Kot z Cheshire Kot z Cheshire
117
BLOG

Komorowski nie jest moim prezydentem, czyli "gra półsłówek"

Kot z Cheshire Kot z Cheshire Polityka Obserwuj notkę 7

Sądząc po komentarzach „dziennikarzy” i „niezależnych obserwatorów”, wielu z nich nie rozumie lub stara się nie rozumieć tego co stało się po 10.04. 2010. Właśnie „po”, bo odnośnie tego co stało się owego dnia możemy mieć różne wątpliwości, zwłaszcza jeśli bardzo chcemy je mieć. Natomiast to co stało się później, stało się w blasku reflektorów i zachowanie złudzeń wymaga ogromnej pracy intelektualnej, na którą stać już niewielu.

 Jako punkt wyjścia przytoczę komentarz Rolickiego, jednego z tych którzy usilnie starają się nas pogrążyć w błogim przekonaniu że „nic się nie stało”. Otóż ów tak daleki od wszelkiego oszołomstwa człowiek przedstawił jako dowód tego że żadnego zamachu nie było swoje przeświadczenie, że byłoby to Rosjanom całkowicie nie na rękę, nie mieli by z niego żadnej korzyści. Sam słyszałem. Abstrahując od trafności takiego rozumowania, logiczną jego konsekwencją jest stwierdzenie że, zdaniem Rolickiego, Rosjanie mogli by bez większych trudności przeprowadzić taką operację gdyby im to na rękę było. Oczywiście wie o tym każdy kto zna Rosję, ale jeśli publicznie stwierdza to ktoś taki to ma to swoją wymowę.
 
Tymczasem rząd polski oddał śledztwo w ręce Rosjan i wyraził całkowite zaufanie do przeprowadzanych przez nich czynności, mimo sprzeczności, zaniedbań i zwyczajnej dezinformacji widocznej dla każdego. Znów załóżmy abstrakcyjnie, że Tusk z ferajną nie mieli nic wspólnego z działaniami które doprowadziły do tragedii.
Biorąc pod uwagę to czym jest Rosja i jej przywództwo (o czym wie i czego nie kryje nawet taki Rolicki), podobne zachowanie polskiego rządu to nic innego jak nieoficjalne acz wyraźne
 
wyrażenie zgody na likwidację polskich przywódców, jeśli Rosjanom przyszła by na to w przyszłości ochota.
 
Niby nic nowego, ale jednak od „procesu szesnastu” trochę czasu minęło, więc to jest jakiś precedens. Zapewniam, że Rosjanie taką „grę półsłówek” doskonale rozumieją i nie omieszkają ze swego świeżo nabytego prawa skorzystać, chociażby po to by się w nim utwierdzić. Nie mam pewności czy ferajna Tuska zdaje sobie z tego sprawę, a z pewnością powinna.
 
Jak już pisałem, manifestacje patriotyczne po 10.04 wziąłem początkowo za spontaniczne wyrażenie przez naród sprzeciwu wobec tego co (zdaniem owego narodu) stało się w Smoleńsku. „Nie możemy wam wypowiedzieć wojny, ale wiedzcie, że w ten sposób nas nie złamiecie” zdawały się mówić tłumy. Wybór Jarosława Kaczyńskiego byłby jasnym i dobitnym wyrażeniem owej niezgody. Tymczasem większość wybrała Komorowskiego, wyrażając pełną aprobatę dla działań ferajny Tuska.
 
Zmierzam do konkluzji. Państwo które godzi się na bezkarny odstrzał przez Rosjan swoich przywódców to nie jest z pewnością Polska, a więc nie jest to moja Ojczyzna. Podobna zgoda jest czymś całkowicie sprzecznym z polską tradycją i „instynktami narodowymi” jak był łaskaw to ująć Krzysztof Kłopotowski (acz w innym znaczeniu). Naród który godzi się na powyższe to nie jest naród polski. Ta zbiorowość musi być już tak doszczętnie zeszmacona lub ogłupiona (nie wiem, nie potrafię tego zrozumieć), że nie można jej uważać za posiadającą jakąkolwiek zbiorową samoświadomość, a wiec także świadomość narodową. Ci ludzie to moi krajanie, mieszkamy na tym samym terytorium i nawet mówimy podobnym językiem, ale zapewniam że poza tym nic nas nie łączy. No i na koniec, ów osobnik wybrany przez nich przywódcą nie jest i nie może być przeze mnie uznany za mojego prezydenta. To przecież oczywiste.

Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka