Kot z Cheshire Kot z Cheshire
211
BLOG

O "apostazji", Miłosierdziu i "miłosierdziu"

Kot z Cheshire Kot z Cheshire Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Dużo się w ostatnich latach mówi i pisze o tzw. „fali apostazji” z Kościoła Katolickiego. Przeróżni celebryci wyrażają swoje zastrzeżenia i rozgłaszają wszem i wobec swoje „wypisanie się”. Coraz częściej myślę, że KK nic lepszego nie może spotkać niż ta ekspulsja ludzi udających wiarę i oszukujących w ten sposób siebie i innych.

Ostatnio na Interii jakaś „fajnokatoliczka” (o „fajnokatolikach” tutaj: https://www.salon24.pl/u/cheshire/1294538,fajnokatolicy), która nie uczęszcza na mszę świętą i raz na rok chodzi do spowiedzi, wyrażała swoje oburzenie tym co usłyszała w konfesjonale, a mianowicie, że absencja na niedzielnej mszy świętej to grzech ciężki. "Jak to? To jest taki sam grzech ciężki jak morderstwo?" (tak jej się to dziwnie w główce poukładało). Ktoś inny wzbudził w sieci gorącą dyskusję objawiając że … masturbacja to grzech (no jak to, niemożliwe!) 

Dziś aktor Andrzej Zieliński wygarnia swoje: „Z tą katolickością w Polsce jest dziwna sytuacja. (…) To, jak wiele ludzi można obrazić w imię wiary - i to każdej wiary, żeby nie było - jest niebywałe. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. A cytując Rickiego Gervaisa - to, że ktoś czuje się z jakiegoś powodu urażony, nie oznacza wcale, że ma rację”. Przytomna uwaga na koniec.

O skomplikowanych relacjach Zielińskiego z rzeczywistością świadczą jeszcze lepiej dalsze jego wynurzenia na temat związków LGBT. Cytuję: „Skoro dwie osoby żyją ze sobą przez lata, to dlaczego nie mogą po sobie dziedziczyć, czemu nie mogą odwiedzać się w szpitalu? W głowie mi się to nie mieści.” Pierwsze słyszę, by osobom homoseksualnym odmawiano prawa do odwiedzin chorych w szpitalach – pytają je o tzw. „orientację seksualną”? Natomiast z pewnością trudniejsze dla p. Zielińskiego (bo wymagające pewnego zakotwiczenia w ponad tysiącletniej cywilizacji europejskiej) będzie zrozumienie tego, że dziedziczenie zawsze miało na celu zabezpieczenie majątku przekazywanego wewnątrz rodu z ojca na syna / córkę, wobec czego ułatwione jest w rodzinie: pierwszeństwo mają dzieci, żona, potem dalsza rodzina. Koledzy, przyjaciele, kochanki i kochankowie, mają do tego prawo na mocy testamentu, ale to bywa podważane. Tak jest i TAK POWINNO BYĆ.

No i końcu Anna Mucha (dziś notka na salonie), opowiada o traumie z dzieciństwa: "Tutaj mała Ania między innymi dowiedziała się, że, cytuję, rodzicom, którzy nie zaprowadzają swoich dzieci na lekcje religii, te słowa usłyszałam od siostry zakonnej, należałoby zawiesić kamień młyński do szyi i wrzucić do rzeki. Miłosierdzie w pełnej postaci!” Celebrytka najprawdopodobniej usłyszała od siostry zakonnej słowa Chrystusa: „Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych”. Te słowa istotnie, w pełni odnoszą się do rodziców, którzy przy chrzcie przyrzekali wychować dzieci w religii katolickiej, a potem nie przyprowadzają je na lekcje religii. No ale interpretacja tych słów i powiązanie ich z konkretną sytuacją życiową z pewnością może być dla Muchy zbyt trudne. No bo czego oczekiwać od Anny Muchy, skoro niedawno sam papież Franciszek, z błyskiem w oku i zadumą na twarzy odpowiadał pytaniem na pytanie: „kim ja jestem by go osądzać?” „Upominanie” mu się pomyliło z "osądzaniem" - dziś nikogo nie można upomnieć bo to "osądzanie". No właśnie…

Wobec tego wszystkiego warto sobie przypomnieć trochę katechizmu KK. Najpierw UCZYNKI MIŁOSIERDZIA CO DO DUSZY (ważniejsze o tych dotyczących ciała), z których pierwszym jest „grzesznych upominać”. Upomnienie grzesznika to okazanie mu miłosierdzia, zaś pozostawienie go w błędzie to jaskrawy brak miłosierdzia, gdyż ważne jest ostateczna zbawienie duszy, a nie komfort psychiczny w życiu doczesnym. Życie doczesne to chwila, a życie wieczne jest … no właśnie: jest WIECZNE. Najmniejsza niedogodność rozciągnięta na wieczność jest nieporównywalnie gorsza niż największe nawet cierpienie w życiu doczesnym, gdyż wartość każdego ułamka zmierza do zera przy największym nawet (ale skończonym) liczniku i mianowniku zmierzającym do nieskończoności. To nie teologia, to tylko logika.

 A tzw. GRZECHY CUDZE? : "zezwalać na grzech, pochwalać grzech drugiego, milczeć, gdy ktoś grzeszy, nie karać za grzech, usprawiedliwiać czyjś grzech"... Każdy kto sobie na to pozwala sam popełnia grzech, mimo że faktycznie robi to inna osoba!

No i takie to jest to dzisiejsze fałszywe miłosierdzie... Papież (przykładowo) zamiast upominać pary homoseksualne („grzech o pomstę do nieba wołający”!) pozwala je błogosławić, utwierdzając w błogim przekonaniu, że wszystko jest ok. i zmierzają prosto do nieba. Jaskrawy przykład braku miłosierdzia! Oczywiście to wszystko wynika z braku wiary w życie wieczne, nie ma co od tego wątpliwości. Skąd się jednak biorą „katolicy” pozbawieni wiary w życie wieczne – z papieżem na czele? Tego nie wiem, ale jestem coraz bardziej przekonany, że „apostazja” to najlepsze co mogą zrobić. Najlepsze zarówno dla nich i dla Kościoła.


Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo