Do jasnej... Czy Państwo też to widzieliście?
"Mała oszustka" (tak od wczorajszego półfinału debla pań nazywam Barborę Krejcikovą - kto ciekaw dlaczego, tego odsyłam do mojej poprzedniej notki i do licznych komentarzy w internecie) właśnie wygrała finał turnieju pań na kortach Roland Garros.
Tylko że piłka meczowa... znów wyszła w sposób kuriozalny! Krejcikova prowadziła 5:3 i 40:15 ale roztrwoniła przewagę, zrobiło się nerwowo. Została jej kolejna piłka meczowa przy własnym serwisie i przewadze, doszło do wymiany w której Pawljuczenkowa zagrała głęboką piłkę spadającą w okolicy linii końcowej. Sędzia wywołał aut, a Krejcikova stanęła bez ruchu patrząc na ślad na korcie i... No właśnie- widzieliście jej minę? Była naprawdę nietęga, żadnej euforii, brak uśmiechu. Stała chwilę z wyrazem niepewności jakby czekając co się wydarzy, ale wobec powszechnego aplauzu ruszyła się w końcu, zaznaczyła jakiś ślad na ziemi (po co skoro nikt nie szedł sprawdzać?) i ruszyła w stronę siatki. Nikt nie sprawdził tego śladu, nie pokazano powtórki. Mi się wydawało że piłka spadła na linię. Oczywiście mogę się mylić, ale mogę też mieć rację, nie dowiem się dopóki nie zobaczę porządnej powtórki. Nie rozumiem dlaczego nikt przynajmniej nie poszedł sprawdzić tego śladu, przecież to był piłka mistrzowska! Że sędzia dobrze widział? Wczoraj piłka spadła dobre 20-30cm przed linią, wywołano aut i - o ile wiem - też tego nikt nie sprawdził!
To kolejna absurdalna sytuacja na tegorocznym turnieju i ... trzecia z udziałem Barbory Krejcikovej. Mam tego dosyć, dziękuję za turniej wielkoszlemowy bez instalacji hawkeye! Ponieważ jutro Krejcikova gra finał debla więc spodziewam się wszystkiego najgorszego.
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport