Sejm uchwalił ustawę o Trybunale Konstytucyjnym. Czeka na nią Senat i w końcu trafi na biurko Prezydenta.
Ważną okolicznością w procesie prac nad ustawą jest dołączone do niej uzasadnienie. Tu w znacznej mierze stanowi ono powtórzenie obiegowych opinii i stanowisk, prezentowanych przez najbardziej ortodoksyjnych przeciwników PiS i jego reformy wymiaru sprawiedliwości, mającej na celu otwarcie zawodu sędziego i przybliżenie go do zasad obowiązujących w demokratycznym państwie prawnym.
Oto co w nim mamy.
Twórcy uzasadnienia podkreślają na wstępie, że problemy normatywne, funkcjonalne i organizacyjne Trybunału Konstytucyjnego pojawiły się w następstwie uchwalenia przez parlament niekonstytucyjnej ustawy, uprawniającej do wyboru przez sejm pięciu sędziów Trybunału. Pełna więc zgoda z twórcami uzasadnienia, którzy stwierdzają, że praźródłem głębokiego kryzysu konstytucyjnego oraz funkcjonalnego, jaki w kolejnych latach dotknął Trybunał Konstytucyjny była większość parlamentarna Platformy i PSL
Jak to więc się stało, że z biegiem czasu odpowiedzialność za kryzysową sytuację coraz mocniej przekierowywana była na nowopowstały rząd Beaty Szydło?
Na to pytanie odpowiedź także znajdziemy w tekście uzasadnienia, gdzie stwierdzono gołosłownie, contra legem, że " trzy osoby zostały powołane na miejsca zajmowane już przez sędziów Trybunału Konstytucyjnego powołanych prawidłowo przez Sejm RP poprzedniej kadencji"
Niejednokrotnie mogliśmy przeczytać w komentarzach zamieszczanych w Salon24 uzasadnienie, kwestionujące prezentowany wyżej pogląd. Tu wypada je powtórzyć.
Każda, nawet średnio obeznana z prawem osoba wie, że prawo cywilne posługuje się regułą znaną jako lex posteriori derogat legi priori. Tu oznacza to, że uchwała późniejsza anuluje uchwałę wcześniejszą. Konia z rzędem temu, kto potrafi formalnie zakwestionować prawo sejmu do swobody podejmowania uchwał, w tym uchwał czyniących poprzednie bezprzedmiotowymi.
Oczywiście dotyczy to uchwał nie "skonsumowanych" w ciągu dalszych czynności prawnych. Taką czynnością jest powołanie przez prezydenta wybranej przez sejm osoby na stanowisko sędziego Trybunału Konstytucyjnego.
Zwróćmy uwagę, że nie ma innej drogi do bycia sędzią jak powołanie przez prezydenta, to jest czynności wieńczącej procedurę opisaną w Konstytucji w art. 144 ust.3 pkt 17.
Na marginesie warto przypomnieć tu słowa prof. Rzeplińskiego, prezesa Trybunału z okresu gdy wydarzenia te się rozgrywały. Stwierdził on mianowicie, że sędzią TK jest się po przybyciu do siedziby Trybunału i przydzieleniu biurka /biura/ przez prezesa. To zresztą znajduje potwierdzenie w art.5 ustawy o sędziach TK.
Inne tematy w dziale Polityka