Przyjemniaczek Napieralski, drętwy Pawlak, megadrętwy Komorowski i pewny swego Kaczyński. Oczywiście odpowiedzi mają niewielkie znaczenie, poza może in vitro, gdzie nieco się różniły. Ważna była prezentacja kandydatów, ich ton, wygląd i wzajemny stosunek. To ostatnie moim zdaniem najwazniejsze. Komorowski próbował zahaczać Kaczyńskiego, ale szybko zrezygnował po tym jak Jarosław ostentacyjnie puścił mimo uszu jego "panie Jarku !" Potem zaczęło się coś, co potrafię określic jedynie jako walkę o ... drugie miejsce!
Jest oczywiste, że Napieralski zabiera głosy Komorowskiemu a nie Kaczyńskiemu. Jeśli jednak Komorowski walczy o zwycięstwo w wyborach, to powinien, zgodnie z zasadmi "zbliżania się do środka" spróbować kokietować elektorat lewicowy. Tymczasem panowie wyraźnie się ścięli! Jarosław mógł tylko zacierać ręce, to spięcie jemu nie zaszkodzi, on był poza i wziął swoje.
Tak więc panowie wzajemnie napluli sobie do zupy. Od pewnego czasu jest tajemnicą polszynela to, że jeśli mówimy o braku drugiej tury, to właśnie w kontekście zwycięstwa w pierwszej Kaczyńskiego, a nie Komorowskiego. Być może właśnie zostało to przesądzone.
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka