Niedawno zachciało mi się na emigracji zjeść polskiego twarogu. Pełnotłustego, zrobionego na bazie zsiadłego mleka, bez wymysłów typu: dodać kefir, dodać sok z cytryny, itp. itd. I tutaj pojawiła się zagwozdka natury sanitarno-epidemiologicznej.
Zsiadłe mleko, aby powstało, potrzebne są bakterie fermentacji kwasu mlekowego (jeśli jakiś mleczarz bądź serowar ma tutaj zastrzeżenia, proszę o korektę) a takie znajdziemy w mleku niepasteryzowanym.
Mleko niepasteryzowane było dawniej czymś normalnym, powszechnie spożywanym i przetwarzanym przez ludzi. Z postępem nauki, dowiedzieliśmy się jednak, że w takim mleku oprócz "dobrych bakterii", mogą znaleźć się te chorobotwórcze (jak E. coli, Listeria lub Campylobacter). W dawnych czasach, kiedy higiena nie była tak rozpowszechniona, niejednokrotnie bakterie wywołujące groźne objawy pochodziły z nie(dokładnie)mytych rąk dojarek, a na rękach mogły się znaleźć w trakcie... No, tu już lekcje biologii czy środowiska z podstawówki powinny wiedzę na ten temat uzupełnić.
W dzisiejszych czasach mleko surowe wraca do łask. W Polsce możemy je spotkać w mlekomatach, kupić prosto od gospodarza czy na targu. Na własne życzenie, z własnych pobudek i ze świadomością tego, że jest to produkt niepasteryzowany.
W części Polski z której pochodzę można surowe mleko, masło czy twarogi kupić bezpośrednio od gospodarza. Na każdym targowisku stoi grupa babinek z rumianymi policzkami (nie wiem co to za zależność, ale każda ma widoczne naczynka) i sprzedaje co krowa dała. Znajdzie się parę oszukańców z mlekiem sklepowym, ale to już inna historia. Nie wiem czy sanepid ma je wszystkie w garści łącznie z odciskami palców i próbkami kału, ale prawo Polskie głosi, że żeby takową sprzedaż prowadzić, to stacja sanitarno epidemiologiczna musi być w biznes wtajemniczona. I słusznie. W praktyce, wiadomo, bywa różnie.
No, to tak jest w Polsce.
A jak jest na emigracji?
Rozesłałam wici, że szukam mleka niepasteryzowanego do własnej konsumpcji. W regionie w którym mieszkam, jest więcej krów niż ludzi, pomyślałam więc naiwnie, że nie będzie problemu.
Cisza w eterze.
Już prawie zapomniałam o temacie mleka surowego, kiedy przy okazji kiszonek koleżanka z Holandii wspomniała, że jeden z naszych kolegów posiada kozy. Kozy dają mleko. Mleko prosto od kozy jest niepasteryzowane.
Odezwałam się więc z nadzieją do owegoż kolegi, który w wielkiej konspiracji odpisał, że owszem, mleko jest, ale on rozumie, że to dla psa, bo tylko w ten sposób może mi je sprzedać. OK, pomyślałam, pewnie nie bawił się w 'permity' i formularze, niech będzie, że dla psa. Zaufanie do kolegi mam, ponieważ pracujemy w ichniejszej "służbie zdrowia", więc skoro może mieć kontakt z pacjentami, to z kozami też.
Kontrabanda wymagała wtajemniczenia koleżanki, która miała przejąć butelkę z mlekiem, oddać pustą i wręczyć pieniądze. Jak w każdej historii gangsterskiej, ktoś puścił parę z ust i zanim butelka trafiła na recepcję do przychodni, to cała poczekalnia już wiedziała, że jest to mleko niepasteryzowane na ser. Dla mnie. Donor mleka musiał się tłumaczyć, że to bujda, i że to dla Burka, nie na jakieś sery bajery.
Dostałam później sms o treści dość przykrej, zobowiązującej mnie do milczenia aż po grób (złośliwi stwierdzą, że padnę od listerii, więc niezbyt długo potrwa ma męczarnia utrzymania sekretu) i podkreślającej, że pseudonim akcji "Burek" to nie jest jakiś wymysł, tylko sprawa poważna. Bał się podkablowania.
Pokajałam się i zapytałam google jakie kary tutejszy kodeks przewiduje za kontrabandę mlekiem surowym.
No cóż, okazuje się, że jest to wykroczenie, a więc można być postawionym przed sądem, skazanym i to jeszcze na grzywnę ponad 5000£.
Odechciało mi się twarogu.
Pomyślałam o moim koledze, który z taką plamą w kartotece straciłby pracę, pewnie możliwość innego zatrudnienia oraz kozy.
Pomyślałam też, że jako osoba dorosła mogę kupić substancję odurzającą, o działaniu uzależniającym, odpowiedzialną za marskość wątroby, żylaki przełyku i rakotwórczą (alkohol) oraz inny produkt rakotwórczy, uzależniający, powodujący POChP (papieros) bez problemu. Mogę też kupić i spożyć nieograniczone ilości cukru w każdej postaci, tłuszcze trans, wędlinę z azotanami, itp.
Spociłam się i wyobraziłam sobie własną linię obrony - panie sędzio, ale to było tylko dwa litry, dla Burka... No i cały misterny plan na nic. Bo tak naprawdę nie mam psa.
Eh, żeby tak Szkocja rzeczywiście weszła z powrotem do Unii to może jakaś sprawa o praworządność, a tak? Mogę tylko pomarzyć o dreszczyku emocji przy spożyciu jagód na wakacjach.
*UWAGA* - nie zachęcam do spożycia mleka surowego. Nie uznaję jego wyższości nad mlekiem pasteryzowanym a już na pewno nie uważam, że jest ono bardziej bezpieczne do spożycia.
Kobiety w ciąży, dzieci, starsze oraz osoby z obniżoną odpornością nie powinny spożywać mleka surowego ani jego przetworów.
Uważam po prostu, że każdy powinien mieć wybór spożycia produktu w formie takiej, jak chce, tak długo, jeśli jest świadomy ryzyka z tym związanym. Czy Państwo musi nas chronić od własnej głupoty? Nie. Ale czy powinniśmy być chronieni od głupoty innych? I tutaj właśnie leży problem, ponieważ niektóre z bakterii możemy przekazać dalej jeśli dojdzie do zatrucia.
Inne tematy w dziale Rozmaitości