Wspomnijmy kampanię prezydencką 2005 roku.
Takie rzeczy się nie zdarzają: kandydat najsilniejszej dotychczas (do afery Rywina) siły politycznej kraju wycofał się z wyścigu. Uczynił to w trosce o swoje nadwątlone nerwy i urażone poczucie dobrego smaku. Pozostawił tym samym towarzyszy na lodzie. Niemożliwe? Jak widac - niekoniecznie. Wybory prezydenckie to typowa jednomandatówka. Nie opłaca się wystawiac kilku kandydatów. Skoro Cimoszewicz się wycofał, to widocznie główne siły polityczne kraju postwiały na kogoś innego.
Tamte emocje to już historia. Tusk miał wtedy wygrac- a przegrał. Potem trochę się zrehabilitował, ale dziś już idzie niepowstrzymanie w dół, choc wciąż jest jeszcze wysoko. Czas nie pracuje na jego korzyśc.
W tej sytuacji opłaca się obstawic innego konia. Czas na rewanż za uprzejmośc sprzed pieciu lat.
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka