Ceterum censeo, mox Polonia extra Unionem Europaeam erunt
Przyznam się, że na okres Wielkiego Postu postanowiłem przeprowadzić sobie "detox" od polityki, internetu i (w szczególności) salonu 24, ale niniejszym go przerywam, usprawiedliwiając się jednak, że cel jest "zbożny".
Otóż, trafiłem na kolejną reklamę książki "Chrześcijaństwo - amoralna religia", autorstwa Ireneusza Ziemińskiego i Artura Nowaka. To i owo już o niej słyszałem i nawet mnie zaciekawiła. Dotychczas atak na chrześcijaństwo (a w zasadzie na katolicyzm) koncentrował się na jego faktycznych lub urojonych wypaczeniach, w myśl pamiętnego hasła "socjalizm - TAK, wypaczenia - NIE", a tu wreszcie ktoś postanowił iść krok dalej i zaatakować "wroga" wprost i z otwartą przyłbicą! Co prawda, dotychczas było tak, że w przypadku większości dzieł tego rodzaju, zarówno pisanych jak i filmów dokumentalnych lub fabularnych, treść można było bez trudu odgadnąć już po pierwszym kontakcie z "dziełem", z drugiej jednak strony chyba wielu z nas także i w tym zauważa zmianę: obecnie coraz częściej ta twórczość potrafi zaskakiwać i to mocno! Bazuje to na pewnej prawidłowości, zgodnie z którą napisanie "zwykłej" bzdury może wzbudzić jakąś dyskusję, ta jednak kończy się przeważnie z chwilą demaskacji błędu lub głupoty i nie ma dalszego ciągu. Natomiast napisanie PIRAMIDALNEJ BZDURY LUB PODŁOŚCI, takiej wręcz niemożliwej i niewiarygodnej, od której zaczyna boleć głowa, żołądek a nieraz i zęby, współcześnie niemal zawsze wzbudza APLAUZ (!) części odbiorców i namiętne, długotrwałe dyskusje! Na marginesie, zjawisko to z pewnym chyba nawet powodzeniem wykorzystuje w swej komentatorskiej "twórczości" Donald Tusk.
Postanowiłem więc zajrzeć do wspomnianego dzieła, nie tyle by czegoś się merytorycznie dowiedzieć, ale by kolejny raz zdumieć się nad stanem świadomości ludzi "z tamtej strony" i … szybko zakończyłem. Właściwie przeczytałem tylko dwa pierwsze zdania i stwierdziłem, że jednak nie ma sensu kontynuować. Zdania te brzmiały:
"Zbawieni, jeśli wierzyć tekstom Nowego Testamentu", będą się radować nie tylko tym, że uniknęli losu potępionych, lecz także ogromem cierpień, spadających na tych, którzy trafili do piekła. Przykładem jest obraz nakreślony przez świętego Jana, zgodnie z którym sprawiedliwi domagają się od Boga kary dla grzeszników (Ap 6, 10), radując się, gdy zostanie wymierzona (Ap 11, 3-13)".
Zaintrygowało mnie to "radowanie się ogromem cierpień, spadających na tych, którzy trafili do piekła", gdyż jakoś niczego podobnego nie pamiętam z lektury zwłaszcza Nowego Testamentu. No, ale autorzy "uczciwie" podali wersy do których się odnieśli, więc postanowiłem sprawdzić. Niemoralne miało by więc być "domaganie się kary" o którym mowa w Ap 6, 10. Wers ten trzeba jednak zacytować z poprzednim (Ap 6, 9-10), gdyż dopiero wtedy nabiera sensu. Brzmią one następująco:
"A gdy otworzył pieczęć piątą,
ujrzałem pod ołtarzem dusze zabitych dla Słowa Bożego
i dla świadectwa, jakie mieli.
I głosem donośnym tak zawołały:
«Dokądże, Władco święty i prawdziwy,
nie będziesz sądził i wymierzał za krew naszą kary tym, co mieszkają na ziemi?»"
Faktycznie, ma tu miejsce domaganie się sądu i kary dla grzeszników, ale konkretnie dla tych którzy są winni przelania "krwi zabitych dla Słowa Bożego i dla świadectwa, jakie mieli". Co niemoralnego może być w tym, że ofiara mordu domaga się sądu i kary dla sprawcy? Tym bardziej, że sąd ma odbyć i karę wymierzyć Ten, który jest wszechwiedzący i doskonale sprawiedliwy, ale też nieskończenie miłosierny? Czy autorom już kompletnie odbiło? No cóż, z tych słów faktycznie sporo można się dowiedzieć o ich stanie umysłu i zdaje się z nich wynikać, że wszelka kara jest ich zdaniem czymś złym, nawet wymierzona mordercom chrześcijan. A przypomnijmy, że św. Jan pisał o masowych prześladowaniach niewinnych chrześcijan, których często okrutnie i masowo mordowano tylko za to że wyznawali wiarę w Chrystusa!
No dobrze, ale tu była mowa tylko o domaganiu się kary i to w zasadzie może być pretekstem do jakichś refleksji i może nawet do dyskusji, choć raczej niezbyt mądrej. Autorzy piszą jednak o "radowaniu się z kary gdy zostanie wymierzona", powołując się na Ap 11, 3-13 i właśnie to wzbudziło moją ciekawość. Przytoczone wersy (nieco dłuższy fragment) brzmią następująco:
"Dwom moim Świadkom dam władzę,
a będą prorokować obleczeni w wory, przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni».
Oni są dwoma drzewami oliwnymi i dwoma świecznikami,
co stoją przed Panem ziemi.
A jeśli kto chce ich skrzywdzić,
ogień wychodzi z ich ust i pożera ich wrogów.
Jeśliby zechciał ktokolwiek ich skrzywdzić,
w ten sposób musi być zabity.
Mają oni władzę zamknąć niebo,
by deszcz nie zraszał dni ich prorokowania,
i mają władzę nad wodami,
by w krew je przemienić,
i wszelką plagą uderzyć ziemię,
ilekroć zechcą.
A gdy dopełnią swojego świadectwa,
Bestia, która wychodzi z Czeluści, wyda im wojnę, zwycięży ich i zabije.
A zwłoki ich [leżeć] będą na placu wielkiego miasta,
które duchowo zwie się: Sodoma i Egipt,
gdzie także ukrzyżowano ich Pana.
I [wielu] spośród ludów, szczepów, języków i narodów przez trzy i pół dnia ogląda ich zwłoki;
a zwłok ich nie zezwalają złożyć do grobu.
Wobec nich mieszkańcy ziemi cieszą się i radują;
i dary sobie nawzajem będą przesyłali,
bo ci dwaj prorocy mieszkańcom ziemi zadali katuszy.
A po trzech i pół dniach
duch życia z Boga w nich wstąpił
i stanęli na nogi.
A wielki strach padł na tych, co ich oglądali.
Posłyszeli oni donośny głos z nieba do nich mówiący:
«Wstąpcie tutaj!»
I w obłoku wstąpili do nieba,
a ich wrogowie ich zobaczyli.
W owej godzinie nastąpiło wielkie trzęsienie ziemi
i runęła dziesiąta część miasta,
i skutkiem trzęsienia ziemi zginęło siedem tysięcy osób11.
A pozostali ulegli przerażeniu
i oddali chwałę Bogu nieba."
No i tu, przyznam, że postanowiłem podziękować. Z powyższych słów wynika, że autorzy albo kompletnie nie rozumieją tego o czym piszą (ale to na poziomie wręcz nieumiejętności czytania ze zrozumieniem, czy też nawet czytania w ogóle!), albo próbują celowo manipulować czytelnikami, licząc na to że nie sprawdzą przytaczanych przez nich informacji. Przecież w powyższych wersach nie ma mowy o tym, by wyznawcy Chrystusa mieli się radować z kary wymierzonej grzesznikom! WPROST PRZECIWNIE! Mowa jest tu o tajemniczych "dwóch świadkach" powołanych przez Boga, którzy zostali zabici przez "bestię, która wychodzi z czeluści". I to właśnie ich śmierć jest przyczyną radości "[wielu] spośród ludów, szczepów, języków i narodów", którzy "cieszą się i radują i dary sobie nawzajem będą przesyłali"! Mowa tu o niewierzących w Chrystusa, którzy będą się cieszyć ze śmierci powołanych przez Boga!
Jak już napisałem, ten ogrom głupoty, niewiedzy, bezmyślności, albo celowej manipulacji czytelnikiem, zawarty jedynie w DWÓCH PIERWSZYCH ZDANIACH KSIĄŻKI (!) jest całkowicie wystarczającym powodem, by nie tracić dalszego czasu na jej czytanie. Wszystko wskazuje na to, że słynny "Kod Leonarda da Vinci" Browna, to przy tym dobrze udokumentowana praca naukowa.
Jeśli ktoś chce czytać, to na własne ryzyko, ale mam nadzieję, że ta notka wskaże Państwu czego możecie się spodziewać.
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura