nie potrzebuję tłumacza,
rozumiem wkurwienie codzienne.
zazdroszczę pani, która z dumą znosi osiemdziesiąt lat
o kuli, z najwyższego piętra.
widzę młode matki, dźwigające czule
bele materiału.
ktoś usypia na schodach, żeby uciec rano.
moje życie, ich życie krzyżują się w chmurze.
przychodzi nagła ulewa.
z jej nasienia trawa ostra, zielona
wyrasta pośród tafli kamiennych,
przeklinając, żyjąc.
Inne tematy w dziale Kultura