Dałem się dzisiaj wciagnąć w salonowa polemikę między panami: Rafałem Wosiem i Przemysławem Harczukiem, dotyczącą tego kogóż to popierają i na kogo zagłosują tzw. "młodzi". Moim zdaniem nie ma to większego znaczenia, gdyż owi "młodzi" nie mają w Polsce zbyt wiele do powiedzenia i to nie oni decydują o tym kto w Polsce będzie rządził, nie ma się więc czym specjalnie ekscytować. Pamiętam dobrze siebie sprzed lat trzydziestu, kiedy będąc młodym upeerowcem byłem (na podstawie wiedzy o gruuuuubo ponadprzeciętnym poparciu dla UPR-u wśród "młodych") święcie przekonany, że już wkrótce Korwin będzie rządził w Polsce - jak wiemy nic takiego nie nastąpiło. Jest tak z kilku powodów. Po pierwsze "młodych" jest niewielu (niż demograficzny). Po drugie, niska jest ich aktywność polityczna: "młodzi" nie głosują. Po trzecie, młodym jest się stosunkowo krótko, przez dwie - trzy kadencje sejmowe, później się z młodości wyrasta i ... zmienia poglądy. I właśnie o tym zmienianiu poglądów chciałem napisać kilka zdań.
Jak wszyscy dobrze wiemy, "młodzi" wiedzą "swoje", a to "SWOJE", oznacza coś innego niż wiedzą inni, zaś "inni" to oczywiście starsi. Stając się "młodym", a więc wchodząc w tzw. "wiek dojrzewania" (zwany też dlaczegoś "cielęcym"), człowiek odkrywa nagle nieznane dotąd możliwości własnego umysłu, który zaczyna samodzielnie analizować rzeczywistość i syntetyzować własne poglądy. Młody człowiek przez lata nie zdaje sobie jeszcze sprawy z naiwności swoich przekonań, wynikającej z oczywistego braku doświadczenia i szerszej wiedzy o świecie i o mechanizmach nim rządzących, które są bardziej skomplikowane niż się wydaje i pozornie mniej racjonalne. Młody człowiek - do czasu - zdumiewa się głupotą i ograniczeniem "starszych", którzy najwyraźniej nie potrafią zrozumieć najprostszych spraw i w swej bezmyślności tkwią w utartych schematach. Po latach dociera do niego, że w rzeczywistości było odwrotnie i to on wielu spraw jeszcze nie rozumiał. To właśnie dlatego tzw. "młodzi" dość szybko zmieniają poglądy, po prostu dojrzewają i zaczynają zdawać sobie sprawę z naiwności swoich dawnych przekonań. Niektórzy robią to wcześniej, niektórzy później, a niektórzy ... wcale i spotyka się nieraz tu i ówdzie "młodzieniaszków" z siwymi włosami i czasem nawet z tytułami profesorskimi, zwłaszcza z dziedzin "humanistycznych" ;) Dla niektórych zmiana poglądów następuje stanowczo za późno i ma to swoje dramatyczne konsekwencje.
Obecnie "młodzi" podobno licznie odchodzą od Kościoła i popierają ideologie LGBTQ (i reszta abecadła). To drugie wydaje mi się ważniejsze i bardziej charakterystyczne, skończy się też dla nich (moim zdaniem) o wiele bardziej bolesnym rozczarowaniem, a dla niektórych - tragedią. Piszę o tym dlatego, że te obecne mody są wynikiem silnego ataku lobby LGBTQ skierowanego - nie bez powodu- właśnie na ludzi "młodych". Jest tak dlatego, że tylko ludzie w okresie dojrzewania są podatni na tego rodzaju manipulację, starsi już nie. Jej istotą jest bowiem zachwianie u potencjalnych ofiar przekonania o swojej tożsamości płciowej. Jedynie dzieci w okresie dojrzewania są podatne na taki atak i szubrawcy cynicznie to wykorzystują. Jak wielu z nas jeszcze pamięta, nie jest to łatwy okres w życiu człowieka. "Burzy hormonów" towarzyszy ogólne rozchwianie emocjonalne, a więc ogromne poczucie niepewności i niepokoju. Później to mija, wszystko się uspokaja, ale do pewnego wieku młody człowiek nie czuje się zbyt komfortowo - mówiąc oględnie. Oczywiście zdecydowana większość tych rozterek dotyczy sfery płciowej. I właśnie w ten stan młodego człwieka wkraczają manipulatorzy, sącząc truciznę:
"jak to, nie czujesz się komfortowo? Nie powinno tak być! Skąd te wszystkie niepokoje, skąd te twoje rozterki? Czy aby nie dotyczą one twojej seksualności? Coś tu musi być nie halo! Czy ty aby na pewno wiesz kim jesteś? Może się mylisz! Myślisz że jesteś chłopcem lub dziewczyną? A może jest inaczej, przecież jest o wiele więcej możliwości! Skoro nie czujesz się dobrze, to najwyraźniej jeszcze nie odkryłeś swojej prawdziwej płci, ale my ci w tym pomożemy, dojdziesz do prawdy i zobaczysz jaki staniesz się szczęśliwy!"
Tak to mniej więcej wygląda i naprawdę wielu "młodych" takiej indoktrynacji ulega. Konsekwencje mogą być naprawdę tragiczne, te dzieci są prowadzone stopniowo w stronę nieodwracalengo okaleczenia zwanego "zmianą płci", a po drodze przechodzą pranie mózgu po którym wielu nie dochodzi już do siebie. A szubrawcom chodzi oczywiście o kasę, bo to wszystko nie jest za darmo. Obecnie naprawdę wielu młodych ludzi jest prowadzonych jak po sznurku w stronę działań po których może już nie być odwrotu. Naprawdę słabym pocieszeniem jest to, że po latach następuje reakcja, co widać już na "zachodzie". Mowa o tzw. "fali detranzycji", o której wspomniał ostatnio prof. Lew Starowicz. Okaleczone dzieci, po latach dojrzewają i zaczynają sobie zdawać sprawę z tego co im zrobiono. Od Kanady po USA idzie fala procesów wytaczanych przez ofiary takich pseudomedycznych eksperymentów ich oprawcom. Niestety - tzw "zmiana płci" jest nieodwracalna i krzywdy nie da się już naprawić, fali procesów towarzyszy też fala samobójstw, o której szubrawcy twierdzą że jest skutkiem - jakże by inaczej - "nietolerancji". Polska jest na szczęście "opóźniona" i skutki "postępu" może obserwować najpierw u innych.
Tak czy inaczej, chrońmy nasze dzieci, to wszystko za chwilę runie, ale w międzyczasie wiele nieszczęść może nastąpić i za późno będzie na biadolenie i rozpatrywania własnych błędów. Te same dzieci które dziś niekiedy nie potrafią wybaczyć rodzicom ich "obskurantyzmu", po latach nie będą w stanie im wybaczyć ich nieskuteczności w zapobieganiu nieszczęściu. Ale wtedy może już być "po kompocie"...
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo