Przetacza się przez Salon "afera wiatrakowa", czytam notki i komentarze i szczęka mi opada ze zdziwienia! Niby wszyscy wiedzą, że tkwi w tym jakiś szwindel, ale wygląda na to że nikt nie wie gdzie. No więc - jako projektant który swego czasu maczał w tym palce - informuję.
Problemem wiatraków są ogromne koszty utylizacji łopat z którymi borykają się Niemcy (jak niemal w każdej "nowoczesnej, taniej i proekologicznej" technologii :) Dla nich optymalnym rozwiązaniem problemu jest uniknięcie tych kosztów i przerzucenie ich na Polskę. Robią to w ten sprytny sposób, że rozbierają wiatrak przed "śmiercią techniczną", sprzedają go Polakom i jeszcze na tym zarabiają, podobnie jak pośrednicy. Polacy płacą, montują i jakiś czas użytkują, po czym borykają się z problemem - a raczej dopiero będą się borykać, bo większość tych rzęchów nadal działa i problem "nie istnieje". Do całego tego interesu są potrzebne niewielkie elektrownie lądowe: dwa - trzy wiatraki, bo na większych farmach morskich to nie przejdzie - tam idą z zasady "nówki nie śmigane". Jak wiadomo "nasi odwieczni przyjaciele zza Odry" mają obecnie problemy finansowe, więc musimy ich ratować, po to jest nowy rząd i jego ustawy. Będzie tego więcej, zapewniam.
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka