Wtem prawda się objawia w blasku lodowatym
I całego owiały mnie zorze złowieszcze
Umarłem bez zdumienia: Ach więc nic poza tym?
Kurtyna się uniosła, ja czekałem jeszcze...
(Charles Baudelaire)
Zbliża się nieuchronnie kolejna kompromitacja ośrodków badania opinii publicznej. Wybory prezydenckie skończą się wynikiem, który dla wielu komentatorów życia politycznego będzie kompletnie niewiarygodny, gdyż całkowicie sprzeczny z wynikami wszelkich sondaży w ostatnich latach. Myślę że dla wielu, w tym dla pana Norberta Maliszewskiego, jedyną konsekwentną postawą będzie uznanie wyborów za sfałszowane, no bo przecież nie przyznanie się do tego, że przez parę lat było się wodzonym za nos- co to, to nie! Mam nadzieję że tym razem wyciągniemy (jako naród/społeczeństwo*) właściwe wnioski i przynajmniej wprowadzimy koncesje na tego typu działalność, albowiem nie ma powodu by koncesją objęta była sprzedaż alkoholu, a nie było nią objęte manipulowanie opinią publiczną!
Ośrodki badania opinii publicznej pełnią ważna rolę w III R.P. Istotą ich działalności jest ratowanie establiszmętu (proszę nie poprawiac!) w sytuacji zagrożenia, a więc przede wszystkim w okresie przedwyborczym, oraz ułatwianie mu życia na co dzień. To pierwsze jest stosunkowo łatwe. Mechanizm jest bardzo prosty: zawyżanie notowań sondażowych wybranego kandydata, powoduje rzeczywisty wzrost jego notowań i na odwrót. Działanie tej zasady opiera się na niezrozumieniu przez większą część naszego społeczeństwa tego czym są wybory. Traktują je oni jako rodzaj gry, w której trzeba właściwie obstawić- coś jak wyścigi konne. Jako wielokrotnie „przegrany” (były fan J.K.M.) wielokrotnie spotykałem się ze stwierdzeniem że „znów przegrałem” i nigdy nie byłem w stanie wytłumaczyć (nawet skądinąd inteligentnym ludziom), że nie mniej i nie bardziej niż oni. To niezrozumienie istoty rzeczy musiało być wykształcone- co starsi pamiętają z lat 90-tych nawoływania do „nie marnowania głosu”, które jakoś ustały gdy owo „marnowanie” mogło zacząć się komuś kojarzyć z głosowaniem na UW. Nikomu nie przeszkadzał nigdy całkowity brak logiki w owym haśle i ogłupianie i tak niezbyt „jarzącego” elektoratu. Najważniejsze było zawsze wykształcenie odruchu.
To na kogo warto głosować miało być wiadome PRZED głosowaniem i ogłoszone przez WŁAŚCIWE osoby.
Ułatwianie życia establiszmętowi polega na stałym nacisku na opinię publiczną, jaki wywierają sondaże na co dzień. Spróbujmy sobie wyobrazić, że w ciągu ostatnich pięciu lat poparcie dla prezydenta ś.p. Lecha Kaczyńskiego utrzymywało się stale powyżej 30% i rosło, a dla PO i rządu było stale poniżej 40% i malało. Wyobraźmy sobie, że takie sondaże byłyby publikowane- jakże inaczej wyglądało by nasze życie polityczne! A co najśmieszniejsze (lub raczej najsmutniejsze), bardzo możliwe że właśnie tak owe nastroje się kształtowały w rzeczywistości!
Oczywiście manipulowanie społeczeństwem to nie taka prosta sprawa i wymaga przestrzegania pewnych zasad. Dobry tenisista nie atakuje wciąż słabej strony przeciwnika, ale gra tam tylko w ważnych chwilach meczu. W historii IIIRP były chyba tylko trzy takie momenty, gdy wyniki DRASTYCZNIE rozeszły się z sondażami: referendum konstytucyjne, referendum unijne i wybory w 2005r. Najwyraźniej były to imprezy tak dla NICH ważne, że ew. utrata wiarygodności przez sondażownie to przy tym drobiazg. Dzisiaj GW-no ogłosiło że kandydat Komorowski ma 51% poparcia (nie bacząc na oczywistą niewiarygodność takich notowań). Chwila jest więc znów najwyraźniej przełomowa- godzina prawdy już za cztery tygodnie.
* niewłaściwe skreślić
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka