jeszcze inne na nią głosują (Pis-u ta zmyłka dotyczy w najmniejszym stopniu). Trzeba jednak zwrócić uwagą na to, że interesy wielkiego biznesu reprezentuje zarówno SLD jak i PO. Powinien z tego wyniknąć konflikt między partiami, którego jednak nie ma, oba zaś ugrupowania walczą z Pis-em.
Tu leży chyba klucz do zrozumienia rzeczywistych podziałów. W rzeczywistości linię frontu nie wyznaczają kwestie ideowe, światopoglądowe czy walka o klientelę, ale STOSUNEK DO SYSTEMU. Pod pojęciem SYSTEM rozumiem to co zazwyczaj nazywa się „ustrojem”, jednak w polskich warunkach słowo to było by eufemizmem.
SLD jest tego systemu twórcą, PO beneficjentem i spadkobiercą, Pis- kontestatorem.
Myślę, że narzekania na „zabetonowanie” naszej sceny politycznej to w rzeczywistości objawy niechęci systemu do swego jedynego przeciwnika. Pis byłby dobry, gdyby był taką Unią Wolności, czy choćby nawet takim AWS-em. Tymczasem jest czym jest i w dodatku nie daje się go rozwalić. Co gorsza, mechanizmy stabilizacji wprowadzone progiem w ordynacji i sposobem finansowania partii politycznych nie tylko uniemożliwiają rozbicie Pis-u, ale będą powodować jego konsolidację. „Niezależni komentatorzy” przypominają więc nieco Gierka ze starego dowcipu. Po wyborze papieża, towarzysz pierwszy sekretarz nie okazał zbytniego entuzjazmu. Zapytany o tu czy nie cieszy go fakt że to przecież Polak odpowiedział: „no tak, ale ja bym wolał że by to był Gucwa…”
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka