Jak wiadomo, PZPN ma od dziesięcioleci jasno wytyczony cel, który realizuje z żelazną konsekwencją. Jest nim to, by polska reprezentacja w piłce kopanej nie osiągnęła żadnych sukcesów na arenie międzynarodowej. Osiąga to prostymi ale bardzo skutecznymi środkami, z których najważniejszy to ciągła rotacja selekcjonerów, tak by żaden z nich nie był w stanie zbudować dopracowanego składu i metody pracy. Dla porównania: J. Loew - 12 lat, a jego następca H. Flick już 2 lata z samymi ciężkimi porażkami! Deschamps - już 11 lat, Southgate - 7 lat (też bez sukcesów). U nas rekordzistą jest Nawałka: ponad 4 lata na stanowisku selekcjonera, ale pozostali: rok lub 2 lata góra.
Zdarzają się też potknięcia, jak chociażby pierwsze od 36 lat wyjście z grupy na ostatnim Mundialu, ale po krótkim zamieszaniu i panice szybko temu zaradzono sprawdzonymi po wielokroć środkami: nakręcono medialną nagonkę i ... oczywiście zwolniono po 11 miesiącach pracy z kadrą trenera który śmiał odnieść sukces (sukces reprezentacji i trenera = porażka PZPN).
Obecnie trenerem jest Fernando Santos, który tkwi na tym stanowisku już niemal 9 miesięcy (!) i być może poznał już nawet większość nazwisk swoich piłkarzy. To powinno obudzić czujność wśród działaczy PZPN: lada moment facet zacznie jakąś metodyczną pracę i - co nie daj Boże! - jeszcze osiągnie jakiś sukces! Szczęście zdaje się jednak sprzyjać Portugalczykowi (a być może zdobył sympatię piłkarzy?) i reprezentacja pod jego przywództwem poniosła trzecią z rzędu porażkę (porażka reprezentacji i trenera = sukces PZPN). Może być też tak, że cwany Santos przejrzał dziadków z PZPN i odkrył ich prawdziwe intencje - kto wie? Tak czy inaczej, po wczorajszym błyskotliwym sukcesie PZPN-u pozycja obecnego selekcjonera wydaje się na jakiś czas zabezpieczona. Reprezentacja gra jeszcze bardziej "drewniany" futbol niż za Michniewicza, ale za to przegrywa i odpada. Nie bez znaczenia jest też to, że Portugalczyk jest znacznie droższy niż Polak, co dobrze świadczy o kondycji finansowej PZPN ("kto bogatemu zabroni"?).
Pan Papuszyn musi więc jeszcze jakiś czas zaczekać na wolne miejsce na karuzeli i to chyba nawet dość długo. Odpadniecie z eliminacji ME (i to z tak słabej grupy!) jest naprawdę wielkim osiągnięciem (PZPN - u), którego niewielu mogło się spodziewać. Stawiam na to, że Fernando Santos "popracuje" z naszymi chłopakami aż do kolejnego sukcesu (PZPN-u) jakim będzie odpadnięcie z eliminacji do najbliższego Mundialu. A kto wie, może nawet dłużej?
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport