Trwa gorączka przewidywań co zrobi Jarosław Straszliwy jutro wieczorem. Czy rzuci się na przeciwnika z nożem, czy ucieknie, czy zachowa swą splendid isolation.Powraca pytanie o to czy jego przemiana jest prawdziwa czy tylko taktyczna.
Pozwolę sobie wyrazić swoje zdanie. Przede wszystkim, zgadzam się z tymi którzy kwestionują przemianę Jarosława Kaczyńskiego. Ja dodam więcej: żadnej przemiany Jarosława nie było: ani prawdziwej, ani udawanej. Nie było nawet zmiany poglądów prezesa PiS, choc tu już znacznie cieplej. Kaczyński po prostu, jak to ma w zwyczaju, wyciągnął wnioski z sytuacji nieco wcześniej niż inni i wprowadził je w życie. Co uważniejsi obserwatorzy naszej sceny politycznej mogli zauważyć zajawki nowej postawy jeszcze przed „katastrofą”. Pojawiały się wypowiedzi o konieczności obniżenia poziomu agresji, o potrzebie większego współdziałania. Prezes stwierdził najwyraźniej, że platforma jest niestety trwałą naroślą na organizmie Polski i czy tego chcemy czy nie, pozostanie jako jedna z głównych rozgrywających, a więc trzeba nauczyc się z nią żyć. Podobną konkluzję odnośnie PiS-u platforma ma jeszcze daleko przed sobą, ale może za parę lat… Śmierć brata była tu najwyraźniej kroplą która przepełniła kielich… rozsądku i odpowiedzialności.
Do takiej obserwacji i takiego wniosku doszedłem przypadkiem, czytając w marcu j kwietniu „Historię sejmu czteroletniego” Waleriana Kalinki (bardzo na czasie lektura). Ileż ówcześni politycy, słabi, zepsuci i naiwni, poświęcali uwagi i wysiłku łagodzeniu sporów i rozłamów! W tej jednej materii doskonale zdawali sobie sprawę z możliwych konsekwencji, których koniec-końców nie uniknęli. Czy w dzisiejszej Polsce tylko Kaczyński rozumie, że tak dalej się nie da? Czy jego hasło: „Polska jest najważniejsza” nie jest najlepszym wyjaśnieniem jego koncyliacyjnej postawy, próbą dania przykładu?
Tak więc, Panie i Panowie blogerzy: nie będzie żadnej szarży prezesa Pis-u. Nie będzie, wzorem Komorowskiego, wyciągania jakiś kwitów i czarnych teczek. Nie będzie gwałtownych ataków i powrotu do języka, służącego wcześniej polaryzacji sceny politycznej. To niekoniecznie by pomogło Kaczyńskiemu, a już na pewno nie pomogło by Polsce. Nawet za cenę przegranej w wyborach prezydenckich, Jarosław Kaczyński nie wykopie topora wojennego.
A tak na marginesie, czy jesteście Państwo przekonani, że on na pewno chce TE WYBORY wygrać?
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka