Montaż - to w teorii dezinformacji Volkoffa konkretna akcja dezinformacyjna. Atak na Targalskiego to nie pierwsza taka próba zniszczenia konkretnego człowieka za pomocą kampanii sfabrykowanego oburzenia.
Mikołaj Lizut podał dwa "fakty" - głównym dowodem miało być rzekomo sfałszowane świadectwo z niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, gdzie Kobylański spędził dużą część wojny. Wg Lizuta Kobylański miał przywłaszczyć sobie tożsamość niejakiego Janusza Kobylańskiego i w ten sposób żyć w glorii ocalonego z zagłady, a w rzeczywistości handlować złotymi zębami z Gestapo - taki obraz wyłaniał sięz publikacji Wyborczej. Tytuły mówiły same za siebie:
Brzmi przekonująco?Tylko że Lizut nie wspomniał o jednym istotnym detalu - wspomniany dokument miał też drugą stronę, której Lizut nie mógł nie zobaczyć skoro tak starannie analizował różnice w imionach. A tam było wyraźne sprostowanie Muzeum Oświęcimskiego poprawiające datę urodzenia Kobylańskiego (na pierwszej stronie była błędna, o czym załamującym się z histerii głosem pisał Lizut) oraz wyjaśniające, że Jan Kobylański w czasie wojny był Januszem - stał się "Janem" dopiero po przeprowadzce do Ameryki Południowej, gdzie "Janusz" był niewymawialny.
Sprawa ciągnęła się ponad dwa lata i napisano na ten temat wiele. Było jeszcze śledztwo IPN w sprawie rzekomego szmalcownictwa Kobylańskiego, umorzone z braku dowodów - np. IPN wykazał że już po rzekomej śmierci z rąk Gestapo rzekomo martwi żydowscy uciekinierzy spotykali się z kobietą, która złożyła donos. Mimo to, jeszcze w marcu b.r. Wojciech Czuchnowski głuchy na wszystko co do tej pory na ten temat powiedziano śmiało pisze "Kobylański (...) wiedział, że skazuje ich na śmierć. Brał więc udział w ludobójstwie".
Być może Kobylański donosił, być może nie - nie wiem. Wiemy na pewno że jeden z zarzutów Lizuta (fałszerstwo) upadł całkowicie. Dowodów w drugiej sprawie nie ma, pomimo wdrożonego śledztwa IPN.
A przecież niedawno głównym słowem kluczowym w Wyborczej było "domniemanie niewinności" (sprawa doktora G., lustracja). Gdzież ono się podziało w przypadku Kobylańskiego?
Na osłodę tego gorzkiego artykułu cytat z niedawnego wpisu Pawła Wrońskiego, brylującego w Wyborczej i w Salonie24:
- "W gazecie często mi mówią, żebym napisał tak, aby i kobieta zrozumiała."
- dziennikarz Wyborczej uważa że baby są za głupie, żeby zrozumieć jego wywody o technice wojskowe,
- redakcja Wyborczej uważa, że Wroński pisze w zbyt skomplikowany sposób by baby to pojęły,
- w redakcji Gazety panuje pogląd, że w związku z tym dla głupich bab trzeba pisać w specjalny, uproszczony sposób.
Gratulacje dla redaktorów z Czerskiej - panowie, właśnie staliście się mężczyznami! Ciekawe czy po tym tekście Kazia, Kinia i Agusia jeszcze się do was odezwą...
Wybrane kwiatki
- sprostowanie IPN w sprawie "relacji" Wrońskiego z konferencji IPN
- umorzenie śledztwa w/s "rurociągu Wassermana", kolejnej "afery" zmyślonej przez Wyborczą
- Rada Etyki Mediów krytycznie ocenia zmyślony (!) wywiad Głuchowskiego i Kowalskiego z o. Tadeuszem Rydzykiem, w którym zrobili z niego idiotę
- jak Agora zaproponowała zakaz prezerwatyw (a potem powiedziała ża to pomysł PiS)
- sprostowanie w sprawie rzekomej "cenzury w Polskim Radiu", które Wyborcza cichcem opublikowała w sierpniu 2006
Więcej można znaleźć tutaj:
Komentarze
Pokaż komentarze (10)