Pan Ryszard Czarnecki porównuje poparcie udzielone Komorowskiemu przez Cimoszewicza do „pocałunku Almanzora”. Można dyskutować, ale pewne jest tylko to, że nigdy tego nie zweryfikujemy. Oczywiście niedzielna porażka Komorowskiego właśnie tak zostanie przez tzw. „niezależnych obserwatorów” skomentowana, ale to niczego nie przesądza, nie dowiemy się nigdy jak bardzo by przegrał Komorowski bez owego poparcia.
O ile nie wiemy jak poparcie Cimoszewicza wpłynie na wynik wyborów prezydenckich, o tyle łatwiej przewidzieć jego wpływ na wynik nieodległych wyborów parlamentarnych, a przypominam, że zdaniem wielu, to właśnie te wybory są naprawdę ważne. Otóż z całą pewnością poprawi ono wynik Pis-u.
Pozorna niekonsekwencja powyższego wynika z odmiennej ordynacji w wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Prezydenckie to wybory większościowe w okręgu jednomandatowym jakim jest cała Polska (dla ścisłości- dwumandatowym w pierwszej turze), zaś wybory parlamentarne to wybory proporcjonalne z dosyć skomplikowaną ordynacją, która promuje tych co zdobyli najwięcej, zgodnie z biblijnym: „kto ma, temu będzie dodane, a kto nie ma temu zabiorą nawet to co ma”. Już dawno napisałem, że Jarosław Kaczyński jest skazany na sukces w owych wyborach i nic już nie musi robić by go osiągnąć, ponieważ wszystko co trzeba już zrobił. Owo „wszystko”, to ustawienie się w roli jedynej prawdziwej opozycji i… cierpliwe oczekiwanie. Czas pracuje dla niego.
Nasza scena polityczna jest podzielona na szereg dziwacznych sposobów i Bóg jeden, a gazeta wyborcza- druga potrafią się w tym rozeznać (jak już pisałem, gazeta pozostaje na tym łez padole jedynym pewnym kompasem, ci których głaszcze to ludzie marni, a ci których poniewiera to ludzie godni i należy uważnie wysłuchać jej wywodów, a postąpić odwrotnie- mamy wtedy pewność że przysłużymy się Ojczyźnie). Jednak ponad owymi podziałami dominuje jeden prosty: na tych którzy są z rządów naszego establiszmetu zadowoleni i na tych którzy zadowoleni są mniej. Nieubłagana rzeczywistość sprawia, że pierwsza grupa maleje, a druga rośnie. Co więcej, partii kojarzonych z owym establiszmętem jest wiele, a z opozycyjnych – jak już napisałem- pozostał jeden PiS.
Jeśli więc panowie się miziają i udzielają sobie poparcia, to Kaczyński może tylko zacierać ręce. Najlepsze co może się stać dla niego, to wyraźny podział sceny politycznej na opozycyjny PiS i zblokowaną resztę świata. Jego wynikiem będą samodzielne rządy tej partii z większością konstytucyjną na dodatek, wzorem naszych braci Węgrów.
Amen
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka