Podróż prezydenta Zełenskiego do Waszyngtonu zakończyła się fiaskiem. Fiaskiem przede wszystkim dla Ukrainy i dla niego osobiście. Wyrazy solidarności i poparcia wyrażane przez liczących się przywódców europejskich nie zastąpią amerykańskich gwarancji. Zełenski był w coraz trudniejszej sytuacji, świat i światowi przywódcy zmęczeni byli woją Rosji z Ukrainą, a amerykański prezydent, który za punkt honoru wziął zakończenie trwającej 3 lata wojny na ofiarę upatrzył sobie ukraińskiego prezydenta. Zakładając, że Rosji zależy na pokoju, a gdyby znał historię, to wiedziałby, że Putinowi na pokoju zależy tak samo jak Leninowi w 1918 roku, coraz bardziej naciskał na Zełenskiego stosując różne formy lekceważenia i operowania putinowskimi, kłamliwymi argumentami. Zbliżając się do Rosji i podzielając jej stanowisko w sprawie toczącej się wojny nad Dnieprem, Trump odsunął na bok przywódców unijnych. O sposobie zakończenia wojny zdawało się, że będzie rozmawiał tylko z moskiewskim tyranem. Nie wiadomo na czym opierał swoje przekonanie, że Putin zaakceptuje jego sposób zakończenia wojny, a nie będzie podnosił swoich wymagań wraz z usunięciem z pola gry Zełenskiego i Europy. Ostatecznym świadectwem takiej postawy było wspólne, USA i Rosji głosowanie w ONZ.
Z przywódców zachodnich zimną krew zachował Macron, który po zwołanym przez siebie szczycie paryskim poleciał do USA zszywać amerykańsko - europejski sojusz, przedstawiając propozycję gotowości do wystawienia wojsk europejskich po osiągnięciu pokoju w wojnie rosyjsko - ukraińskiej. Z podobnym przesłaniem pojechał dzień później do Waszyngtonu premier Wielkiej Brytani. I teraz po tym jak zakończyło się spotkanie Trump - Zełenski będą musieli nie tylko wyrażać poparcie dla Zełenskiego, ale zszywać, ratować resztki poparcia USA dla Ukrainy.
A dlaczego tak się stało? Zełenski był źle przygotowany, źle odegrał rolę w tym - być może najważniejszym - spektaklu swojej prezydentury. Amerykańscy przywódcy nie kryli się z lekceważeniem ukraińskiego gościa, dając mu do zrozumienia na jakiej pozycji się znajduje i po co przyjechał. Zełenski nie ufał im, ufał za to w swoją kartę przetargową w postaci geologicznych złóż. Amerykanie, Trump i Vance okazali się cyniczni w prowadzeniu politycznego biznesu. Prawie dogadane porozumienie zepsuł Vance atakujący Zełenskiego, zarzucając mu brak wdzięczności dla USA za okazaną pomoc. Zełenskiemu puściły nerwy, wdał się w słowne przepychanki z Vance, którego poparł Trump stwierdzając, że ukraiński gość obraził gospodarzy i amerykański naród.
Czy trzeba czegoś więcej? Rosjanie zacierają ręce, dostali kolejne dwa prezenty od USA, pierwszy, to wycofanie pomocy wojskowej dla Ukrainy, drugi to pokazanie światu, że główną przeszkodą w zawarciu pokoju jest Zełenski.
Czy ze strony USA jest to zielone światło dla Rosjan dla zrobienia porządów w kijowskich władzach? Im dłużej będzie trwał impas, tym czas będzie działał na korzyść Moskwy i Ławrowa podnoszącego poprzeczkę oczekiwań Rosji w stosunku do USA.
Wiele zależy od postawy europejskich przywódców, którzy będą musieli do gry wyłożyć znacznie poważniejsze atuty niż wyrazy solidarności i poparcia typu "Ukraino, nie jesteś sama".
"Nie lubię miasta! nie lubię wrzasków,
I hucznych zabaw, i świetnych blasków,
Bo ja chłop jestem — bo moje oczy
Wielmożna świetność kole i mroczy."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka